Jan Paweł II w historii Polski
"Najbardziej wymowne oświadczenie papieża to jego milczenie" - stwierdził publicysta tygodnika "Time", gdy magazyn ten nadał Ojcu Świętemu tytuł Człowieka Roku. To milczenie było często głosem sumienia, szczególnie w PRL. Analizowano każdą metaforę, każde zawieszenie głosu. Amerykańskie media nazywają Karola Wojtyłę "John Paul Superstar" i określają jego pontyfikat jako nieustanną krucjatę przeciw komunizmowi. Rozpoczęła się ona wizytą w Polsce w 1979 r., a jej ostatnim dotychczas rozdziałem była pielgrzymka na Kubę i spotkanie z Fidelem Castro. "Bez tego pontyfikatu nie byłoby dzisiejszej mapy Europy" - twierdzą ci, którzy uważają, że wybór Polaka na papieża był psychologicznym trzęsieniem ziemi dla całej wschodniej Europy. Dobrze wiedzieli o tym ówcześni komunistyczni przywódcy: podczas pierwszej pielgrzymki papieża do Polski w Berlinie odbywała się narada przywódców państw bloku komunistycznego, na której omawiano plany przeciwstawienia się misji Jana Pawła II.
"Papieża obawiali się tzw. konserwatyści katoliccy, przewidując, iż jego pontyfikat będzie kontynuacją soboru. Obawiali się go również progresiści, widząc w nim przede wszystkim biskupa z Polski, co oznaczało katolicyzm masowy, brak pogłębienia intelektualnego i przesadny kult maryjny" - uważa Janusz Poniewierski, autor książki "Pontyfikat". - Bali się go także politycy. Skrajna prawica widziała w nim człowieka od przeszło 30 lat żyjącego za żelazną kurtyną i przeżartego ideami sprawiedliwości społecznej, komuniści - antykomunistę, a zachodni politycy zastanawiali się, czy "papa Wojtyła nie jest destabilizujący".
- Papież tak onieśmielał komunistycznych dygnitarzy, że trzęsły im się ręce. Nie wynikało to jednak z potęgi jego autorytetu, lecz z bezpośredniości. Gdy słuchał tych ludzi, skłonnych do manipulowania jednostkami i społeczeństwami, dawał im do zrozumienia, by powiedzieli wreszcie, o co im chodzi. Oni to wyczuwali i czuli zmieszanie - mówi ksiądz Mieczysław Maliński, autor książek o Karolu Wojtyle. - Obawialiśmy się pierwszej pielgrzymki Jana Pawła II do Polski. Gdy był jeszcze biskupem krakowskim, stosunki z nim nie były najlepsze - wspomina Stanisław Kania, I sekretarz KC PZPR w latach 1980-1981. - Przed pielgrzymką prowadziliśmy trudne negocjacje na temat jej terminu. Nie chcieliśmy, aby odbywała się w rocznicę śmierci biskupa Stanisława Szczepanowskiego, co byłoby nawiązaniem do konfliktu między Kościołem a państwem. Nigdy nie dostrzegałem jednak w jego kazaniach wezwań do rozprawy z komunizmem i PRL.
Jan Paweł II zawsze był świetnym dyplomatą: nie zrażał ideowych przeciwników, a jednocześnie hamował radykalizm sprzymierzeńców. Kiedy wprowadzono w Polsce stan wojenny, nie chciał przypierać rządzących do muru: dopiero po kilkunastu dniach wystosował dwa listy do gen. Jaruzelskiego. Ważnym komunikatem dla Warszawy było to, że w Wigilię zapalił w oknie świeczkę, by "wyrazić poparcie dla cierpień swojego narodu".
Tuż po objęciu funkcji biskupa Rzymu papież spotkał się z radzieckim ministrem spraw zagranicznych Andriejem Gromyką, odpowiedział też na życzenia przesłane przez władze PRL. Na stanowisko sekretarza stanu mianował abp. Agostino Casaroliego (czemu przeciwny był ponoć prymas Stefan Wyszyński). Był on pierwszym przedstawicielem Watykanu, który złożył wizytę na Kremlu. O Casarolim mówiono, że jego polityka wschodnia może "uspokoić władze imperium". Podczas drugiej pielgrzymki do Polski Jan Paweł II spotkał się zarówno z gen. Wojciechem Jaruzelskim, jak i z Lechem Wałęsą. Poparł ruch "Solidarność", nie obiecując jednak "końca cierpień". W tym samym roku, podczas pielgrzymki do Szwajcarii, wygłosił homilię na temat prawa do swobodnego zrzeszania się i duchowego wymiaru pracy, czyniąc z pojęcia "solidarność" jedno ze słów-kluczy swojego nauczania.
Teolog Horst Herrmann nazwał papieża "podróżnikiem niezdolnym do dialogu". W 1983 r. Jan Paweł II wystosował jednak listy do Ronalda Reagana, ówczesnego prezydenta USA, oraz Jurija Andropowa, sekretarza generalnego KPZR, w których zachęcał ich do podjęcia rozmów między Wschodem a Zachodem. Wtedy też Watykan nawiązał stosunki dyplomatyczne z USA. Mówiono nawet o "świętym przymierzu" papieża i prezydenta Stanów Zjednoczonych (poświęcony temu artykuł Carla Bernsteina zyskał międzynarodowy rozgłos). Historycy polityki uważają jednak, że teza ta jest nadużyciem: nie można sprawdzić, czy CIA próbowała używać kanałów kościelnych do swoich akcji. Wiadomo natomiast, że uwzględniała w swoich raportach (ogłoszonych w ubiegłym roku) wpływ papieża na nastroje w Polsce. Odnotowano m.in. jego poparcie dla demonstracji i intelektualistów domagających się zakończenia stanu wojennego.
