Jak mówił Zbigniew Brzeziński podczas panelu ekspertów w Centrum Strategicznych Studiów Międzynarodowych w Waszyngtonie (CSIS), Chiny na umowie gazowej zyskały więcej niż Rosja, a problemy, które teraz się bagatelizuje, w przyszłości mogą zagrozić tej współpracy.
Uczestnicy spotkania skoncentrowali się na omówieniu relacji Rosji z Chinami po szczycie w Szanghaju i podpisanej tam umowy gazowej. - Stosunki Rosji z UE już znajdują się w ślepej uliczce i widać, że będą się pogarszać - mówił były doradca prezydenta USA ds. bezpieczeństwa. Stąd chęć zacieśnienia współpracy z Chinami.
- Chiny także są zainteresowane wsparciem Rosji, która zapewnia określony stopień stabilności. Ale co, jeśli w kolejnych latach pojawią się nowe możliwości w sferze energetyki - np. ze strony Iranu? Lub nowe możliwości pozyskania surowców energetycznych od Arabii Saudyjskiej? Chiny już mają umowę z Turkmenistanem, którą wyraźnie chcą zachować, i może ona być rozszerzona. Mam takie wrażenie - nie patrząc na to, że ta umowa jest korzystna dla obu stron, ze strategicznego punktu widzenia jest korzystniejsza dla Chin, niż dla Rosji. Chiny zostawiają sobie inne warianty, których w takim stopniu Rosji brak. Nie wiem, jaka była cena tego porozumienia, ale z rozmów z przedstawicielami krajów Azji Centralnej mam wrażenie, że Rosjanom przyszło pójść na poważne ustępstwa - mówił Brzeziński.
- Ale jestem zmuszony przyznać, że we wszystkim, co dotyczy broni jądrowej, Rosja jest globalną potęgą, która jest nam praktycznie równa. Chiny na tej płaszczyźnie nie dorównują ani nam, ani Rosji. Chińczycy w ogóle trzymają się pozycji minimalnego atomowego odstraszania - nawet minimalne uderzenie będzie wystarczało, aby doprowadzić do oczekiwanych przez nich politycznych następstw - podkreślał ekspert.
- Chiny to rosnąca gospodarcza potęga, Rosja taką nie jest - kontynuował Brzeziński. - Rosja to państwo w fazie spadkowej, w najlepszym razie - regionalne gospodarcze mocarstwo, i ten problem staje się dla Rosjan coraz poważniejszym. I nie wykluczone, że ukraińskie "przyłączenie" doprowadzi w efekcie do najcięższych geopolitycznych terytorialnych następstw w całej historii rosyjskiego imperium - stwierdził politolog.
- Chiny mają dostatecznie złe relacje z sąsiadami, ze wzajemnymi pretensjami. Rosjan i innych to niepokoi. Największa część terytorium stracona przez Chiny okazała się trafić w ręce Rosji. Na razie Chińczycy nie podnosili tego problemu otwarcie. Jednak w rozmowach z niektórymi ludźmi - w tym ze mną - mówią o tym dość jednoznacznie. I to problem przyszłości, którego Rosjanie nie mogą zupełnie ignorować. - Twierdzi Brzeziński.
Brzeziński także wskazuje, że głosowanie w ONZ ws. kryzysu na Ukrainie było wskaźnikiem złożoności stosunków Rosji i Chin: - Chiny się wstrzymały - nie poparły Rosji, nie próbowały blokować rezolucji, a to oznacza, że Rosja nie zajmuje głównej pozycji w priorytetach Chin - bardziej liczą się z USA.
W przyszłości, stwierdził politolog, jeśli Rosja zdecyduje się na konflikt z USA, Chiny będą jej nieodzowne - ale wtedy będzie to kosztowało wpływy na Dalekim Wschodzie i oznaczało de facto zgodę na bycie wasalem Chin. - Zauważa Brzeziński.
- Chiny także są zainteresowane wsparciem Rosji, która zapewnia określony stopień stabilności. Ale co, jeśli w kolejnych latach pojawią się nowe możliwości w sferze energetyki - np. ze strony Iranu? Lub nowe możliwości pozyskania surowców energetycznych od Arabii Saudyjskiej? Chiny już mają umowę z Turkmenistanem, którą wyraźnie chcą zachować, i może ona być rozszerzona. Mam takie wrażenie - nie patrząc na to, że ta umowa jest korzystna dla obu stron, ze strategicznego punktu widzenia jest korzystniejsza dla Chin, niż dla Rosji. Chiny zostawiają sobie inne warianty, których w takim stopniu Rosji brak. Nie wiem, jaka była cena tego porozumienia, ale z rozmów z przedstawicielami krajów Azji Centralnej mam wrażenie, że Rosjanom przyszło pójść na poważne ustępstwa - mówił Brzeziński.
- Ale jestem zmuszony przyznać, że we wszystkim, co dotyczy broni jądrowej, Rosja jest globalną potęgą, która jest nam praktycznie równa. Chiny na tej płaszczyźnie nie dorównują ani nam, ani Rosji. Chińczycy w ogóle trzymają się pozycji minimalnego atomowego odstraszania - nawet minimalne uderzenie będzie wystarczało, aby doprowadzić do oczekiwanych przez nich politycznych następstw - podkreślał ekspert.
- Chiny to rosnąca gospodarcza potęga, Rosja taką nie jest - kontynuował Brzeziński. - Rosja to państwo w fazie spadkowej, w najlepszym razie - regionalne gospodarcze mocarstwo, i ten problem staje się dla Rosjan coraz poważniejszym. I nie wykluczone, że ukraińskie "przyłączenie" doprowadzi w efekcie do najcięższych geopolitycznych terytorialnych następstw w całej historii rosyjskiego imperium - stwierdził politolog.
- Chiny mają dostatecznie złe relacje z sąsiadami, ze wzajemnymi pretensjami. Rosjan i innych to niepokoi. Największa część terytorium stracona przez Chiny okazała się trafić w ręce Rosji. Na razie Chińczycy nie podnosili tego problemu otwarcie. Jednak w rozmowach z niektórymi ludźmi - w tym ze mną - mówią o tym dość jednoznacznie. I to problem przyszłości, którego Rosjanie nie mogą zupełnie ignorować. - Twierdzi Brzeziński.
Brzeziński także wskazuje, że głosowanie w ONZ ws. kryzysu na Ukrainie było wskaźnikiem złożoności stosunków Rosji i Chin: - Chiny się wstrzymały - nie poparły Rosji, nie próbowały blokować rezolucji, a to oznacza, że Rosja nie zajmuje głównej pozycji w priorytetach Chin - bardziej liczą się z USA.
W przyszłości, stwierdził politolog, jeśli Rosja zdecyduje się na konflikt z USA, Chiny będą jej nieodzowne - ale wtedy będzie to kosztowało wpływy na Dalekim Wschodzie i oznaczało de facto zgodę na bycie wasalem Chin. - Zauważa Brzeziński.