Partia Libertariańska, lekarze oraz pacjenci wystosowali list otwarty do premiera Donalda Tuska w sprawie medycznej marihuany.
Partia Libertariańska opublikuje oraz złoży w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów list skierowany do premiera Donalda Tuska w sprawie medycznego zastosowania marihuany. Oczekują oni otwartej debaty w celu zmiany prawa obecnie wykluczającego zastosowanie kwiatów konopi w medycynie.
W liście swoje historie odważyli się opisać pacjenci, dla których marihuana jest bardzo ważnym lekarstwem uśmierzającym ból, przywracającym apetyt, uśmiech oraz sen, a często leczącym najpoważniejsze choroby. W temacie wypowiedział się również prof. Jerzy Vetulani autor kilkuset różnych prac badawczych o międzynarodowym zasięgu. Pod listem podpisali się lekarz i były minister zdrowia Marek Balicki, Olga Sipowicz (Kora) oraz Kamil Sipowicz.
Libertarianie w nawiązaniu do przeszłości Donalda Tuska i jego kontaktów z marihuaną piszą: - Gdyby Pan miał mniej szczęścia i został skazany w młodości za posiadanie marihuany, nie byłby dziś premierem. Tak stanowi obecnie funkcjonujące i akceptowane przez Pana prawo. Czy mamy rozumieć, że nie chce Pan, by politykami zostawali ludzie tacy jak Pan, z podobną przeszłością, ale mający mniej szczęścia? - Dodają także: - Z badań przeprowadzonych przez CBOS na zlecenie Krajowego Biura ds. Przeciwdziałania Narkomanii wynika, że 40% badanej młodzieży „kiedykolwiek w życiu” paliło marihuanę. Czy naprawdę uważa Pan ich wszystkich za przestępców? Ta liczba stale rośnie - 5 lat wcześniej do zapalenia marihuany przyznało się ok. 30% badanych. Penalizacja nie zmniejsza spożycia narkotyków.
Depenalizacja - tak, co potwierdzają przykłady liberalizacji prawa w Holandii czy Portugalii. Tam spożycie marihuany spadło i jest mniejsze niż w krajach z surowym prawem narkotykowym, jak Polska.
Karanie rekreacyjnych konsumentów uważają za wielką pomyłkę ostatnich lat, ale jak twierdzą: - Jeszcze większą pomyłką, wręcz skandalem, jest penalizacja uprawy oraz posiadania marihuany w celach medycznych. Nie do pomyślenia jest, by w demokratycznym, cywilizowanym kraju, w czasach gdy ludzie latają w kosmos i przeszczepiają serca, zabroniona była roślina od tysięcy lat stosowana z sukcesami przy wielu różnych dolegliwościach.
W liście przeczytać możemy jak szerokie zastosowanie w medycynie ma ta roślina: - Konopie pomagają w łagodzeniu objawów PTSD, cukrzycy, padaczki, PMS, choroby Alzheimera, choroby Leśniowskiego-Crohna, jaskry, łagodzeniu bólów związanych ze stwardnieniem rozsianym, a także bólów miesiączkowych, reumatycznych i migrenowych. Ponadto znoszą złe samopoczucie podczas chemioterapii nowotworów, pobudzają apetyt u chorych na AIDS i zmniejszają napięcie przedmiesiączkowe. Najnowsze badania naukowe oraz namacalne przypadki pacjentów dają także nadzieję na pozytywny wpływ w leczeniu niektórych typów nowotworów.
Jak podkreślają, obecne prawo wyklucza zastosowanie marihuany w medycynie co może mieć niekiedy wpływ na podejmowanie decyzji przez lekarzy, a wręcz złamanie przyrzeczenia lekarskiego, które mówi m.in. o przeciwdziałaniu cierpieniu, zapobieganiu chorobom oraz niesieniu pomocy chorym bez żadnych różnic, mając na celu wyłącznie ich dobro i okazując im należny szacunek. Uważają przy tym, że odmowa leczenia skutecznym lekiem nie powinna nigdy mieć miejsca, a karanie pacjenta za jego własny wybór metody leczenia jest jeszcze bardziej oburzające.