- Papież odegrał decydującą rolę w doprowadzeniu do upadku komunizmu w Polsce. Pierwsza wizyta dodała Polakom sił w walce z rządem. Odgrywał także znaczącą rolę w udzielaniu pomocy "Solidarności" - podkreśla prof. Richard Pipes, doradca prezydenta Reagana w latach 1981-1982. Historyk Wojciech Roszkowski uważa jednak, że współpraca prezydenta USA i Jana Pawła II miała swoje granice: "Polityka Ronalda Reagana wobec bloku komunistycznego polegała na tym, by imperium to osłabić, wykorzystać kryzys i dobić. Papież stał się sojusznikiem prezydenta, ale wspólnota interesów była dość ograniczona. Zadaniem polityki Watykanu jest bowiem stwarzanie takich warunków, w których Kościół może pełnić swoją misję".
Jako pogromca komunizmu papież postrzegany był nie tylko w USA, ale także w Niemczech. Mimo kontrowersji, jakie tam wzbudza, nie kwestionuje się jego roli w kształtowaniu historii ostatnich dwóch dekad. Podczas trzeciej wizyty Jana Pawła II w Niemczech ówczesny kanclerz Helmut Kohl wielokrotnie podkreślał, że właśnie papież dawał wielu ludziom w Polsce moralną siłę, która pozwalała im walczyć o prawa człowieka i wolność. Niemcom dawał nadzieję na zjednoczenie. "Jeszcze w 1987 r. Ronald Reagan dopominał się o otwarcie Bramy Brandenburskiej, siedem lat później Bill Clinton mówił już o jedności Europy. Było to możliwe również dzięki rzymskiemu papieżowi z Polski, który poruszył totalitarny system siłą słowa, a nie dywizjami, o które pytał Stalin. Polakowi w dużej mierze zawdzięczamy pokojową rewolucję w Europie Środkowej oraz otwarcie granic" - podkreślał w swym wystąpieniu podczas wizyty papieża w Niemczech Eberhard Diepgen, burmistrz Berlina. "Jan Paweł II nigdy nie pogodził się z nienaturalnym podziałem Europy żelazną kurtyną. Od początku wiedział, że ten wydawałoby się niezniszczalny system w konfrontacji z historią nie ma prawa przetrwać, bowiem jest skierowany przeciwko ludzkości" - dodawał kanclerz Helmut Kohl. W Berlinie, przy Bramie Brandenburskiej, Jan Paweł II wzywał też do pojednania i ocieplenia stosunków między Polakami i Niemcami.
Dwie pierwsze pielgrzymki papieża do ojczyzny odbywały się pod hasłem "Nie lękajcie się". I Polacy przestali się lękać
- Właśnie takimi działaniami papież najlepiej reprezentuje i promuje kraj swojego pochodzenia. Nie zachwala go w sposób bezpośredni, jeżdżąc po świecie i opowiadając o nim, ale samą swoją osobą, walką z komunistycznym systemem oraz apelowaniem o współpracę między narodami kieruje na Polskę uwagę międzynarodowej opinii - mówi dr Rudolf Hammerschmidt, rzecznik prasowy Konferencji Biskupów Niemieckich. Tę rolę papieża Polaka dobrze rozumiał Mieczysław F. Rakowski, premier PRL pod koniec lat 80., dlatego starał się ją propagandowo bagatelizować. W czasie wizyty Jana Pawła II w RFN w "Neues Deutschland" opublikowano komentarz Rakowskiego, w którym twierdził on, iż "nie może się pozbyć wrażenia, że z upływem lat nasz wielki rodak rozumiany jest przez coraz mniej wierzących", a "wcześniejsza fascynacja jego osobą już minęła".
W tym kontekście zupełnie inaczej zabrzmiał komentarz prof. Michaela Wolffsohna na łamach "Bildzeitung": "Jako niekatolik, jako Żyd, będąc zewnętrznym obserwatorem, uważam, że historyczne znaczenie Jana Pawła II nie zależy od jego stosunku do kontroli urodzeń czy aborcji. (...) Bez tego papieża nie byłoby zjednoczenia Niemiec. Bez tego papieża załamanie się państw komunistycznych nie byłoby możliwe. Jego wizyta w Polsce w 1979 r. przyniosła przełom w dążeniu do wolności (...), czego bezpośrednim skutkiem był także upadek komunizmu w NRD. Niemcy zawdzięczają swą jedność właśnie temu papieżowi".
