4 czerwca w Warszawie na placu Zamkowym w Warszawie przemawiał prezydent Stanów Zjednoczonych Barack Obama. Pogroził trochę Rosji. Myśli pan, że Władimir Putin przestraszy się tego gestu?
W żadnym wypadku. Zachód dał Kremlowi zbyt duży kredyt zaufania. Nie rozumiał, że polityka Moskwy po odejściu Borysa Jelcyna była podporządkowana jednemu celowi: żeby stworzyć nowe światowe imperium. I właśnie ten plan się urzeczywistnia. To, co się dzieje na Ukrainie, jest konsekwencją wielu lat działalności Kremla. Na jakąkolwiek reakcję jest już za późno. Pozostaje tylko pytanie, czy Krym będzie rosyjski na zawsze.
A co Europa mogła zrobić?
Gdy zaczęła się ukraińska rewolucja, wiadomo było, że Krym to najsłabsze ogniwo. Zachód mógł zrobić jakiś krok, który nie dopuści do tego skandalu. Gdzie była wtedy ta słynna CIA? Dlaczego nic nie wiedziano o możliwości aneksji półwyspu? Gdzie była zachodnia dyplomacja?
Jako ludzie Wschodu możemy sobie powiedzieć szczerze: Zachodowi trudno rozróżnić Ukrainę od Białorusi czy nawet od Polski. Może dlatego nie był zainteresowany tą rewolucją?
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.