- Libertarianie, lekarze oraz pacjenci i ich opiekunowie, a także zwykli obywatele oczekują od Pana chwili ludzkiej refleksji i podjęcia otwartej debaty w celu przygotowania ustawy dopuszczającej możliwość uprawy przynajmniej 1-3 roślin konopi indyjskiej przez pacjentów oraz ich opiekunów, a także posiadanie choćby określonej ilości suszu i przetworów z konopi w celach medycznych - to ich propozycja skierowana do premiera Donalda Tuska. Uważają, że obecna sytuacja dalej nie może trwać, a pacjenci nie mogą być karani za chęć wyzdrowienia czy poprawy jakości swojego życia. - Nie znamy żadnych racjonalnych argumentów przeciw temu, by chorzy mogli leczyć się marihuaną. Utrzymywanie obecnego stanu prawnego jest efektem niewiedzy i narkofobii - podsumowują.
Zapowiadają także możliwość podjęcia przez nich kolejnych kroków: - W przypadku braku reakcji z Pana strony Partia Libertariańska wykorzysta wszelkie dostępne, demokratyczne środki, aby wspomóc zakończenie tej oburzającej wojny z pacjentami i ich lekarstwem. Nie wykluczamy złożenia wniosku o referendum w sprawie dopuszczenia uprawy i posiadania marihuany w celach medycznych. Jesteśmy przekonani, że obywatele Polski tak jak my nie widzą przestępstwa w chęci człowieka do polepszenia jakości swojego życia, a często też i jego wydłużenia.
W liście tym najbardziej poruszają historie spisane przez samych pacjentów oraz ich opiekunów, dla których marihuana to szansa na godne życie. To ich bezpośrednio i najbardziej brutalnie dotyka obecne prawo narkotykowe wykluczające możliwość posiadania marihuany w celach medycznych. Poznać możemy m.in historię Pani Sylwii chorującej na stwardnienie rozsiane oraz Pana Huberta Bartola, którego syn Jakub zmaga się z najbardziej złośliwą formą raka mózgu Skąpodrzewiakiem Wielopostaciowym IV stopnia. Lekarze byli bezsilni wobec choroby Jakuba i orzekli, że jeśli do grudnia pożyje to będzie to graniczyć z cudem. Pan Hubert 3-4 razy na tydzień wzywał pogotowie z powodu ucisku guza i ogromnego cierpienia jego syna. Poszukując ratunku dotarł do zagranicznych naukowców oraz badań potwierdzających lecznicze właściwości marihuany. Tak opisuje swoją decyzję: - Mimo tego, że w tym chorym i absurdalnym kraju Marihuana jest zakazanym lekiem, po przeanalizowaniu sytuacji postanowiłem mojemu synowi ją podawać, bowiem czyż w przypadku terminalnego nowotworu nie jest najwyższym priorytetem zrobić wszystko, aby dać choć trochę ulgi cierpiącemu człowiekowi?
Zaczął więc podawać synowi medyczne odmiany marihuany, które przyniosły zdumiewającą poprawę. - Syn dzięki temu miał uśmierzone bóle i to nie tylko na parę dni, ale przez cały czas! Zaczął z godnością ludzką żyć, zaczął sypiać, a apetyt powracał. - skomentował. Następnie jego syn zaczął przyjmować olej z kwiatów marihuany z wysoką zawartością CBD, który przyczynił się do jeszcze większej poprawy i ulgi w cierpieniach. Dnia 23.12.2013 po 1.5 miesiąca stosowania oleju CBD z kwiatów Marihuany został zrobiony tomograf, który wykazał zatrzymanie rozsiewu i rozrostu guza - to był ogromny sukces. Następnym krokiem Pana Huberta było dotarcie do informacji oraz zdobycie oleju z kwiatów konopi tzw. RSO, który posiada bardzo wysokie stężenie THC i jest jeszcze skuteczniejszy przy łagodzeniu objawów jak i leczeniu nowotworów. Pan Hubert tak podsumowuje stan obecny - Jest końcówka kwietnia 2014, a mój syn powinien od ponad 5 miesięcy już nie żyć. Konwencjonalna medycyna absolutnie nie jest w stanie, ani dać ulgi w torturach jakie terminalni pacjenci z nowotworami, a zwłaszcza mózgu przechodzą, ani powstrzymać rozwoju nowotworu, a o wyleczeniu już w ogóle mowy nie ma! Jak pokazują fakty mój syn z godnością i bez niewyobrażalnej dla zdrowego człowieka męczarni, żyje prawie pół roku ponad rokowania onkologów, a jego stan zdrowia dzięki zastosowaniu ekstraktu z medycznej Marihuany poprawia się z dnia na dzień. Jakub dzięki RSO powrócił do w miarę normalnego funkcjonowania, do życia, bowiem z tego co i jak mówi, oraz innych oznak widać, że jego świadomość nie koncentruje się na chorobie, a na życiu, na radościach z niego płynących, na planowaniu i wypełnianiu tego planu. Koncentruje się na korzyściach z życia, na pozytywnych jego aspektach. Ma potężną wolę życia.
