Jeśli pominąć wafle, czekoladę i komiksy, Bruksela jest najnudniejszym miastem w Europie – wynikało z przeprowadzonego kilka lat temu przez Trip Advisor sondażu. W Strasburgu nie lepiej: „Strasznie nudno” – piszą na blogach turyści. Ale to tylko pozory. Zaciąg nowych eurodeputowanych, który wkrótce zajedzie do siedzib europarlamentu w obu tych miastach, będzie miał się gdzie – i za co – bawić.
W dziewięciu pokojach Studio Intime, niewielkiego hoteliku w zakątku Brukseli, dominują dwie tonacje: dyskretna czerwień i przygaszony granat. W jednym z apartamentów wyeksponowano akcenty dalekowschodnie. W innym – lustra na wszystkich ścianach. Cena przystępna – 30 euro za dwie godziny. Hotel Treviso oferuje znacznie wyższy standard, ale za wyższą cenę – do 100 euro za godzinę. Witajcie w brukselskich „pokojach miłości” – tu bije erotyczny puls świata eurokratów. – Stanowią 80 proc. naszych klientów – twierdzi Anne De Schepper, menedżer w hotelu Treviso. – Dzięki Europejczykom zjeżdżającym do Brukseli w ogóle nie doświadczyliśmy kryzysu. Największe obłożenie mamy w porze lunchu, potem wczesnym wieczorem, gdy dobiegają końca godziny pracy biur. Na dobrą zabawę trzeba oczywiście dobrze zarobić. Z tym w europarlamencie nie ma żadnego problemu.
Lenie
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.