Były szef Parlamentu Europejskiego broni Protasiewicza: Wierzę mu

Były szef Parlamentu Europejskiego broni Protasiewicza: Wierzę mu

Dodano:   /  Zmieniono: 
Hans-Gert Poettering (fot. א (Aleph), http://commons.wikimedia.org) 
Były przewodniczący Parlamentu Europejskiego Hans-Gert Pöttering w rozmowie z dziennikarzami bronił Jacka Protasiewicza, podkreślając że wierzy w jego relację zdarzenia z lotniska we Frankfurcie.
-Jacek Protasiewicz to mój dobry przyjaciel. Oczywiście, wierzę mu w to, co przedstawił, dlatego teraz musimy dociec, co tak naprawdę się stało. Jeżeli został sprowokowany, to musimy się dowiedzieć, dlaczego tak się stało - powiedział Hans-Gert Poettering, były przewodniczący Parlamentu Europejskiego.

- Chcę tutaj zaznaczyć, że Jacek jest moim bardzo dobrym przyjacielem, polskim i europejskim patriotą. I to jest w tym momencie dla mnie bardzo ważne - bronił Protasiewicza Hans-Gert Poettering.

Przypomnijmy, niemiecki "Bild" informuje na swojej stronie internetowej, że europoseł PO Jacek Protasiewicz wywołał skandal na lotnisku we Frankfurcie.
Zdaniem gazety, Protasiewicz miał być pod wpływem alkoholu i zachowywać się agresywnie. Miał też wyzywać służby lotniskowe od nazistów.

Zdarzenie miało mieć miejsce wieczorem. Gdy Protasiewicz wysiadł z samolotu miał być "wyraźnie pod wpływem alkoholu", chwiać się i bełkotać. "Bild" twierdzi, że służby lotniskowe miały się zaś nim zainteresować w hali odbioru bagażu, kiedy rzekomo "porwał" wózek bagażowy innego mężczyzny i pobiegł w kierunku wyjścia. Strażnik miał żądać od Protasiewicza okazania dokumentu, co miało - zdaniem "Bild "- wywołać agresywne zachowanie europosła. Gazeta twierdzi, że Protasiewicz miał wyzywać funkcjonariusza od "Hitlera", "nazisty", krzyczeć "Heil Hitler" i pytać się go czy "był kiedyś w Auschwitz". Gdy policjanci chcieli zabrać Protasiewicza na posterunek, ten miał zapierać się i rzucać swoim bagażem. Funkcjonariusze założyli politykowi kajdanki. "Bild" nazwał wydarzenie "Nazi-skandalem".

Polityk przyznał, że był na lotnisku i że pił na pokładzie samolotu wino, ale twierdzi, że całe zdarzenie wyglądało inaczej niż to opisuje gazeta. Jego komentarz w tej sprawie opublikowała "Gazeta Wyborcza".

Polityk podkreśla, że nie był pijany. Wyjaśnia, że wszystko zaczęło się od tego, że zabrał wózek bagażowy pracownikowi lotniska, który je zbierał i odstawiał na miejsce. Mężczyźnie miało się to nie spodobać i wezwał celników. Europoseł twierdzi, że nie był agresywny. Dodał, że to Niemcy mieli być napastliwi i krzyczeć "Raus!". Protasiewicz twierdzi, że spokojnie ich pytał, jakie skojarzenia rodzą takie okrzyki i czy wiedzą, co to jest Auschwitz. Po potwierdzeniu tożsamości został zwolniony. Polityk zapewnia, że dowiedzie swojej niewinności w oparciu o nagrania z monitoringu lotniska.

bild.de, "Gazeta Wyborcza Wrocław" , ml, kl