Tymczasem Abbas, zgodnie z wyznaczonym przez siebie samego terminem, miał do północy w środę przedstawić listę ministrów swego rządu, po czym parlament palestyński miałby następny tydzień na zatwierdzenie składu gabinetu. Na przeszkodzie stoi jednak stanowisko Arafata, który nie ma zamiaru rezygnować z wpływu na będące dotąd w jego wyłącznej gestii, resorty bezpieczeństwa i wysiłków pokojowych.
Nie podoba mu się wyznaczony przez Abbasa na ministra spraw wewnętrznych Mohammed Dahlan, poprzednio odpowiedzialny za bezpieczeństwo w Strefie Gazy. Wolałby na tym fotelu bardziej posłusznego mu polityka, Hani al-Hassana.
Według proszącego o zachowanie anonimowości bliskiego współpracownika Arafata, szanse na przełamanie impasu są niemal zerowe i prawdopodobnie do środy Abbas ogłosi swą rezygnację. Według źródeł palestyńskich, na które powołuje się AP, Arafat rozważa już powołanie na miejsce Abbasa obecnego przewodniczącego parlamentu palestyńskiego, Ahmeda Kurei.
Powstanie rządu Autonomii Palestyńskiej ma kluczowe znaczenie dla dalszego procesu pokojowego na Bliskim Wschodzie. Rezygnacja Abbasa może znacznie opóźnić realizację popieranego przez USA planu pokojowego, którego uwieńczeniem ma być utworzenie w ciągu trzech lat państwa palestyńskiego.
Z tego powodu obecna konfrontacja między obu politykami palestyńskimi jest pilnie śledzona przez międzynarodowych mediatorów, którzy wywierają naciski na Arafata, by nie sabotował wysiłków Abbasa.
Według źródeł palestyńskich, cytowanych przez AP, we wtorek do lidera Autonomii zatelefonował brytyjski premier Tony Blair, w ostrych słowach przypominając Arafatowi, że należy uczynić wszystko, by zapewnić utworzenie rządu przez Abbasa. W ostatnich dniach rozmowy telefoniczne z Arafatem przeprowadzili też inni politycy europejscy, arabscy i amerykańscy.
em, pap