Zdecydowane osłabienie tempa wzrostu PKB, wysoka stopa bezrobocia, zły stan finansów publicznych i brak postępów strukturalnych - to skutki zejścia na "trzecią drogę" ustrojową, zapoczątkowane tzw. wojną na górze w roku 1990 i obaleniem przez "Solidarność" rządu Hanny Suchockiej w 1993 r. Wszystkie następne rządy traktowały "trzecią drogę" jako właściwy lub co najmniej nieuchronny wybór ustrojowy. Skłaniał do tego charakter polityki gospodarczej krajów Unii Europejskiej, zdominowanej przez tradycje socjaldemokratyczne i przez wysoki stopień interwencjonizmu państwowego. Naturalną konsekwencją "trzeciej drogi" jest powstanie hybrydy ustrojowej oznaczającej istnienie obok siebie (np. we Francji) uprzywilejowanego sektora państwowego i sektora prywatnego, pracującego na utrzymanie sektora publicznego. Cechą krajów "trzeciej drogi" pozostaje wysoka stopa redystrybucji PKB, obniżająca nadmiernym opodatkowaniem stopę inwestycji i utrudniająca zwalczanie bezrobocia.
Zjawiska te w pełni występują w gospodarce polskiej. Utrzymuje się nadal silny (politycznie!) sektor państwowy, pochłaniający fundusze budżetowe. W praktyce wyłączono z gospodarki rynkowej rolnictwo, naśladując w tym zakresie Unię Europejską, ale bez niezbędnych na to nakładów. Rozbudowano nadmiernie świadczenia socjalne. W rezultacie Polska ma najgorszą z możliwych, antywzrostową, antyinwestycyjną strukturę wydatków budżetowych. To prowadzi do najgorszego - do dalszego pogarszania się pozycji gospodarczej i konkurencyjności Polski, także wobec kandydujących do unii sąsiadów.
Wróg publiczny numer jeden
Dramatyzm obecnej sytuacji gospodarczej Polski wiąże się z tym, że nie ma sił politycznych zdolnych do odejścia od rozwiązań ustrojowych pogłębiających dotychczasowe i rodzących nowe zjawiska kryzysowe. Jest to coraz bardziej kwestia opowiedzenia się za gospodarką rynkową lub przeciw niej. Obecnie znaczna część sił politycznych Polski chce, niestety, rozbudowanego, niezwykle kosztownego interwencjonizmu państwowego. Powoduje to obarczanie państwa coraz to nowymi ciężarami, których nie jest ono w stanie udźwignąć. Najważniejszym warunkiem dynamizacji polskiej gospodarki jest jasne, niedwuznaczne samookreślenie się głównych sił społecznych i klasy politycznej po stronie gospodarki rynkowej, regulowanej dobrym i egzekwowanym prawem, a nie nadmierną redystrybucją produktu społecznego, wymuszaną przez ugrupowania polityczne i grupy zawodowe. Jeśli takiego samookreślenia nie będzie, w praktyce przekreślona zostanie możliwość rzeczywistego przełomu ustrojowego, a działania polityki gospodarczej będą ograniczone do powierzchownych korekt dotychczasowego układu. Oznaczałoby to utrzymywanie się zbyt niskiej stopy inwestycji, zbyt wysokich kosztów zatrudnienia i dalsze pogarszanie się konkurencyjności gospodarki w skali europejskiej i światowej.
Gorzkie prawdy
Głębokie zmiany w polityce ustrojowej, alokacyjnej i regulacyjnej wywołają silny opór grup społecznych i zawodowych, dotychczas chronionych parasolem państwowym, odrzucających przy tym reguły gospodarki rynkowej. To jednak trzeba powiedzieć wprost. Polsce niezbędna jest bowiem głęboka restrukturyzacja wsi i rolnictwa, w którym udział w miarę nowoczesnych gospodarstw (a raczej już przedsiębiorstw) farmerskich szacuje się na 10 proc. (180 tys.). To także prawda, że przestarzała jest znakomita część przemysłu, nastawianego przez dziesięciolecia na osiągnięcia "tonażowe" i dziś nie nadającego się nawet do modernizacji. To wreszcie prawda, że wspomniane już finanse publiczne nie służą gospodarce, lecz wyciągają z niej jedynie soki. Świadczy o tym choćby fakt, że ciągle brakuje pieniędzy na inwestycje infrastrukturalne.