Do listu od siebie dodał też coś prof. Jerzy Vetulani, jeden z najczęściej cytowanych polskich naukowców. On także uważa, że nie należy karać za posianie marihuany, szczególnie w celach medycznych i tak opisuje obecną sytuację - Preparaty z konopi, takie jak marihuana, haszysz i daga, były używane w medycynie od tysiącleci. Potencjał leczniczy marihuany, zawartych w niej kanabinoidów i syntetycznych leków o podobnej budowie, jest olbrzymi. Równie olbrzymi, chociaż nieuzasadniony, jest społeczny lęk i opór przed szerszym sięgnięciem do tego naturalnego źródła potencjalnie wspaniałych a niedrogich leków. We współczesnej medycynie stosuje się wiele leków o znacznie większym potencjale uzależniającym i znacznie większej toksyczności, żeby wspomnieć opioidy, takie jak morfinę czy kodeinę, kokainę (obecnie tylko do znieczulenia miejscowego w okulistyce i laryngologii), benzodiazepiny (jak relanium czy Xanax), barbiturany, ketaminę, amfetaminy, agoniści dopaminowi itp., a społeczeństwo akceptuje używanie w celach rekreacyjnych alkoholu i nikotyny, powodujących pośrednio i bezpośrednio śmierć setek tysięcy ludzi na świecie. W tym stanie rzeczy utrzymywanie nielegalnego statusu preparatów z konopi wydaje się wyjątkowym absurdem.
W liście swoje historie odważyli się opisać pacjenci, dla których marihuana jest bardzo ważnym lekarstwem uśmierzającym ból, przywracającym apetyt, uśmiech oraz sen, a często leczącym najpoważniejsze choroby. W temacie wypowiedział się również prof. Jerzy Vetulani autor kilkuset różnych prac badawczych o międzynarodowym zasięgu. Pod listem podpisali się lekarz i były minister zdrowia Marek Balicki, Olga Sipowicz (Kora) oraz Kamil Sipowicz.
Libertarianie w nawiązaniu do przeszłości Donalda Tuska i jego kontaktów z marihuaną piszą: - Gdyby Pan miał mniej szczęścia i został skazany w młodości za posiadanie marihuany, nie byłby dziś premierem. Tak stanowi obecnie funkcjonujące i akceptowane przez Pana prawo. Czy mamy rozumieć, że nie chce Pan, by politykami zostawali ludzie tacy jak Pan, z podobną przeszłością, ale mający mniej szczęścia? - Dodają także: - Z badań przeprowadzonych przez CBOS na zlecenie Krajowego Biura ds. Przeciwdziałania Narkomanii wynika, że 40% badanej młodzieży „kiedykolwiek w życiu” paliło marihuanę. Czy naprawdę uważa Pan ich wszystkich za przestępców? Ta liczba stale rośnie - 5 lat wcześniej do zapalenia marihuany przyznało się ok. 30% badanych. Penalizacja nie zmniejsza spożycia narkotyków.
Depenalizacja - tak, co potwierdzają przykłady liberalizacji prawa w Holandii czy Portugalii. Tam spożycie marihuany spadło i jest mniejsze niż w krajach z surowym prawem narkotykowym, jak Polska.