"Poczucie jedności i wspólnoty" papież ofiarował także Polakom. Dwie pierwsze pielgrzymki odbywały się pod hasłem "Nie lękajcie się". I Polacy przestali się lękać. Komunizmu nie postrzegano już jako ustroju oczywistego, danego raz na zawsze. "Ci sami ludzie, na co dzień sfrustrowani i agresywni w kolejce po zakupy, przeobrażali się w zbiorowość pogodną i rozradowaną" - pisał Adam Michnik. - Znaczenie wizyty papieża było tym większe, w im większej opresji znajdował się kraj. Ważna była też pielgrzymka w 1991 r., w wolnej już Polsce. Była ważna, choć płaszczyzna moralna mieszała się z polityczną, a papież wydawał się nie rozumieć niektórych polskich spraw - mówi Roman Graczyk, publicysta "Gazety Wyborczej".
Wizyta w 1983 r. przypominała - zdaniem niektórych komentatorów - ubiegłoroczną pielgrzymkę na Kubę. Obawiano się, że zostanie odczytana jako poparcie dla gen. Jaruzelskiego i stanu wojennego. Papież wspomniał jednak o "Solidarności" (na lotnisku w Katowicach), upewnił się, że czasy opresji wkrótce się skończą, zaś gen. Jaruzelski poczuł się zobowiązany do szukania dróg porozumienia ze społeczeństwem. Trzecia pielgrzymka w 1987 r. przyniosła wyraźne już poparcie dla podziemnej "Solidarności". Dwa lata później papież spotkał się z Michaiłem Gorbaczowem, ówczesnym szefem sowieckiego państwa. Rzecznik prasowy Kremla po tym spotkaniu oświadczył: "Komunizm podlega ewolucji, ale to samo dotyczy też chrześcijaństwa". Sugerował, że wartości chrześcijańskie nie różnią się od komunistycznych. To spotkanie "umotywowało" jednak Gorbaczowa do demokratycznych zachowań.
O ile nie kwestionowano znaczenia papieskich pielgrzymek przed rokiem 1989, o tyle wizyty w wolnej Polsce wzbudzały niekiedy rozczarowanie. Oczekiwano od Jana Pawła II "instrukcji obsługi polskiej demokracji", tymczasem papież nie był jeszcze wtedy pewien, ku czemu ta demokracja zmierza. To niezrozumienie powodów ostrożności gościa sprawiało, że w 1991 r. zarzucano mu klerykalizm, chęć narzucania woli Kościoła państwu oraz niewiarę w samodzielność polskiej demokracji. Jan Paweł II z kolei podczas homilii mówił o nadużywaniu przez Polaków z trudem zdobytej wolności. - Papieżowi biliśmy brawo przed 1989 r., gdy mówił, jacy jesteśmy wspaniali i jak zasługujemy na wolność. Gdy w 1991 r. dokonał narodowego rachunku sumienia, komentatorzy zaczęli mówić, że papież rozminął się z oczekiwaniami społeczeństwa - zauważa Maciej Łętowski, publicysta katolicki. - Tymczasem papież, przypominając grzeszność natury człowieka, występował przeciwko ówczesnemu stanowi świadomości społecznej. Podczas pielgrzymki w 1997 r. już nie było takiego zgrzytu. Przyjmowaliśmy jego nauki z większą pokorą, świadomi, że nie możemy sprostać ideałowi.
Zdaniem komentatorów, podczas późniejszych pielgrzymek starano się realizować nauczanie papieża o pojednaniu między narodami i wyznaniami. - Spotkania ekumeniczne okazały się skutecznym sposobem zażegnywania konfliktów. Tak było w Przemyślu, gdzie doszło do zbliżenia Polaków i Ukraińców, grekokatolików z katolikami. Dzięki temu dziś już nie słyszymy o gwałtownych starciach - mówi Józefa Hennelowa, publicystka "Tygodnika Powszechnego". Podczas wizyty na Litwie papież mówił o niebezpieczeństwach nacjonalizmu, a przemawiając do Litwinów, nie używał języka polskiego, aby nie rozdrapywać starych ran.
- Jan Paweł II przerzuca kolejne mosty nad Europą. W 1979 r. dostrzegł w Częstochowie transparenty Czechów i Słowaków, w 1997 r. w Gnieźnie doszło do spotkania prezydentów krajów naszego regionu, a podczas najbliższej pielgrzymki w Ełku spotka się z Litwinami - mówi ojciec Andrzej Koprowski, członek Komisji Episkopatu Polski ds. Wizyty Apostolskiej Ojca Świętego w Polsce. - Jan Paweł II antycypował wszystkie zmiany, z jakimi mamy dziś do czynienia: potrzebę działania w duchu chrześcijańskim w jednoczącej się Europie, a jednocześnie konieczność zachowania tożsamości.
Podczas obecnej pielgrzymki Jan Paweł II prawdopodobnie będzie mówił o relacjach między pracą a kapitałem, a także między rozwiązaniami socjalnymi a wolnością i liberalizmem. - Na spotkaniu z intelektualistami w Toruniu na pewno zechce podkreślić rolę kultury i wykształcenia w jednoczącej się Europie. Papież doskonale zdaje sobie sprawę ze znaczenia wsparcia finansowego tych dziedzin przez państwo i prywatny biznes. Wie, że skala tego wsparcia będzie wyznaczała nasze miejsce w Unii Europejskiej - uważa Maciej Łętowski. Nowością będzie też spotkanie w Sejmie z politykami.