Dyrektor i suweren
Polsce potrzebny jest natychmiastowy powrót do przestrzegania pryncypiów efektywności. Trzeba stworzyć warunki ustrojowe sprzyjające racjonalnej alokacji zasobów, racjonalnemu wykorzystaniu potencjału ludzkiego i materialnego, popytowi na innowacje. Na piedestale trzeba postawić osiąganie nadwyżek efektów nad nakładami oraz zysków i ich inwestowanie. Konieczne jest stworzenie klimatu sprzyjającego szybkiemu reagowaniu na zjawiska gospodarcze i szybkiemu podejmowaniu decyzji, a zwłaszcza ich realizacji.
Warunkiem sukcesu jest zmiana funkcji państwa w gospodarce, jego przekształcenie się z dyrektora i szafarza w suwerena tworzącego ustrojowe warunki racjonalnego gospodarowania samodzielnych i odpowiedzialnych podmiotów gospodarczych. Zamiast regulacji administracyjnych potrzebna jest legislacja porządkująca gospodarkę przestrzenną, ochronę środowiska i infrastrukturę sieciową. Oznacza to wycofanie się państwa z roli właściciela i zaprzestanie subwencjonowania różnych dziedzin. Wraz z zaostrzoną egzekucją prawa i zobowiązań jest to główny warunek uzdrowienia finansów
publicznych. Wiąże się to ponadto z koniecznością regionalizacji i samorządności, zaprzepaszczonej wadliwą reformą administracyjno-samorządową z 1999 r. Jest oczywiste, że osiągnięcie istotnych postępów w tych dziedzinach wymaga konsekwentnego zakończenia prywatyzacji odciążającej finanse publiczne.
Prywatna fatamorgana
Polska wieś i rolnictwo są tylko formalnie prywatne. Zakres państwowej regulacji gospodarki rolnej w poprzednim ustroju był tak znaczny, że w praktyce wyłączony został niemal całkowicie mechanizm rynkowy. Oznacza to do dziś ogromne obciążenie finansów publicznych zarówno rozmaitymi formami dopłat i subwencji, jak i przede wszystkim emeryturami rolniczymi. Te ostatnie są bowiem w rzeczywistości zasiłkami socjalnymi. Samo wyłączenie z wydatków budżetowych dopłat do emerytur rolniczych umożliwiłoby zmniejszenie deficytu budżetowego
z 5 proc. do 3 proc. PKB. Nie jest to oczywiście zadanie do wykonania przez rok, ale samo przedsięwzięcie jest nieuchronne. Uzdrowienia finansów nie da się osiągnąć przez kosmetyczne i powierzchowne korekty bez radykalnych zmian w priorytetach i bez warunkujących je przekształceń ustrojowych, zwłaszcza prywatyzacji i likwidacji subwencji. Całkowitej zmianie musi ulec struktura wydatków budżetowych na rzecz zwiększenia nakładów wspomagających rozwój gospodarczy. Wymaga to "odsztywnienia" budżetu, odejścia od przyznawania rozmaitych gwarancji. Socjalna funkcja budżetu powinna zostać radykalnie ograniczona. Nie do przyjęcia jest, że subwencje, dopłaty i przeróżne świadczenia budżetowe stają się głównym przedmiotem zainteresowania społeczeństwa, a stopień ich zaspokajania - czynnikiem decydującym o preferencjach politycznych i wynikach wyborów.
Neoliberalizmu!
Głównym warunkiem dynamizacji polskiej gospodarki w pierwszym dziesięcioleciu XXI w. jest więc zasadnicza zmiana preferencji ustrojowych dominujących w Polsce sił politycznych. Konieczne jest uświadomienie sobie, że "trzeciej drogi" ustrojowej nie uda się utrzymać, że nawet manifest Blaira i Schrödera jest w istocie proklamacją powrotu do gospodarki rynkowej, a nie trwania na zdewaluowanych pozycjach. Wymaga to oczywiście innego poziomu edukacji klasy politycznej, uznania nierówności dochodowej i majątkowej za główny warunek rozwoju i postępu i - paradoksalnie - za przesłankę zwalczania biedy i nędzy. Wymaga to również stworzenia i egzekwowania dobrego, twardego prawa, nie tolerującego wielu dotychczasowych praktyk biznesowych, tworzących zły społeczny klimat wokół gospodarki rynkowej. Przykładem niech będą relacje hipermarketów z poddostawcami, wadliwość lub brak wielu umów, niemal powszechne tolerowanie naruszeń prawa i przepisów porządkowych, zbyt rzadkie stosowanie grzywien czy kar w postaci pracy przymusowej. Czas najwyższy przezwyciężyć alienacyjne, zdezintegrowane społeczeństwo "trzeciej drogi". Czas sobie powiedzieć, że amerykański neoliberalizm znacznie lepiej zintegrował społeczeństwo wokół podstawowych wartości aniżeli socjaldemokratyczna polityka schlebiania wszystkim niezadowolonym.
