Czy Polska uniezależni się od jednego dostawcy gazu ziemnego?
Utworzone przez polski Bartimpex i niemiecki Ruhrgas konsorcjum ma wybudować liczący ok. 120 km gazociąg łączący Polskę z zachodnioeuropejskim systemem gazowniczym. Inwestycja ma być ukończona w październiku 2001 r. Nowym rurociągiem mogłoby przepływać co najmniej 2,5 mld m3 gazu rocznie. Bylibyśmy wówczas w dużej mierze uniezależnieni od największego dotychczasowego dostawcy - rosyjskiego Gazpromu. W tym roku zużyjemy ok. 12 mld m3 gazu. Prawie 80 proc. pochodzi z Rosji. Nie mamy żadnych szans, by w znaczący sposób zwiększyć krajowe wydobycie; jedyną możliwością dywersyfikacji dostaw jest włączenie się do zachodnioeuropejskiego systemu gazowniczego.
Na początku lat 90. prognozowano, że w drugiej dekadzie następnego stulecia w Polsce będzie się zużywać nawet 40 mld m3 gazu ziemnego. W 2010 r. nasza gospodarka miałaby potrzebować 22- 27 mld m3 gazu. Na świecie stanowi on 25 proc. wykorzystywanych tzw. paliw pierwotnych, zaś w Polsce 8,5-9 proc. Wydaje się jednak, że planiści opracowujący założenia polityki energetycznej Polski do 2010 r. popełnili błąd, znacznie zawyżając nasze potrzeby. Mimo to w ciągu dziesięciu lat zużycie gazu wzrośnie co najmniej o 50 proc. i wyniesie 18 mld m3. Wzrost zainteresowania tym paliwem, zwłaszcza w Europie Zachodniej, wynika nie tylko z rachunku ekonomicznego (gaz jest tańszy niż ropa), lecz również z wielkiej presji ruchów ekologicznych (jest bardziej przyjazny dla środowiska niż inne surowce kopalne, zwłaszcza węgiel brunatny).
W Europie Zachodniej po ostatnich inwestycjach na Morzu Północnym pojawiły się znaczne nadwyżki gazu. Sytuację norweskich, brytyjskich i holenderskich dystrybutorów tego paliwa komplikuje ponadto niższy niż przypuszczano wzrost zużycia energii na Zachodzie. Pojawiła się więc wyjątkowa okazja do zawarcia korzystnych kontraktów. W Polsce mówi się o tym już od dziesięciu lat. Dotychczas nie podjęto jednak żadnych konkretnych działań. Co prawda kilka lat temu podpisano memorandum na dostawy gazu z Holandii (koncern Gasunie miałby nam dostarczać przez najbliższych 15 lat 2 mld m3 gazu rocznie), ale holenderskie złoża są ograniczone i w rzeczywistości otrzymywalibyśmy gaz rosyjski. Mimo że Gasunie deklaruje ciągłość dostaw nawet w sytuacjach kryzysowych (gaz miałby docierać do Polski specjalnie wybudowanym gazociągiem przechodzącym przez Niemcy), holenderska propozycja została przyjęta z dużym sceptycyzmem i ma niewielkie szanse realizacji.
O dostawy do Polski zabiegał także Norweski Komitet Negocjacji Gazowych, którego głównym podmiotem jest koncern paliwowy Statoil. Norwegowie rozważali kilka możliwości dostaw gazu. W rachubę wchodził na przykład transport tankowcami; wiązałoby się to jednak z koniecznością budowy w Polsce terminalu przeładunkowego. Otwarty w tym roku terminal Gaspolu w Porcie Północnym w Gdańsku przystosowany jest do przyjmowania gazu płynnego, wykorzystywanego głównie w gospodarstwach domowych oraz motoryzacji. Kolejna propozycja to budowa gazociągów, na przykład morskiego, który przebiegałby m.in. przez Danię, kończyłby się zaś w Niechorzu, lub lądowego połączenia Niechorza przez Niemcy z zachodnioeuropejskim systemem Netra. Na początku maja tego roku w Oslo podpisano kontrakt na dostawę do Polski od października 2001 r. 500 mln m3 norweskiego gazu rocznie.
Możliwość budowy przez Ruhrgas i Bartimpex nowego gazociągu jest najbardziej zaskakującym zwrotem w trwających od dziesięciu lat dyskusjach o konieczności dywersyfikacji dostaw gazu do Polski. Aleksander Gudzowaty, współwłaściciel i dyrektor naczelny Bartimpeksu, atakowany jest przez niektóre środowiska, zarzucające mu, że przyczynia się do pogłębiania uzależnienia energetycznego Polski od Rosji. Potęga jego firmy zbudowana została przede wszystkim na pośredniczeniu w dostawach rosyjskiego gazu do Polski. Tymczasem to on zrobił pierwszy krok ku uniezależnieniu nas od Gazpromu.
Zdaniem Gudzowatego, pomysł wybudowania gazociągu do Polski zrodził się w niemieckim Ruhrgasie. Ruhrgas i Bartimpex już zawiązały spółkę IRB, która zainwestuje w budowę 120 mln USD. Rurociąg ma się rozpoczynać w okolicach Berlina, a kończyć na przedmieściach Szczecina. Inwestycję mają realizować głównie polskie przedsiębiorstwa. Jak na nową sytuację zareagują Rosjanie? Nie mieli żadnych złudzeń, że będą wiecznie naszymi jedynymi kontrahentami. Zapewne nie spodziewali się jednak, że polityka dywersyfikacji będzie zrealizowana tak szybko, a jej animatorem będzie m.in. Gudzowaty. - Gdyby nie Bartimpex i Ruhrgas, lada chwila na podobny pomysł wpadłyby inne firmy - odpowiada na to Gudzowaty. Inwestycja spółki IRB uspokoi ponadto nastroje polskich środowisk przeciwnych budowie gazociągu jamalskiego. Nowy gazociąg zapewne ułatwi negocjacje z Gazpromem na temat cen i warunków dostaw ich gazu.
