- W 1997 roku (...) na szczycie NATO w Madrycie (...) byliśmy przedmiotem dyktatu: albo zaakceptujecie porozumienie, albo nie będziecie członkiem NATO - mówił na antenie TVN24 były ambasador Polski przy Sojuszu Północnoatlantyckim Jerzy Maria Nowak komentując porozumienie NATO-Rosja.
- Było to tzw. "porozumienie 3 razy nie": nie dla broni jądrowej na terytorium nowych członków; nie dla znaczących sił zbrojnych i nie dla wielkich instalacji na tym terenie - tłumaczył Nowak. - To postawili nam nasi sojusznicy, bo chcieli mieć dobre stosunki z Rosją. My uważaliśmy, że lepiej jak wejdziemy do NATO w dobrej atmosferze także z Rosjanami - dodał.
W ocenie Nowaka postępowanie Rosji w sprawie Krymu podważa cały system bezpieczeństwa europejskiego. - W związku z tym można zastosować klauzulę rebus sic stantibus (ponieważ sprawy przybrały taki obrót). Doszło do zasadniczej zmiany warunków, w której tamto porozumienie nie musi tak samo obowiązywać -zaznaczył były ambasador.
- Możemy Rosji pogrozić palcem - jeżeli dalej tak będzie postępować, to NATO poczuje się zagrożone i może doprowadzić do przesunięcia swoich struktur dlatego, że musi zaradzić jakoś zagrożeniom - podkreślił dyplomata.
ja, tvn24
W ocenie Nowaka postępowanie Rosji w sprawie Krymu podważa cały system bezpieczeństwa europejskiego. - W związku z tym można zastosować klauzulę rebus sic stantibus (ponieważ sprawy przybrały taki obrót). Doszło do zasadniczej zmiany warunków, w której tamto porozumienie nie musi tak samo obowiązywać -zaznaczył były ambasador.
- Możemy Rosji pogrozić palcem - jeżeli dalej tak będzie postępować, to NATO poczuje się zagrożone i może doprowadzić do przesunięcia swoich struktur dlatego, że musi zaradzić jakoś zagrożeniom - podkreślił dyplomata.
ja, tvn24