- Wystąpienia w parlamencie nie można traktować jako przemówienia mentora, który chce pouczać polity- ków - mówi ksiądz Mieczysław Maliński. Papież wykorzysta zapewne siłę swojej osobowości, o której publicysta "Time" napisał: "Ludzie, którzy go widzą, nie zapominają go. Jego obecność wywołuje napięcie, którego nie wytwarza żaden inny człowiek na ziemi. Gdy mówi, oczekuje, że będzie wysłuchany. I słuchamy go, nawet wtedy, gdy te słowa budzą zdecydowany sprzeciw".
Agnieszka Filas
Współpraca: Piotr Cywiński
Ryszard Kamiński
Piotr Kudzia
Grzegorz Pawelczyk
Natasza Socha
Joanna Kluzik
Jacek Szczęsny
Tadeusz Zachurski
Bp Tadeusz Pieronek, rektor Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie:
- Jan Paweł II miał poważny wpływ na bieg wypadków w najnowszej historii Polski. Wszystkie dotychczasowe pielgrzymki były poprzedzane konsultacjami dyplomacji watykańskiej z wieloma osobami w Polsce. Ważne było przede wszystkim spotkanie Jana Pawła II z gen. Wojciechem Jaruzelskim w Krakowie w 1983 r. Papież czekał na niego na plebanii na Wawelu, potem doszło do spotkania w budynku należącym do Rady Państwa. Być może nie jest przypadkiem, że kilka dni po tym spotkaniu zniesiono stan wojenny. Pamiętne było również spotkanie z Lechem Wałęsą w Dolinie Chochołowskiej. Po upadku komunizmu stosunki Polski i Watykanu przebiegały już bezkonfliktowo. Nawet w tak istotnej sprawie jak ratyfikacja konkordatu papież nie interweniował bezpośrednio, choć prowadził wiele rozmów z najważniejszymi osobami w państwie.
Zbigniew Messner, premier PRL w latach 1985-1988:
- Nie przypuszczaliśmy, że wizyty papieża w Polsce mogą wywołać erozję systemu i przyczynić się do zmian. Niewątpliwie jednak niektóre procesy zaczynały przebiegać znacznie gwałtowniej. Homilie papieża i atmosfera jego pielgrzymek dużo dla mnie znaczyły, gdyż generalnie zgadzałem się z Ojcem Świętym, jeśli chodzi o sposób przedstawiania problemów i perspektyw Polski. W 1983 r. mieliśmy już do czynienia z pewnym złagodzeniem postaw: papież odwiedził wtedy Katowice, co wcześniej - ze względu na sprzeciw władz - nie było możliwe. Nie oznacza to, że na najwyższych szczeblach władzy byli sami entuzjaści, wszyscy jednak musieliśmy pewne fakty przyjąć do wiadomości.
Jan Krzysztof Bielecki, premier RP w 1991 r.:
- Pierwsza wizyta papieża miała znaczenie symboliczne, także dlatego, że rozpoczęła się niedługo po strajku generalnym. Tylko raz się zdarzyło, że papież odwiedził Polskę dwukrotnie w ciągu roku. Właśnie wtedy - w 1991 r. - byłem premierem. Pamiętam, że Jan Paweł II był bardzo przejęty reformami. Mówił przy tym o potrzebie większej wrażliwości przy wprowadzaniu ich w życie. To, że zmiany są niezbędne, nie podlegało jednak dyskusji. Potraktowałem to jak osobisty apel.
Jan Olszewski, premier RP w latach 1991-1992:
- Papieskie pielgrzymki miały ogromny wpływ na Polskę i Polaków, szczególnie przed 1989 r. Wizyty papieża w Polsce już po upadku komunizmu i przesłania, jakie chciał przekazać Polakom, zostały zlekceważone - przede wszystkim przez nasze polityczne elity. Gdy zostałem premierem, pierwszą wizytę zagraniczną złożyłem w Rzymie. Nie dlatego, że do załatwienia były jakieś szczególnie ważne sprawy w stosunkach polsko-włoskich, lecz chciałem się spotkać z papieżem. Ta rozmowa miała dla mnie ogromne znaczenie. Moim zdaniem, nie można jeszcze ocenić wpływu konsultacji, jakie Jan Paweł II przeprowadził z najważniejszymi osobami w naszym państwie, na historię ostatnich 20 lat.
Józef Oleksy, premier RP w latach 1994-1996:
- Wszystkie papieskie pielgrzymki do Polski miały doniosłe znaczenie. Jan Paweł II przypominał o najważniejszych wartościach, wytyczał Polakom ścieżki myślenia. Ogólnie rzecz ujmując, wizyty papieża umacniały siłę i determinację narodu. Wszystko, co mówił o Europie, duchowości w państwie i w życiu społecznym, również było bardzo istotne. Tegoroczna pielgrzymka jest ważna przede wszystkim w wymiarze religijnym, ale także w sensie politycznym. Chciałoby się, żeby tym razem to, co powie papież, zostało wykorzystane przez aktorów polskiej sceny politycznej. Niestety, wszyscy przytakują papieżowi tylko w trakcie jego wizyt, a potem zapominają o wszystkim, co mówił.