Na początku lat 90. prognozowano, że w drugiej dekadzie następnego stulecia w Polsce będzie się zużywać nawet 40 mld m3 gazu ziemnego. W 2010 r. nasza gospodarka miałaby potrzebować 22- 27 mld m3 gazu. Na świecie stanowi on 25 proc. wykorzystywanych tzw. paliw pierwotnych, zaś w Polsce 8,5-9 proc. Wydaje się jednak, że planiści opracowujący założenia polityki energetycznej Polski do 2010 r. popełnili błąd, znacznie zawyżając nasze potrzeby. Mimo to w ciągu dziesięciu lat zużycie gazu wzrośnie co najmniej o 50 proc. i wyniesie 18 mld m3. Wzrost zainteresowania tym paliwem, zwłaszcza w Europie Zachodniej, wynika nie tylko z rachunku ekonomicznego (gaz jest tańszy niż ropa), lecz również z wielkiej presji ruchów ekologicznych (jest bardziej przyjazny dla środowiska niż inne surowce kopalne, zwłaszcza węgiel brunatny).
W Europie Zachodniej po ostatnich inwestycjach na Morzu Północnym pojawiły się znaczne nadwyżki gazu. Sytuację norweskich, brytyjskich i holenderskich dystrybutorów tego paliwa komplikuje ponadto niższy niż przypuszczano wzrost zużycia energii na Zachodzie. Pojawiła się więc wyjątkowa okazja do zawarcia korzystnych kontraktów. W Polsce mówi się o tym już od dziesięciu lat. Dotychczas nie podjęto jednak żadnych konkretnych działań. Co prawda kilka lat temu podpisano memorandum na dostawy gazu z Holandii (koncern Gasunie miałby nam dostarczać przez najbliższych 15 lat 2 mld m3 gazu rocznie), ale holenderskie złoża są ograniczone i w rzeczywistości otrzymywalibyśmy gaz rosyjski. Mimo że Gasunie deklaruje ciągłość dostaw nawet w sytuacjach kryzysowych (gaz miałby docierać do Polski specjalnie wybudowanym gazociągiem przechodzącym przez Niemcy), holenderska propozycja została przyjęta z dużym sceptycyzmem i ma niewielkie szanse realizacji.
O dostawy do Polski zabiegał także Norweski Komitet Negocjacji Gazowych, którego głównym podmiotem jest koncern paliwowy Statoil. Norwegowie rozważali kilka możliwości dostaw gazu. W rachubę wchodził na przykład transport tankowcami; wiązałoby się to jednak z koniecznością budowy w Polsce terminalu przeładunkowego. Otwarty w tym roku terminal Gaspolu w Porcie Północnym w Gdańsku przystosowany jest do przyjmowania gazu płynnego, wykorzystywanego głównie w gospodarstwach domowych oraz motoryzacji. Kolejna propozycja to budowa gazociągów, na przykład morskiego, który przebiegałby m.in. przez Danię, kończyłby się zaś w Niechorzu, lub lądowego połączenia Niechorza przez Niemcy z zachodnioeuropejskim systemem Netra. Na początku maja tego roku w Oslo podpisano kontrakt na dostawę do Polski od października 2001 r. 500 mln m3 norweskiego gazu rocznie.
Możliwość budowy przez Ruhrgas i Bartimpex nowego gazociągu jest najbardziej zaskakującym zwrotem w trwających od dziesięciu lat dyskusjach o konieczności dywersyfikacji dostaw gazu do Polski. Aleksander Gudzowaty, współwłaściciel i dyrektor naczelny Bartimpeksu, atakowany jest przez niektóre środowiska, zarzucające mu, że przyczynia się do pogłębiania uzależnienia energetycznego Polski od Rosji. Potęga jego firmy zbudowana została przede wszystkim na pośredniczeniu w dostawach rosyjskiego gazu do Polski. Tymczasem to on zrobił pierwszy krok ku uniezależnieniu nas od Gazpromu.
Zdaniem Gudzowatego, pomysł wybudowania gazociągu do Polski zrodził się w niemieckim Ruhrgasie. Ruhrgas i Bartimpex już zawiązały spółkę IRB, która zainwestuje w budowę 120 mln USD. Rurociąg ma się rozpoczynać w okolicach Berlina, a kończyć na przedmieściach Szczecina. Inwestycję mają realizować głównie polskie przedsiębiorstwa. Jak na nową sytuację zareagują Rosjanie? Nie mieli żadnych złudzeń, że będą wiecznie naszymi jedynymi kontrahentami. Zapewne nie spodziewali się jednak, że polityka dywersyfikacji będzie zrealizowana tak szybko, a jej animatorem będzie m.in. Gudzowaty. - Gdyby nie Bartimpex i Ruhrgas, lada chwila na podobny pomysł wpadłyby inne firmy - odpowiada na to Gudzowaty. Inwestycja spółki IRB uspokoi ponadto nastroje polskich środowisk przeciwnych budowie gazociągu jamalskiego. Nowy gazociąg zapewne ułatwi negocjacje z Gazpromem na temat cen i warunków dostaw ich gazu.
Więcej możesz przeczytać w 28/1999 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.