- Premier Tusk na tej wizycie się pojawił, otrzymał od młodzieży kwiaty po swoim wystąpieniu i w odruchu serca chciał te kwiaty przekazać Marysi. Marysia nie chciała, no trudno - mówił o wizycie Tuska w gorzowskim liceum Paweł Graś.
O szesnastoletniej Marii Sokołowskiej Polska usłyszała po tym, jak najpierw nazwała Donalda Tuska „zdrajcą narodu polskiego", a potem nie przyjęła od niego kwiatów.
Graś zaznaczył, że Tusk nie "biegł z kwiatami" tylko chciał je przekazać. - Był to bardziej kontekst sytuacyjny. Natomiast o młodych ludzi należy dbać i młodych ludzi należy przekonywać, należy wykorzystywać każdą sytuację, żeby chociażby takiej pani Marysi delikatnie uświadomić, że się myli i że powinna swoje słowa przemyśleć i nad nimi się zastanowić - stwierdził polityk PO.
- Myślę, że ta cała sytuacja, zwłaszcza to, co później wokół jej osoby robią media - i te prawicowe i nie tylko - skłoni ją do przemyśleń na temat poglądów, które zdążyła sobie w tym czasie zbudować - dodał Graś.
RMF FM
Graś zaznaczył, że Tusk nie "biegł z kwiatami" tylko chciał je przekazać. - Był to bardziej kontekst sytuacyjny. Natomiast o młodych ludzi należy dbać i młodych ludzi należy przekonywać, należy wykorzystywać każdą sytuację, żeby chociażby takiej pani Marysi delikatnie uświadomić, że się myli i że powinna swoje słowa przemyśleć i nad nimi się zastanowić - stwierdził polityk PO.
- Myślę, że ta cała sytuacja, zwłaszcza to, co później wokół jej osoby robią media - i te prawicowe i nie tylko - skłoni ją do przemyśleń na temat poglądów, które zdążyła sobie w tym czasie zbudować - dodał Graś.
RMF FM