Alexander Haig, były sekretarz stanu i głównodowodzący sił NATO:
- Patrząc z dzisiejszej perspektywy, wpływ papieża na wyzwolenie wschodniej Europy, obok wewnętrznych sprzeczności samego marksizmu-leninizmu, był decydujący. Oczywiście te sprzeczności były podstawowymi przyczynami upadku Związku Sowieckiego i struktur Układu Warszawskiego, jednak Jan Paweł II od początku pontyfikatu wzmocnił siłę oporu. Kiedy bierzemy pod uwagę indywidualności, a nie systemy, jego zasługi były olbrzymie. Jego rola była odczuwalna nie tylko w Polsce, ale w całym bloku wschodnim. Papież był adwokatem zasad moralnych chrześcijaństwa. Ostro kontrastowały one z totalitarną filozofią marksizmu-leninizmu.
"Papieża obawiali się tzw. konserwatyści katoliccy, przewidując, iż jego pontyfikat będzie kontynuacją soboru. Obawiali się go również progresiści, widząc w nim przede wszystkim biskupa z Polski, co oznaczało katolicyzm masowy, brak pogłębienia intelektualnego i przesadny kult maryjny" - uważa Janusz Poniewierski, autor książki "Pontyfikat". - Bali się go także politycy. Skrajna prawica widziała w nim człowieka od przeszło 30 lat żyjącego za żelazną kurtyną i przeżartego ideami sprawiedliwości społecznej, komuniści - antykomunistę, a zachodni politycy zastanawiali się, czy "papa Wojtyła nie jest destabilizujący".
- Papież tak onieśmielał komunistycznych dygnitarzy, że trzęsły im się ręce. Nie wynikało to jednak z potęgi jego autorytetu, lecz z bezpośredniości. Gdy słuchał tych ludzi, skłonnych do manipulowania jednostkami i społeczeństwami, dawał im do zrozumienia, by powiedzieli wreszcie, o co im chodzi. Oni to wyczuwali i czuli zmieszanie - mówi ksiądz Mieczysław Maliński, autor książek o Karolu Wojtyle. - Obawialiśmy się pierwszej pielgrzymki Jana Pawła II do Polski. Gdy był jeszcze biskupem krakowskim, stosunki z nim nie były najlepsze - wspomina Stanisław Kania, I sekretarz KC PZPR w latach 1980-1981. - Przed pielgrzymką prowadziliśmy trudne negocjacje na temat jej terminu. Nie chcieliśmy, aby odbywała się w rocznicę śmierci biskupa Stanisława Szczepanowskiego, co byłoby nawiązaniem do konfliktu między Kościołem a państwem. Nigdy nie dostrzegałem jednak w jego kazaniach wezwań do rozprawy z komunizmem i PRL.
Jan Paweł II zawsze był świetnym dyplomatą: nie zrażał ideowych przeciwników, a jednocześnie hamował radykalizm sprzymierzeńców. Kiedy wprowadzono w Polsce stan wojenny, nie chciał przypierać rządzących do muru: dopiero po kilkunastu dniach wystosował dwa listy do gen. Jaruzelskiego. Ważnym komunikatem dla Warszawy było to, że w Wigilię zapalił w oknie świeczkę, by "wyrazić poparcie dla cierpień swojego narodu".
Tuż po objęciu funkcji biskupa Rzymu papież spotkał się z radzieckim ministrem spraw zagranicznych Andriejem Gromyką, odpowiedział też na życzenia przesłane przez władze PRL. Na stanowisko sekretarza stanu mianował abp. Agostino Casaroliego (czemu przeciwny był ponoć prymas Stefan Wyszyński). Był on pierwszym przedstawicielem Watykanu, który złożył wizytę na Kremlu. O Casarolim mówiono, że jego polityka wschodnia może "uspokoić władze imperium". Podczas drugiej pielgrzymki do Polski Jan Paweł II spotkał się zarówno z gen. Wojciechem Jaruzelskim, jak i z Lechem Wałęsą. Poparł ruch "Solidarność", nie obiecując jednak "końca cierpień". W tym samym roku, podczas pielgrzymki do Szwajcarii, wygłosił homilię na temat prawa do swobodnego zrzeszania się i duchowego wymiaru pracy, czyniąc z pojęcia "solidarność" jedno ze słów-kluczy swojego nauczania.
Teolog Horst Herrmann nazwał papieża "podróżnikiem niezdolnym do dialogu". W 1983 r. Jan Paweł II wystosował jednak listy do Ronalda Reagana, ówczesnego prezydenta USA, oraz Jurija Andropowa, sekretarza generalnego KPZR, w których zachęcał ich do podjęcia rozmów między Wschodem a Zachodem. Wtedy też Watykan nawiązał stosunki dyplomatyczne z USA. Mówiono nawet o "świętym przymierzu" papieża i prezydenta Stanów Zjednoczonych (poświęcony temu artykuł Carla Bernsteina zyskał międzynarodowy rozgłos). Historycy polityki uważają jednak, że teza ta jest nadużyciem: nie można sprawdzić, czy CIA próbowała używać kanałów kościelnych do swoich akcji. Wiadomo natomiast, że uwzględniała w swoich raportach (ogłoszonych w ubiegłym roku) wpływ papieża na nastroje w Polsce. Odnotowano m.in. jego poparcie dla demonstracji i intelektualistów domagających się zakończenia stanu wojennego.