Karanie rekreacyjnych konsumentów uważają za wielką pomyłkę ostatnich lat, ale jak twierdzą: - Jeszcze większą pomyłką, wręcz skandalem, jest penalizacja uprawy oraz posiadania marihuany w celach medycznych. Nie do pomyślenia jest, by w demokratycznym, cywilizowanym kraju, w czasach gdy ludzie latają w kosmos i przeszczepiają serca, zabroniona była roślina od tysięcy lat stosowana z sukcesami przy wielu różnych dolegliwościach.
W liście przeczytać możemy jak szerokie zastosowanie w medycynie ma ta roślina: - Konopie pomagają w łagodzeniu objawów PTSD, cukrzycy, padaczki, PMS, choroby Alzheimera, choroby Leśniowskiego-Crohna, jaskry, łagodzeniu bólów związanych ze stwardnieniem rozsianym, a także bólów miesiączkowych, reumatycznych i migrenowych. Ponadto znoszą złe samopoczucie podczas chemioterapii nowotworów, pobudzają apetyt u chorych na AIDS i zmniejszają napięcie przedmiesiączkowe. Najnowsze badania naukowe oraz namacalne przypadki pacjentów dają także nadzieję na pozytywny wpływ w leczeniu niektórych typów nowotworów.
Jak podkreślają, obecne prawo wyklucza zastosowanie marihuany w medycynie co może mieć niekiedy wpływ na podejmowanie decyzji przez lekarzy, a wręcz złamanie przyrzeczenia lekarskiego, które mówi m.in. o przeciwdziałaniu cierpieniu, zapobieganiu chorobom oraz niesieniu pomocy chorym bez żadnych różnic, mając na celu wyłącznie ich dobro i okazując im należny szacunek. Uważają przy tym, że odmowa leczenia skutecznym lekiem nie powinna nigdy mieć miejsca, a karanie pacjenta za jego własny wybór metody leczenia jest jeszcze bardziej oburzające.
- Libertarianie, lekarze oraz pacjenci i ich opiekunowie, a także zwykli obywatele oczekują od Pana chwili ludzkiej refleksji i podjęcia otwartej debaty w celu przygotowania ustawy dopuszczającej możliwość uprawy przynajmniej 1-3 roślin konopi indyjskiej przez pacjentów oraz ich opiekunów, a także posiadanie choćby określonej ilości suszu i przetworów z konopi w celach medycznych - to ich propozycja skierowana do premiera Donalda Tuska. Uważają, że obecna sytuacja dalej nie może trwać, a pacjenci nie mogą być karani za chęć wyzdrowienia czy poprawy jakości swojego życia. - Nie znamy żadnych racjonalnych argumentów przeciw temu, by chorzy mogli leczyć się marihuaną. Utrzymywanie obecnego stanu prawnego jest efektem niewiedzy i narkofobii - podsumowują.
Zapowiadają także możliwość podjęcia przez nich kolejnych kroków: - W przypadku braku reakcji z Pana strony Partia Libertariańska wykorzysta wszelkie dostępne, demokratyczne środki, aby wspomóc zakończenie tej oburzającej wojny z pacjentami i ich lekarstwem. Nie wykluczamy złożenia wniosku o referendum w sprawie dopuszczenia uprawy i posiadania marihuany w celach medycznych. Jesteśmy przekonani, że obywatele Polski tak jak my nie widzą przestępstwa w chęci człowieka do polepszenia jakości swojego życia, a często też i jego wydłużenia.
W liście tym najbardziej poruszają historie spisane przez samych pacjentów oraz ich opiekunów, dla których marihuana to szansa na godne życie. To ich bezpośrednio i najbardziej brutalnie dotyka obecne prawo narkotykowe wykluczające możliwość posiadania marihuany w celach medycznych. Poznać możemy m.in historię Pani Sylwii chorującej na stwardnienie rozsiane oraz Pana Huberta Bartola, którego syn Jakub zmaga się z najbardziej złośliwą formą raka mózgu Skąpodrzewiakiem Wielopostaciowym IV stopnia. Lekarze byli bezsilni wobec choroby Jakuba i orzekli, że jeśli do grudnia pożyje to będzie to graniczyć z cudem. Pan Hubert 3-4 razy na tydzień wzywał pogotowie z powodu ucisku guza i ogromnego cierpienia jego syna. Poszukując ratunku dotarł do zagranicznych naukowców oraz badań potwierdzających lecznicze właściwości marihuany. Tak opisuje swoją decyzję: - Mimo tego, że w tym chorym i absurdalnym kraju Marihuana jest zakazanym lekiem, po przeanalizowaniu sytuacji postanowiłem mojemu synowi ją podawać, bowiem czyż w przypadku terminalnego nowotworu nie jest najwyższym priorytetem zrobić wszystko, aby dać choć trochę ulgi cierpiącemu człowiekowi?
