Mocną pozycję ma natomiast chadecka opozycja (CDU-CSU) - 49 proc. poparcia, czyli o 11,5 proc. więcej niż jej rezultat uzyskany w wyborach parlamentarnych we wrześniu ubiegłego roku.
Zwycięstwo SPD w wyborach regionalnych w Bremie, w minioną niedzielę - 43,2 proc. uzyskanych głosów, najwyraźniej nie ma wpływu na preferencje wyborcze na szczeblu federalnym. Bremeński sukces jest w dużym stopniu przypisywany popularności premiera miasta-landu Hennninga Scherfa. Zresztą socjaldemokraci zażądali od kanclerza Schroedera, aby ten trzymał się z boku w kampanii przedwyborczej w Bremie, obawiając się, że jego poparcie może im raczej zaszkodzić niż pomóc.
Według sondażu przeprowadzonego dla "Sterna", jedynie 17 proc. pytanych wierzy, że SPD może wyprowadzić Niemcy z kryzysu. Ponad dwie trzecie (77 proc.) oświadczyło, że nie ma zaufania do partii Schroedera.
Od reelekcji Gerharda Schroedera, we wrześniu 2002 roku, sytuacja gospodarcza kraju wciąż się pogarsza. W zeszłym miesiącu liczba bezrobotnych sięgnęła 4,46 mln. Wzrost gospodarczy kuleje. Berlin musiał także zrezygnować ze swego celu, jakim jest zrównoważenie budżetu do 2006 roku.
Reformy gospodarcze i społeczne zaplanowane przez kanclerza i przedstawione w połowie marca tego roku - tzw. Agenda 2010 - w celu przebudowy państwa socjalnego, spotykają się z silnym oporem, szczególnie ze strony związków zawodowych.
Agenda 2010 przewiduje tak niepopularne kroki, jak ograniczenie wysokości oraz okresu wypłacania zasiłków dla bezrobotnych, liberalizację przepisów o zwalnianiu pracowników w małych zakładach pracy oraz ograniczenia bezpłatnych świadczeń lekarskich i zwiększenia finansowego udziału ubezpieczonych.
Jak zauważa agencja AFP, spadek popularności partii pojawia się na kilka dni przed nadzwyczajnym zjazdem socjaldemokratów, który rozpoczyna się 1 czerwca. SPD ma na nim zdecydować o przyszłości reform. Kanclerz zagroził oponentom, że w przypadku odrzucenia programu reform, partia będzie musiała poszukać innego szefa rządu.
em, pap