- Papież odegrał decydującą rolę w doprowadzeniu do upadku komunizmu w Polsce. Pierwsza wizyta dodała Polakom sił w walce z rządem. Odgrywał także znaczącą rolę w udzielaniu pomocy "Solidarności" - podkreśla prof. Richard Pipes, doradca prezydenta Reagana w latach 1981-1982. Historyk Wojciech Roszkowski uważa jednak, że współpraca prezydenta USA i Jana Pawła II miała swoje granice: "Polityka Ronalda Reagana wobec bloku komunistycznego polegała na tym, by imperium to osłabić, wykorzystać kryzys i dobić. Papież stał się sojusznikiem prezydenta, ale wspólnota interesów była dość ograniczona. Zadaniem polityki Watykanu jest bowiem stwarzanie takich warunków, w których Kościół może pełnić swoją misję".
Jako pogromca komunizmu papież postrzegany był nie tylko w USA, ale także w Niemczech. Mimo kontrowersji, jakie tam wzbudza, nie kwestionuje się jego roli w kształtowaniu historii ostatnich dwóch dekad. Podczas trzeciej wizyty Jana Pawła II w Niemczech ówczesny kanclerz Helmut Kohl wielokrotnie podkreślał, że właśnie papież dawał wielu ludziom w Polsce moralną siłę, która pozwalała im walczyć o prawa człowieka i wolność. Niemcom dawał nadzieję na zjednoczenie. "Jeszcze w 1987 r. Ronald Reagan dopominał się o otwarcie Bramy Brandenburskiej, siedem lat później Bill Clinton mówił już o jedności Europy. Było to możliwe również dzięki rzymskiemu papieżowi z Polski, który poruszył totalitarny system siłą słowa, a nie dywizjami, o które pytał Stalin. Polakowi w dużej mierze zawdzięczamy pokojową rewolucję w Europie Środkowej oraz otwarcie granic" - podkreślał w swym wystąpieniu podczas wizyty papieża w Niemczech Eberhard Diepgen, burmistrz Berlina. "Jan Paweł II nigdy nie pogodził się z nienaturalnym podziałem Europy żelazną kurtyną. Od początku wiedział, że ten wydawałoby się niezniszczalny system w konfrontacji z historią nie ma prawa przetrwać, bowiem jest skierowany przeciwko ludzkości" - dodawał kanclerz Helmut Kohl. W Berlinie, przy Bramie Brandenburskiej, Jan Paweł II wzywał też do pojednania i ocieplenia stosunków między Polakami i Niemcami.
Dwie pierwsze pielgrzymki papieża do ojczyzny odbywały się pod hasłem "Nie lękajcie się". I Polacy przestali się lękać
- Właśnie takimi działaniami papież najlepiej reprezentuje i promuje kraj swojego pochodzenia. Nie zachwala go w sposób bezpośredni, jeżdżąc po świecie i opowiadając o nim, ale samą swoją osobą, walką z komunistycznym systemem oraz apelowaniem o współpracę między narodami kieruje na Polskę uwagę międzynarodowej opinii - mówi dr Rudolf Hammerschmidt, rzecznik prasowy Konferencji Biskupów Niemieckich. Tę rolę papieża Polaka dobrze rozumiał Mieczysław F. Rakowski, premier PRL pod koniec lat 80., dlatego starał się ją propagandowo bagatelizować. W czasie wizyty Jana Pawła II w RFN w "Neues Deutschland" opublikowano komentarz Rakowskiego, w którym twierdził on, iż "nie może się pozbyć wrażenia, że z upływem lat nasz wielki rodak rozumiany jest przez coraz mniej wierzących", a "wcześniejsza fascynacja jego osobą już minęła".
W tym kontekście zupełnie inaczej zabrzmiał komentarz prof. Michaela Wolffsohna na łamach "Bildzeitung": "Jako niekatolik, jako Żyd, będąc zewnętrznym obserwatorem, uważam, że historyczne znaczenie Jana Pawła II nie zależy od jego stosunku do kontroli urodzeń czy aborcji. (...) Bez tego papieża nie byłoby zjednoczenia Niemiec. Bez tego papieża załamanie się państw komunistycznych nie byłoby możliwe. Jego wizyta w Polsce w 1979 r. przyniosła przełom w dążeniu do wolności (...), czego bezpośrednim skutkiem był także upadek komunizmu w NRD. Niemcy zawdzięczają swą jedność właśnie temu papieżowi".
"Poczucie jedności i wspólnoty" papież ofiarował także Polakom. Dwie pierwsze pielgrzymki odbywały się pod hasłem "Nie lękajcie się". I Polacy przestali się lękać. Komunizmu nie postrzegano już jako ustroju oczywistego, danego raz na zawsze. "Ci sami ludzie, na co dzień sfrustrowani i agresywni w kolejce po zakupy, przeobrażali się w zbiorowość pogodną i rozradowaną" - pisał Adam Michnik. - Znaczenie wizyty papieża było tym większe, w im większej opresji znajdował się kraj. Ważna była też pielgrzymka w 1991 r., w wolnej już Polsce. Była ważna, choć płaszczyzna moralna mieszała się z polityczną, a papież wydawał się nie rozumieć niektórych polskich spraw - mówi Roman Graczyk, publicysta "Gazety Wyborczej".
