Ja mam bardzo długiego chuja, a on nie [mowa o wicepremierze Jacku Rostowskim] i musi sobie sztukować. Moim warunkiem jest dymisja ministra finansów. I wtedy robimy to, co trzeba – mówi prezes Narodowego Banku Polskiego do ministra spraw wewnętrznych w czasie rozmowy w restauracji Sowa i Przyjaciele. Nie tylko język, jakim się posługuje profesor Marek Belka, jest zaskoczeniem dla słuchaczy, ale przede wszystkim jego rola w tej rozmowie. Belka jawi się w niej jako bezwzględny i niezwykle sprawny gracz polityczny, a nie ponadpartyjny i niezależny szef banku centralnego. W trakcie rozmowy obiecuje, że jako prezes NBP będzie politycznie wspierał rząd i Platformę Obywatelską, w zamian jednak domaga się głowy wicepremiera Rostowskiego, z którym od lat toczy ekonomiczne spory. 10 lat temu Belka był jeszcze premierem rządu SLD, ale od co najmniej czterech lat najbliższym politycznym środowiskiem są dla niego ludzie Platformy Obywatelskiej. To Bronisław Komorowski, kiedy jeszcze był tylko pełniącym obowiązki prezydenta, zaproponował Belce stanowisko szefa banku centralnego. Była to jedna z pierwszych jego ważnych decyzji kadrowych po katastrofie smoleńskiej, w której zginął dotychczasowy prezes NBP Sławomir Skrzypek. Dlaczego p.o. prezydent postawił na jednego z niedawnych liderów SLD? Zbliżały się wybory prezydenckie, a PO, by wygrać, potrzebowała wsparcia elektoratu lewicy.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.