Czy Libii uda się wkrótce przełamać międzynarodową izolację?
Libia od połowy lat 80. znajduje się na "czarnej liście" amerykańskiego Departamentu Stanu, a pułkownik Kadafi uchodził za jednego z głównych sponsorów terroryzmu na świecie. Dopiero rezygnacja z wojowniczych zapędów, a przede wszystkim zgoda na proces dwóch agentów libijskich podejrzanych o spowodowanie w grudniu 1988 r. katastrofy lotniczej nad szkocką miejscowością Lockerbie, ułatwiła Libijczykom podjęcie prób wychodzenia z międzynarodowej izolacji. W ubiegłym tygodniu odbyło się pierwsze od 18 lat spotkanie delegacji amerykańskiej i libijskiej. Trudno przeceniać znaczenie tego faktu poza tym, że doszło do przełamania lodów.
Adwokaci domniemanych terrorystów nie będą mieli łatwego zadania. Ich klientom stawia się ciężkie zarzuty: spiskowania, zabójstwa i naruszenia przepisów o bezpieczeństwie lotniczym. Zdaniem ekspertów, sprawa będzie się ciągnąć latami. Już teraz grający na zwłokę obrońcy zdołali doprowadzić do odroczenia rozpoczęcia procesu o osiem miesięcy. Podkreślający konieczność pełnego legalizmu działań Szkoci będą musieli się zmierzyć z rzeszami świadków, biegłych sądowych i rzeczoznawców. Za spowodowanie śmierci 270 osób Libijczykom grozi dożywocie. Abdel Basset al-Megrahi i Al-Amin Khalifa Fahima od kwietnia przetrzymywani są w byłej amerykańskiej bazie sił powietrznych w Camp Zeist w Holandii. Holendrzy udostępnili ją szkockiemu wymiarowi sprawiedliwości na czas trwania postępowania. Trypolis nie chciał, by zamachowców sądzili Amerykanie (z góry uznając ich za stronniczych), zaś proces miał się odbywać w kraju neutralnym.
Libijski lider Muammar Kadafi wydał podejrzanych o dokonanie zamachu po latach międzynarodowych nacisków. Mimo ustępstw poczynionych przez autora słynnej "zielonej książeczki", Senat USA wezwał prezydenta Billa Clintona do blokowania ewentualnych prób zniesienia sankcji przeciwko Libii. Senatorowie chcą, by Kadafi najpierw spełnił wszystkie warunki postawione mu przez ONZ.
Restrykcje wobec Trypolisu uchwalono w 1992 r. Po roku zostały zaostrzone. Zamrożono libijskie aktywa zdeponowane za granicą i wstrzymano dostawy sprzętu do produkcji ropy naftowej. Z Libią nie można również handlować bronią. Bank Światowy szacuje, że w wyniku sankcji kraj ten stracił ponad 18 mld USD. Ratunkiem są znaczne rezerwy walutowe odwracające widmo totalnego kataklizmu ekonomicznego. W ostatnich latach wzrost rezerw jest zresztą niewielki. Powodem jest spadek ceny ropy, podstawowego bogactwa Libii. Na dodatek scentralizowana, niewydolna gospodarka i szybki przyrost ludności doprowadziły do trzydziestoprocentowego bezrobocia. W opinii senatora Edwarda Kennedy?ego, autora apelu do Białego Domu, zniesienie sankcji byłoby przedwczesne i niesprawiedliwe wobec rodzin zabitych pasażerów. - Należy im się pełne zadośćuczynienie, a dopiero potem przyjdzie pora na Kadafiego - uważa Kennedy.
Stosunki Libii ze światem zachodnim - a zwłaszcza ze Stanami Zjednoczonymi - są napięte właściwie już od 1969 r., kiedy Muammar Kadafi dokonał przewrotu z grupą oficerów. Od tego czasu pułkownik rządzi żelazną ręką, zaskakując niekiedy świat ekscentrycznym zachowaniem i bulwersującymi wypowiedziami. W latach 70. trypoliski reżim dołączył do "obozu pokoju", zwalczając amerykański imperializm. Libia zaczęła się zbroić i eksportować broń do państw, którym nie podobała się Ameryka. W Waszyngtonie powstało podejrzenie, a następnie przerodziło się ono w pewność, że Libijczycy wspierają ugrupowania terrorystyczne. Napięcie sięgnęło szczytu za rządów Ronalda Reagana. Jego administracja wypowiedziała wojnę terrorystom. Na czarną listę trafił m.in. pułkownik Kadafi. Podejrzewa się, że sfinansował on kilka głośnych ataków terrorystycznych, w tym krwawy zamach na igrzyskach olimpijskich w Monachium, którego dokonała ekstremistyczna palestyńska organizacja Czarny Wrzesień. Libijski reżim udzielał też schronienia i inspirował zbrodnicze akcje osławionego Szakala, zwanego również Carlosem. Międzynarodowy zbrodniarz miał podobno otwarte konto w Libii.
