Im mniej poczucia stabilizacji, tym większa potrzeba znalezienia "drogowskazów". Takie "drogowskazy" stawia papież
Statystyczny Polak sądzi, że stać go na takie przyswojenie słów Jana Pawła II, aby zmienić coś w swym codziennym życiu, zarazem nisko ocenia zdolności do zrozumienia nauk papieża u innych przeciętnych Polaków. Innymi słowy, chcemy być lepsi, ale - mimo siódmej już wizyty Ojca Świętego - rzadko dostrzegamy większą dobroć u swych rodaków.
Cztery piąte respondentów - zapewne oceniając po swoich pragnieniach - uważa, że wizyta papieża wywrze większy wpływ na życie codzienne, równocześnie dwie trzecie uznaje za słuszną opinię, iż papieża lubimy oglądać, oklaskiwać, że lubimy wraz z nim śpiewać i rzucać mu kwiaty, wznosić na jego cześć okrzyki, wycierać na jego mszach łzy, śmiać się z jego dowcipów, lecz już mniej chętnie wysłuchujemy, co ma do powiedzenia. Chwile wielkich zbiorowych uniesień, które wzbudzał i wzbudza papież, wywarły ogromny wpływ na polityczne zachowania społeczeństwa, zwłaszcza w ostatniej dekadzie PRL. Wydaje się, że już mniej chętnie Polacy stosują nauki Jana Pawła II w życiu codziennym. Domniemanie to, choć rozpowszechnione w obiegowej opinii, w rzeczywistości pozostaje nie do zweryfikowania, gdyż nigdy nie będziemy wiedzieć, jakie w życiu społecznym dominowałyby moralne wzorce, gdyby nie było papieża Polaka. Z badania wynika, iż rewolucja społeczna, jaką od dziesięciu lat przeżywamy, nakazuje poszukiwanie stałych punktów odniesienia, które pozwolą lepiej orientować się w podlegającej nieustannym zmianom rzeczywistości. Im mniej poczucia stabilizacji, tym większa potrzeba znalezienia "drogowskazów". Takie "drogowskazy" stawia papież. Uważamy, że będziemy respektować wskazywany przez nie kierunek, choć zarazem sami sobie zarzucamy, iż nie dość dokładnie odczytujemy, co na nich napisane.
Cztery piąte respondentów - zapewne oceniając po swoich pragnieniach - uważa, że wizyta papieża wywrze większy wpływ na życie codzienne, równocześnie dwie trzecie uznaje za słuszną opinię, iż papieża lubimy oglądać, oklaskiwać, że lubimy wraz z nim śpiewać i rzucać mu kwiaty, wznosić na jego cześć okrzyki, wycierać na jego mszach łzy, śmiać się z jego dowcipów, lecz już mniej chętnie wysłuchujemy, co ma do powiedzenia. Chwile wielkich zbiorowych uniesień, które wzbudzał i wzbudza papież, wywarły ogromny wpływ na polityczne zachowania społeczeństwa, zwłaszcza w ostatniej dekadzie PRL. Wydaje się, że już mniej chętnie Polacy stosują nauki Jana Pawła II w życiu codziennym. Domniemanie to, choć rozpowszechnione w obiegowej opinii, w rzeczywistości pozostaje nie do zweryfikowania, gdyż nigdy nie będziemy wiedzieć, jakie w życiu społecznym dominowałyby moralne wzorce, gdyby nie było papieża Polaka. Z badania wynika, iż rewolucja społeczna, jaką od dziesięciu lat przeżywamy, nakazuje poszukiwanie stałych punktów odniesienia, które pozwolą lepiej orientować się w podlegającej nieustannym zmianom rzeczywistości. Im mniej poczucia stabilizacji, tym większa potrzeba znalezienia "drogowskazów". Takie "drogowskazy" stawia papież. Uważamy, że będziemy respektować wskazywany przez nie kierunek, choć zarazem sami sobie zarzucamy, iż nie dość dokładnie odczytujemy, co na nich napisane.
Więcej możesz przeczytać w 25/1999 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.