Wizyta w 1983 r. przypominała - zdaniem niektórych komentatorów - ubiegłoroczną pielgrzymkę na Kubę. Obawiano się, że zostanie odczytana jako poparcie dla gen. Jaruzelskiego i stanu wojennego. Papież wspomniał jednak o "Solidarności" (na lotnisku w Katowicach), upewnił się, że czasy opresji wkrótce się skończą, zaś gen. Jaruzelski poczuł się zobowiązany do szukania dróg porozumienia ze społeczeństwem. Trzecia pielgrzymka w 1987 r. przyniosła wyraźne już poparcie dla podziemnej "Solidarności". Dwa lata później papież spotkał się z Michaiłem Gorbaczowem, ówczesnym szefem sowieckiego państwa. Rzecznik prasowy Kremla po tym spotkaniu oświadczył: "Komunizm podlega ewolucji, ale to samo dotyczy też chrześcijaństwa". Sugerował, że wartości chrześcijańskie nie różnią się od komunistycznych. To spotkanie "umotywowało" jednak Gorbaczowa do demokratycznych zachowań.
O ile nie kwestionowano znaczenia papieskich pielgrzymek przed rokiem 1989, o tyle wizyty w wolnej Polsce wzbudzały niekiedy rozczarowanie. Oczekiwano od Jana Pawła II "instrukcji obsługi polskiej demokracji", tymczasem papież nie był jeszcze wtedy pewien, ku czemu ta demokracja zmierza. To niezrozumienie powodów ostrożności gościa sprawiało, że w 1991 r. zarzucano mu klerykalizm, chęć narzucania woli Kościoła państwu oraz niewiarę w samodzielność polskiej demokracji. Jan Paweł II z kolei podczas homilii mówił o nadużywaniu przez Polaków z trudem zdobytej wolności. - Papieżowi biliśmy brawo przed 1989 r., gdy mówił, jacy jesteśmy wspaniali i jak zasługujemy na wolność. Gdy w 1991 r. dokonał narodowego rachunku sumienia, komentatorzy zaczęli mówić, że papież rozminął się z oczekiwaniami społeczeństwa - zauważa Maciej Łętowski, publicysta katolicki. - Tymczasem papież, przypominając grzeszność natury człowieka, występował przeciwko ówczesnemu stanowi świadomości społecznej. Podczas pielgrzymki w 1997 r. już nie było takiego zgrzytu. Przyjmowaliśmy jego nauki z większą pokorą, świadomi, że nie możemy sprostać ideałowi.
Zdaniem komentatorów, podczas późniejszych pielgrzymek starano się realizować nauczanie papieża o pojednaniu między narodami i wyznaniami. - Spotkania ekumeniczne okazały się skutecznym sposobem zażegnywania konfliktów. Tak było w Przemyślu, gdzie doszło do zbliżenia Polaków i Ukraińców, grekokatolików z katolikami. Dzięki temu dziś już nie słyszymy o gwałtownych starciach - mówi Józefa Hennelowa, publicystka "Tygodnika Powszechnego". Podczas wizyty na Litwie papież mówił o niebezpieczeństwach nacjonalizmu, a przemawiając do Litwinów, nie używał języka polskiego, aby nie rozdrapywać starych ran.
- Jan Paweł II przerzuca kolejne mosty nad Europą. W 1979 r. dostrzegł w Częstochowie transparenty Czechów i Słowaków, w 1997 r. w Gnieźnie doszło do spotkania prezydentów krajów naszego regionu, a podczas najbliższej pielgrzymki w Ełku spotka się z Litwinami - mówi ojciec Andrzej Koprowski, członek Komisji Episkopatu Polski ds. Wizyty Apostolskiej Ojca Świętego w Polsce. - Jan Paweł II antycypował wszystkie zmiany, z jakimi mamy dziś do czynienia: potrzebę działania w duchu chrześcijańskim w jednoczącej się Europie, a jednocześnie konieczność zachowania tożsamości.
Podczas obecnej pielgrzymki Jan Paweł II prawdopodobnie będzie mówił o relacjach między pracą a kapitałem, a także między rozwiązaniami socjalnymi a wolnością i liberalizmem. - Na spotkaniu z intelektualistami w Toruniu na pewno zechce podkreślić rolę kultury i wykształcenia w jednoczącej się Europie. Papież doskonale zdaje sobie sprawę ze znaczenia wsparcia finansowego tych dziedzin przez państwo i prywatny biznes. Wie, że skala tego wsparcia będzie wyznaczała nasze miejsce w Unii Europejskiej - uważa Maciej Łętowski. Nowością będzie też spotkanie w Sejmie z politykami.
- Wystąpienia w parlamencie nie można traktować jako przemówienia mentora, który chce pouczać polity- ków - mówi ksiądz Mieczysław Maliński. Papież wykorzysta zapewne siłę swojej osobowości, o której publicysta "Time" napisał: "Ludzie, którzy go widzą, nie zapominają go. Jego obecność wywołuje napięcie, którego nie wytwarza żaden inny człowiek na ziemi. Gdy mówi, oczekuje, że będzie wysłuchany. I słuchamy go, nawet wtedy, gdy te słowa budzą zdecydowany sprzeciw".
