1000 dni w kolonii karnej. Białacki opowiada o więzieniu

1000 dni w kolonii karnej. Białacki opowiada o więzieniu

Dodano:   /  Zmieniono: 
Aleś Bialacki, fot. Wikipedia 
- Mogłem pisać listy. Korespondowałem ze znajomymi, przede wszystkim z żoną i synem. Raz w tygodniu miałem też możliwość, by zadzwonić do żony. Rozmowa mogła trwać 10 minut - opowiada o swoim pobycie w kolonii karnej białoruski opozycjonista Aleś Bialacki. Jak zaznacza, nie "obraził się" za to, że Polska przekazała Białorusi dokumenty, na podstawie których został skazany. - Będę się zajmował tym, czym zajmowałem się przed uwięzieniem. To nie jest żadna tajemnica. Już 20 lat zajmuję się działalnością w dziedzinie obrony praw człowieka i dalej będę to robił - zapewnia.
W kolonii karnej spędził blisko 3 lata. Do wczoraj, kiedy wezwano go do naczelnika zakładu - tam dowiedział się od prokuratora, że w związku z 70. rocznicą wyzwolenia Białorusi od "faszystowskich okupantów" została wprowadzona amnestia, która objęła również Bialackiego. - Więc mnie zwolnili, ale cały czas stoję na stanowisku, że skazano mnie niesłusznie, a zaważyły względy polityczne. - Podkreśla.

 - Muszę zaznaczyć, że nigdy nie napisałem żadnej prośby o ułaskawienie, czy wcześniejsze zwolnienie z kolonii karnej, chociaż wcześniej proponowano mi to jako warunek przedterminowego zakończenia kary. Widać, że nadszedł czas na wypuszczanie więźniów politycznych i mam nadzieję, że po mnie rychło na wolność wyjdą kolejni. Jest ich jeszcze siedmiu. - Dodał opozycjonista.

Bialacki w rozmowie na antenie RMF FM mówił o tym, jak wyglądał jego pobyt w kolonii. - Można to na pewno zrównać z warunkami z więzień z czasów sowieckich. (...) A zwykły rozkład dnia? O 6 pobudka, potem praca. Pracowałem w szwalni, szyłem miedzy innymi rękawice, ale i jakieś inne rzeczy. Po pracy troszeczkę czasu wolnego i o 22 cisza nocna. A jeśli chodzi o odnoszenie się strażników - mają wiele wariantów. Nie zwracać uwagi na więźnia, albo uprzykrzać mu życie. Ja byłem pod specjalnym nadzorem. Nie miałem żadnych kontaktów z ludźmi, z którymi przebywałem w celi. Tych kontaktów nam zabraniali, jeśli ktoś złamał zakaz, był przenoszony do innego oddziału. Ludzie bali się otwarcie ryzykować. Natomiast nieformalnie udawało się bardzo krótko rozmawiać. - Mówił Białorusin i podkreślił, że celi nie dzielił z żadną "wyselekcjonowaną grupą", a z "pospolitymi przestępcami". - Zabójcy, gwałciciele, narkomani, czy sprawcy rozbojów. Pełen zestaw. - Stwierdził.

Bialacki zarysował również wstępnie swoje plany na najbliższą przyszłość, mówiąc, że skoro od 20 lat zajmuje się działalnością w dziedzinie obrony praw człowieka, to nie widzi powodu, by to przerywać. - Główne kierunki naszej pracy, to pomoc osobom politycznie represjonowanym, obserwowanie wyborów. Myślę, że będę też zwracał uwagę na obywatelskie i polityczne prawa obywateli Białorusi i działał na rzecz demokratycznych zmian w naszym kraju. - Dodał.

RMF FM