Zaczął więc podawać synowi medyczne odmiany marihuany, które przyniosły zdumiewającą poprawę. - Syn dzięki temu miał uśmierzone bóle i to nie tylko na parę dni, ale przez cały czas! Zaczął z godnością ludzką żyć, zaczął sypiać, a apetyt powracał. - skomentował. Następnie jego syn zaczął przyjmować olej z kwiatów marihuany z wysoką zawartością CBD, który przyczynił się do jeszcze większej poprawy i ulgi w cierpieniach. Dnia 23.12.2013 po 1.5 miesiąca stosowania oleju CBD z kwiatów Marihuany został zrobiony tomograf, który wykazał zatrzymanie rozsiewu i rozrostu guza - to był ogromny sukces. Następnym krokiem Pana Huberta było dotarcie do informacji oraz zdobycie oleju z kwiatów konopi tzw. RSO, który posiada bardzo wysokie stężenie THC i jest jeszcze skuteczniejszy przy łagodzeniu objawów jak i leczeniu nowotworów. Pan Hubert tak podsumowuje stan obecny - Jest końcówka kwietnia 2014, a mój syn powinien od ponad 5 miesięcy już nie żyć. Konwencjonalna medycyna absolutnie nie jest w stanie, ani dać ulgi w torturach jakie terminalni pacjenci z nowotworami, a zwłaszcza mózgu przechodzą, ani powstrzymać rozwoju nowotworu, a o wyleczeniu już w ogóle mowy nie ma! Jak pokazują fakty mój syn z godnością i bez niewyobrażalnej dla zdrowego człowieka męczarni, żyje prawie pół roku ponad rokowania onkologów, a jego stan zdrowia dzięki zastosowaniu ekstraktu z medycznej Marihuany poprawia się z dnia na dzień. Jakub dzięki RSO powrócił do w miarę normalnego funkcjonowania, do życia, bowiem z tego co i jak mówi, oraz innych oznak widać, że jego świadomość nie koncentruje się na chorobie, a na życiu, na radościach z niego płynących, na planowaniu i wypełnianiu tego planu. Koncentruje się na korzyściach z życia, na pozytywnych jego aspektach. Ma potężną wolę życia.
Do listu od siebie dodał też coś prof. Jerzy Vetulani, jeden z najczęściej cytowanych polskich naukowców. On także uważa, że nie należy karać za posianie marihuany, szczególnie w celach medycznych i tak opisuje obecną sytuację - Preparaty z konopi, takie jak marihuana, haszysz i daga, były używane w medycynie od tysiącleci. Potencjał leczniczy marihuany, zawartych w niej kanabinoidów i syntetycznych leków o podobnej budowie, jest olbrzymi. Równie olbrzymi, chociaż nieuzasadniony, jest społeczny lęk i opór przed szerszym sięgnięciem do tego naturalnego źródła potencjalnie wspaniałych a niedrogich leków. We współczesnej medycynie stosuje się wiele leków o znacznie większym potencjale uzależniającym i znacznie większej toksyczności, żeby wspomnieć opioidy, takie jak morfinę czy kodeinę, kokainę (obecnie tylko do znieczulenia miejscowego w okulistyce i laryngologii), benzodiazepiny (jak relanium czy Xanax), barbiturany, ketaminę, amfetaminy, agoniści dopaminowi itp., a społeczeństwo akceptuje używanie w celach rekreacyjnych alkoholu i nikotyny, powodujących pośrednio i bezpośrednio śmierć setek tysięcy ludzi na świecie. W tym stanie rzeczy utrzymywanie nielegalnego statusu preparatów z konopi wydaje się wyjątkowym absurdem.