Kandydat do PE: Wolne konopie są moim priorytetem

Kandydat do PE: Wolne konopie są moim priorytetem

Dodano:   /  Zmieniono: 
Maciej Kowalski (fot. wolnekonopie.org) 
- Przychód z hektara upraw konopi wynosi ok. 12 tys. zł, przy bardzo niskich nakładach pracy. Drobna zmiana w przepisach i wykorzystanie unijnych dofinansowań do rozwoju przetwórstwa konopi przemysłowych, może stworzyć kilka tysięcy nowych miejsc pracy – mówił w rozmowie z „Wprost” Maciej Kowalski, kandydat do Parlamentu Europejskiego z list Europa Plus Twój Ruch oraz współzałożyciel stowarzyszenia Wolne Konopie.
Mateusz Piotrowski, „Wprost”: Czy w Parlamencie Europejskim będzie pan reprezentować wyłącznie stowarzyszenie Wolne Konopie? 

Maciej Kowalski: Zdecydowanie jest to moim priorytetem. Jednak traktuje to jako jeden z elementów całościowej polityki ruchu. Pokazuję, że hasło "wolne konopie" nie dotyczy wyłącznie marihuany. Pragnę skupić się na gałęzi przemysłu tradycyjnego. Dotyczy to również gruntu energetyki, spraw rolnictwa oraz transportu publicznego.

Społeczeństwo jest podzielone w kwestii marihuany. W jaki sposób zamierza pan przekonywać ludzi, którzy są nieprzychylni jej legalizacji?

W tej sprawie nie widzę konfliktu, ponieważ dialog wygląda jak rozmowa gruszek z pomarańczami. My mówimy o legalizacji marihuany, a przypisuje się nam to, że jesteśmy jej zwolennikami. W tej kwestii należy stworzyć granicę. Przeciwnicy legalizacji mówią o potrzebie kontroli narkotykowej i o zakazie powszechnej dostępności marihuany dla osób niepełnoletnich. Podkreślają fakt zapobiegania narkomanii. Chodzi im o ochronę dzieci przed uzależnieniami, o wszelkie terapie i profilaktykę. Czy marihuana jest legalna czy nie, to jest i pewnie będzie zażywana. Racjonalizacja marihuany i racjonalna polityka narkotykowa jest lepszym wyjściem. Postulaty Wolnych Konopi powszechnie są uznawane za podstawową drogę do zapewnienia bezpieczeństwa. Pokazują to doświadczenia innych państw. 

Mówił pan o wykorzystaniu konopi w innych dziedzinach.

Jestem przedsiębiorcą i zajmuję się pośrednictwem w uprawach konopi przemysłowych. Doświadczam ogromnych barier, które stawiane są przed rolnikami i przedsiębiorcami w tej kwestii. We Francji istnieje cały klaster przetwórstwa konopi przemysłowych. Są to produkty bardzo wysokiej jakości, które zdobywają coraz większą popularność na rynkach innych państw w sektorze budowlanym, przemyśle kosmetycznym czy spożywczym. Z doświadczenia francuskich farmerów wiem, że przychód z hektara upraw konopi wynosi ok. 12 tys. zł, przy bardzo niskich nakładach pracy. Drobna zmiana w przepisach i wykorzystanie unijnych dofinansowań do rozwoju przetwórstwa konopi przemysłowych, może stworzyć kilka tysięcy nowych miejsc pracy. 

Jako reprezentant administracji samorządowej w Brukseli, miałem styczność z rolnikami małorolnymi, którzy nie są w stanie utrzymać się z owoców swojej pracy. Kierunkiem moich działań jest też aktywizacja zawodowa takich osób.  

W takim razie dopłaty bezpośrednie, według pana, nie są skutecznym wyjściem?

W tej kwestii nie należy zbyt wiele oczekiwać od państwa. De facto dopłaty bezpośrednie rozleniwiają rolników. Nie są innowacyjnym narzędziem rozwijającym sektor rolnictwa. Jeśli dopłaty mają pozostać, to koniecznie w Polsce muszą być na takim samym poziomie jak w całej Unii Europejskiej. Nie godzę się z tym, by dopłata do hektara uprawy była tak zróżnicowana. W obecnej sytuacji polski rolnik przestaje być konkurencyjny w stosunku do francuskiego, w tej nie do końca legalnej rywalizacji.