Agnieszka Filas
Współpraca: Piotr Cywiński
Ryszard Kamiński
Piotr Kudzia
Grzegorz Pawelczyk
Natasza Socha
Joanna Kluzik
Jacek Szczęsny
Tadeusz Zachurski
Bp Tadeusz Pieronek, rektor Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie:
- Jan Paweł II miał poważny wpływ na bieg wypadków w najnowszej historii Polski. Wszystkie dotychczasowe pielgrzymki były poprzedzane konsultacjami dyplomacji watykańskiej z wieloma osobami w Polsce. Ważne było przede wszystkim spotkanie Jana Pawła II z gen. Wojciechem Jaruzelskim w Krakowie w 1983 r. Papież czekał na niego na plebanii na Wawelu, potem doszło do spotkania w budynku należącym do Rady Państwa. Być może nie jest przypadkiem, że kilka dni po tym spotkaniu zniesiono stan wojenny. Pamiętne było również spotkanie z Lechem Wałęsą w Dolinie Chochołowskiej. Po upadku komunizmu stosunki Polski i Watykanu przebiegały już bezkonfliktowo. Nawet w tak istotnej sprawie jak ratyfikacja konkordatu papież nie interweniował bezpośrednio, choć prowadził wiele rozmów z najważniejszymi osobami w państwie.
Zbigniew Messner, premier PRL w latach 1985-1988:
- Nie przypuszczaliśmy, że wizyty papieża w Polsce mogą wywołać erozję systemu i przyczynić się do zmian. Niewątpliwie jednak niektóre procesy zaczynały przebiegać znacznie gwałtowniej. Homilie papieża i atmosfera jego pielgrzymek dużo dla mnie znaczyły, gdyż generalnie zgadzałem się z Ojcem Świętym, jeśli chodzi o sposób przedstawiania problemów i perspektyw Polski. W 1983 r. mieliśmy już do czynienia z pewnym złagodzeniem postaw: papież odwiedził wtedy Katowice, co wcześniej - ze względu na sprzeciw władz - nie było możliwe. Nie oznacza to, że na najwyższych szczeblach władzy byli sami entuzjaści, wszyscy jednak musieliśmy pewne fakty przyjąć do wiadomości.
Jan Krzysztof Bielecki, premier RP w 1991 r.:
- Pierwsza wizyta papieża miała znaczenie symboliczne, także dlatego, że rozpoczęła się niedługo po strajku generalnym. Tylko raz się zdarzyło, że papież odwiedził Polskę dwukrotnie w ciągu roku. Właśnie wtedy - w 1991 r. - byłem premierem. Pamiętam, że Jan Paweł II był bardzo przejęty reformami. Mówił przy tym o potrzebie większej wrażliwości przy wprowadzaniu ich w życie. To, że zmiany są niezbędne, nie podlegało jednak dyskusji. Potraktowałem to jak osobisty apel.
Jan Olszewski, premier RP w latach 1991-1992:
- Papieskie pielgrzymki miały ogromny wpływ na Polskę i Polaków, szczególnie przed 1989 r. Wizyty papieża w Polsce już po upadku komunizmu i przesłania, jakie chciał przekazać Polakom, zostały zlekceważone - przede wszystkim przez nasze polityczne elity. Gdy zostałem premierem, pierwszą wizytę zagraniczną złożyłem w Rzymie. Nie dlatego, że do załatwienia były jakieś szczególnie ważne sprawy w stosunkach polsko-włoskich, lecz chciałem się spotkać z papieżem. Ta rozmowa miała dla mnie ogromne znaczenie. Moim zdaniem, nie można jeszcze ocenić wpływu konsultacji, jakie Jan Paweł II przeprowadził z najważniejszymi osobami w naszym państwie, na historię ostatnich 20 lat.
Józef Oleksy, premier RP w latach 1994-1996:
- Wszystkie papieskie pielgrzymki do Polski miały doniosłe znaczenie. Jan Paweł II przypominał o najważniejszych wartościach, wytyczał Polakom ścieżki myślenia. Ogólnie rzecz ujmując, wizyty papieża umacniały siłę i determinację narodu. Wszystko, co mówił o Europie, duchowości w państwie i w życiu społecznym, również było bardzo istotne. Tegoroczna pielgrzymka jest ważna przede wszystkim w wymiarze religijnym, ale także w sensie politycznym. Chciałoby się, żeby tym razem to, co powie papież, zostało wykorzystane przez aktorów polskiej sceny politycznej. Niestety, wszyscy przytakują papieżowi tylko w trakcie jego wizyt, a potem zapominają o wszystkim, co mówił.
Alexander Haig, były sekretarz stanu i głównodowodzący sił NATO:
- Patrząc z dzisiejszej perspektywy, wpływ papieża na wyzwolenie wschodniej Europy, obok wewnętrznych sprzeczności samego marksizmu-leninizmu, był decydujący. Oczywiście te sprzeczności były podstawowymi przyczynami upadku Związku Sowieckiego i struktur Układu Warszawskiego, jednak Jan Paweł II od początku pontyfikatu wzmocnił siłę oporu. Kiedy bierzemy pod uwagę indywidualności, a nie systemy, jego zasługi były olbrzymie. Jego rola była odczuwalna nie tylko w Polsce, ale w całym bloku wschodnim. Papież był adwokatem zasad moralnych chrześcijaństwa. Ostro kontrastowały one z totalitarną filozofią marksizmu-leninizmu.
Więcej możesz przeczytać w 24/1999 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.