Pułkownik Kadafi wie, że się przeliczył. Stosunki Libii z Zachodem nadal jednak balansują na krawędzi otwartego konfliktu. Po rozpadzie ZSRR i wojnie z Irakiem nad Zatoką Perską Libia doszła do wniosku, że trzeba złagodzić politykę wobec jedynego supermocarstwa. Kadafi przestał używać brutalnej retoryki wobec USA. Jeszcze niedawno zapowiadał, że "ulice Ameryki spłyną krwią". Nawet jego arabscy sąsiedzi mówią, że wojowniczy niegdyś pułkownik dziś jest mocny już tylko w słowach.
Adwokaci domniemanych terrorystów nie będą mieli łatwego zadania. Ich klientom stawia się ciężkie zarzuty: spiskowania, zabójstwa i naruszenia przepisów o bezpieczeństwie lotniczym. Zdaniem ekspertów, sprawa będzie się ciągnąć latami. Już teraz grający na zwłokę obrońcy zdołali doprowadzić do odroczenia rozpoczęcia procesu o osiem miesięcy. Podkreślający konieczność pełnego legalizmu działań Szkoci będą musieli się zmierzyć z rzeszami świadków, biegłych sądowych i rzeczoznawców. Za spowodowanie śmierci 270 osób Libijczykom grozi dożywocie. Abdel Basset al-Megrahi i Al-Amin Khalifa Fahima od kwietnia przetrzymywani są w byłej amerykańskiej bazie sił powietrznych w Camp Zeist w Holandii. Holendrzy udostępnili ją szkockiemu wymiarowi sprawiedliwości na czas trwania postępowania. Trypolis nie chciał, by zamachowców sądzili Amerykanie (z góry uznając ich za stronniczych), zaś proces miał się odbywać w kraju neutralnym.
Libijski lider Muammar Kadafi wydał podejrzanych o dokonanie zamachu po latach międzynarodowych nacisków. Mimo ustępstw poczynionych przez autora słynnej "zielonej książeczki", Senat USA wezwał prezydenta Billa Clintona do blokowania ewentualnych prób zniesienia sankcji przeciwko Libii. Senatorowie chcą, by Kadafi najpierw spełnił wszystkie warunki postawione mu przez ONZ.
Restrykcje wobec Trypolisu uchwalono w 1992 r. Po roku zostały zaostrzone. Zamrożono libijskie aktywa zdeponowane za granicą i wstrzymano dostawy sprzętu do produkcji ropy naftowej. Z Libią nie można również handlować bronią. Bank Światowy szacuje, że w wyniku sankcji kraj ten stracił ponad 18 mld USD. Ratunkiem są znaczne rezerwy walutowe odwracające widmo totalnego kataklizmu ekonomicznego. W ostatnich latach wzrost rezerw jest zresztą niewielki. Powodem jest spadek ceny ropy, podstawowego bogactwa Libii. Na dodatek scentralizowana, niewydolna gospodarka i szybki przyrost ludności doprowadziły do trzydziestoprocentowego bezrobocia. W opinii senatora Edwarda Kennedy?ego, autora apelu do Białego Domu, zniesienie sankcji byłoby przedwczesne i niesprawiedliwe wobec rodzin zabitych pasażerów. - Należy im się pełne zadośćuczynienie, a dopiero potem przyjdzie pora na Kadafiego - uważa Kennedy.
Stosunki Libii ze światem zachodnim - a zwłaszcza ze Stanami Zjednoczonymi - są napięte właściwie już od 1969 r., kiedy Muammar Kadafi dokonał przewrotu z grupą oficerów. Od tego czasu pułkownik rządzi żelazną ręką, zaskakując niekiedy świat ekscentrycznym zachowaniem i bulwersującymi wypowiedziami. W latach 70. trypoliski reżim dołączył do "obozu pokoju", zwalczając amerykański imperializm. Libia zaczęła się zbroić i eksportować broń do państw, którym nie podobała się Ameryka. W Waszyngtonie powstało podejrzenie, a następnie przerodziło się ono w pewność, że Libijczycy wspierają ugrupowania terrorystyczne. Napięcie sięgnęło szczytu za rządów Ronalda Reagana. Jego administracja wypowiedziała wojnę terrorystom. Na czarną listę trafił m.in. pułkownik Kadafi. Podejrzewa się, że sfinansował on kilka głośnych ataków terrorystycznych, w tym krwawy zamach na igrzyskach olimpijskich w Monachium, którego dokonała ekstremistyczna palestyńska organizacja Czarny Wrzesień. Libijski reżim udzielał też schronienia i inspirował zbrodnicze akcje osławionego Szakala, zwanego również Carlosem. Międzynarodowy zbrodniarz miał podobno otwarte konto w Libii.
Pułkownik Kadafi wie, że się przeliczył. Stosunki Libii z Zachodem nadal jednak balansują na krawędzi otwartego konfliktu. Po rozpadzie ZSRR i wojnie z Irakiem nad Zatoką Perską Libia doszła do wniosku, że trzeba złagodzić politykę wobec jedynego supermocarstwa. Kadafi przestał używać brutalnej retoryki wobec USA. Jeszcze niedawno zapowiadał, że "ulice Ameryki spłyną krwią". Nawet jego arabscy sąsiedzi mówią, że wojowniczy niegdyś pułkownik dziś jest mocny już tylko w słowach.
Więcej możesz przeczytać w 25/1999 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.