Na niebie nad Gazą trzy śmigłowce Apache pojawiły się tuż przed południem. W stronę terenowego samochodu al-Rantisiego wystrzeliły co najmniej siedem rakiet. Rannego w nogę lidera Hamasu natychmiast odwieziono do szpitala w Gazie. Trafiło tam też trzech rannych, których stan jest krytyczny. Przed szpitalem zabrało się kilkudziesięciu zwolenników al-Rantisiego, krzycząc "święta wojna będzie trwała".
Izraelski atak nastąpił w chwili, kiedy palestyńskie władze próbują przekonać radykalne ugrupowania, w tym Hamas, do zaprzestania ataków na Izrael. To jedno ze zobowiązań, jakie wziął na siebie premier Mahmud Abbas na zeszłotygodniowym szczycie palestyńsko-izraelsko-amerykańskim w Akabie. Na razie Hamas, Islamski Dżihad i Brygady Męczenników Al-Aksy odrzucają propozycje Abbasa.
Na tym samym szczycie Izraelczycy przyjęli swoje zobowiązania wynikające z planu pokojowego zwanego mapą drogową, a w szczególności obiecali powstrzymywać się od kroków, które utrudnią jego realizację.
Natychmiast po wtorkowej izraelskiej operacji Hamas zapowiedział odwet. "Ta zbrodnia nie ujdzie na sucho. Izrael może się spodziewać surowej kary" - oświadczył jeden z przywódców organizacji Mahmud Zahar.
Pod znakiem zapytania stoją przewidziane na środę rozmowy przywódców Hamasu z szefem egipskiego wywiadu Omarem Sulejmanem, który miał nakłonić Palestyńczyków do zaprzestania antyizraelskich zamachów.
sg, pap