Doradca polityczny Piotr Tymochowicz chce pozwać lidera Twojego Ruchu Janusza Palikota w związku z kampanią przed wyborami parlamentarnymi w 2011 r. Palikot może stanąć przed sądem jeszcze przed wyborami do Parlamentu Europejskiego.
Rok temu Tymochowicz złożył w sądzie wezwanie do próby ugodowej. Żądał od Palikota 2.5 mln zł z odsetkami. Chodzi o sytuację sprzed wyborów parlamentarnych w 2011 r., kiedy to miał spotykać się z Palikotem, gdy ten był jeszcze w Platformie Obywatelskiej. Tymochowicz twierdzi, ze pomagał mu przygotowywać koncepcję nowego ugrupowania, a następnie doradzać i szkolić w kampanii wyborczej.
Kilka tygodni temu Tymochowicz, Palikot i rzecznik TR Andrzej Rozenek spotkali się, aby polubownie rozwiązać sprawę. – Szlag mnie trafia, gdy w kampanii mówi o uczciwości w polityce. Dlatego nie odpuszczę, złożę pozew o wypłatę tych pieniędzy – powiedział Tymochowicz.
Tymczasem Rozenek twierdzi, że rozmowy dotyczyły czego innego. – Tymochowicz przedstawił się jako emisariusz szefa SLD Leszka Millera. Tak napisał w esemesach. Ale Miller się potem tego wyparł. Palikot pytał go o to w Sejmie – powiedział i dodał, ze Tymochowicz przedstawił absurdalną propozycję. – Nie wiem, czy to były jego pomysły, czy propozycje Millera, ale były absurdalne. Proponował zawieszenie broni, a w niektórych elementach współpracę podczas kampanii wyborczej.
– Mówiliśmy o tym, że lewica powinna być zjednoczona, ale Miller o tym nie wiedział. Chciałem zapytać Palikota, dlaczego nie pojawił się na sprawie ugodowej, a on przyprowadził Rozenka – bronił się z kolei Tymochowicz. Powiedział też, że w związku z tym w ciągu kilku dni spotka się ze swoim adwokatem. – Od takiego roszczenia muszę wpłacić wadium w wysokości 100 tys. zł, a nie mam takiej sumy. Mam jednak pomysł, jak to ominąć. Najpierw Palikot dostanie pozew na 200 tys. zł. Po ewentualnej wygranej będą kolejne. Jest tylko kłopot dla świadków, bo wtedy muszą się stawiać częściej – podsumował.
Palikot nie chciał komentować sprawy. Powiedział tylko, że „są dziesiątki wypowiedzi Tymochowicza o tym, że wstąpił do TR i pracuje za darmo po raz pierwszy w życiu”. Tymochowicz przyznał, że „nie pobierał wynagrodzenia, bo podjął ryzyko i zgodził się na zapłatę w przypadku osiągnięcia określonego wyniku”. Swoje koszty własne szacuje na 300 tys zł.
kl, Rzeczpospolita
Kilka tygodni temu Tymochowicz, Palikot i rzecznik TR Andrzej Rozenek spotkali się, aby polubownie rozwiązać sprawę. – Szlag mnie trafia, gdy w kampanii mówi o uczciwości w polityce. Dlatego nie odpuszczę, złożę pozew o wypłatę tych pieniędzy – powiedział Tymochowicz.
Tymczasem Rozenek twierdzi, że rozmowy dotyczyły czego innego. – Tymochowicz przedstawił się jako emisariusz szefa SLD Leszka Millera. Tak napisał w esemesach. Ale Miller się potem tego wyparł. Palikot pytał go o to w Sejmie – powiedział i dodał, ze Tymochowicz przedstawił absurdalną propozycję. – Nie wiem, czy to były jego pomysły, czy propozycje Millera, ale były absurdalne. Proponował zawieszenie broni, a w niektórych elementach współpracę podczas kampanii wyborczej.
– Mówiliśmy o tym, że lewica powinna być zjednoczona, ale Miller o tym nie wiedział. Chciałem zapytać Palikota, dlaczego nie pojawił się na sprawie ugodowej, a on przyprowadził Rozenka – bronił się z kolei Tymochowicz. Powiedział też, że w związku z tym w ciągu kilku dni spotka się ze swoim adwokatem. – Od takiego roszczenia muszę wpłacić wadium w wysokości 100 tys. zł, a nie mam takiej sumy. Mam jednak pomysł, jak to ominąć. Najpierw Palikot dostanie pozew na 200 tys. zł. Po ewentualnej wygranej będą kolejne. Jest tylko kłopot dla świadków, bo wtedy muszą się stawiać częściej – podsumował.
Palikot nie chciał komentować sprawy. Powiedział tylko, że „są dziesiątki wypowiedzi Tymochowicza o tym, że wstąpił do TR i pracuje za darmo po raz pierwszy w życiu”. Tymochowicz przyznał, że „nie pobierał wynagrodzenia, bo podjął ryzyko i zgodził się na zapłatę w przypadku osiągnięcia określonego wyniku”. Swoje koszty własne szacuje na 300 tys zł.
kl, Rzeczpospolita