Zjawiska te w pełni występują w gospodarce polskiej. Utrzymuje się nadal silny (politycznie!) sektor państwowy, pochłaniający fundusze budżetowe. W praktyce wyłączono z gospodarki rynkowej rolnictwo, naśladując w tym zakresie Unię Europejską, ale bez niezbędnych na to nakładów. Rozbudowano nadmiernie świadczenia socjalne. W rezultacie Polska ma najgorszą z możliwych, antywzrostową, antyinwestycyjną strukturę wydatków budżetowych. To prowadzi do najgorszego - do dalszego pogarszania się pozycji gospodarczej i konkurencyjności Polski, także wobec kandydujących do unii sąsiadów.
Wróg publiczny numer jeden
Dramatyzm obecnej sytuacji gospodarczej Polski wiąże się z tym, że nie ma sił politycznych zdolnych do odejścia od rozwiązań ustrojowych pogłębiających dotychczasowe i rodzących nowe zjawiska kryzysowe. Jest to coraz bardziej kwestia opowiedzenia się za gospodarką rynkową lub przeciw niej. Obecnie znaczna część sił politycznych Polski chce, niestety, rozbudowanego, niezwykle kosztownego interwencjonizmu państwowego. Powoduje to obarczanie państwa coraz to nowymi ciężarami, których nie jest ono w stanie udźwignąć. Najważniejszym warunkiem dynamizacji polskiej gospodarki jest jasne, niedwuznaczne samookreślenie się głównych sił społecznych i klasy politycznej po stronie gospodarki rynkowej, regulowanej dobrym i egzekwowanym prawem, a nie nadmierną redystrybucją produktu społecznego, wymuszaną przez ugrupowania polityczne i grupy zawodowe. Jeśli takiego samookreślenia nie będzie, w praktyce przekreślona zostanie możliwość rzeczywistego przełomu ustrojowego, a działania polityki gospodarczej będą ograniczone do powierzchownych korekt dotychczasowego układu. Oznaczałoby to utrzymywanie się zbyt niskiej stopy inwestycji, zbyt wysokich kosztów zatrudnienia i dalsze pogarszanie się konkurencyjności gospodarki w skali europejskiej i światowej.
Gorzkie prawdy
Głębokie zmiany w polityce ustrojowej, alokacyjnej i regulacyjnej wywołają silny opór grup społecznych i zawodowych, dotychczas chronionych parasolem państwowym, odrzucających przy tym reguły gospodarki rynkowej. To jednak trzeba powiedzieć wprost. Polsce niezbędna jest bowiem głęboka restrukturyzacja wsi i rolnictwa, w którym udział w miarę nowoczesnych gospodarstw (a raczej już przedsiębiorstw) farmerskich szacuje się na 10 proc. (180 tys.). To także prawda, że przestarzała jest znakomita część przemysłu, nastawianego przez dziesięciolecia na osiągnięcia "tonażowe" i dziś nie nadającego się nawet do modernizacji. To wreszcie prawda, że wspomniane już finanse publiczne nie służą gospodarce, lecz wyciągają z niej jedynie soki. Świadczy o tym choćby fakt, że ciągle brakuje pieniędzy na inwestycje infrastrukturalne.
Dyrektor i suweren
Polsce potrzebny jest natychmiastowy powrót do przestrzegania pryncypiów efektywności. Trzeba stworzyć warunki ustrojowe sprzyjające racjonalnej alokacji zasobów, racjonalnemu wykorzystaniu potencjału ludzkiego i materialnego, popytowi na innowacje. Na piedestale trzeba postawić osiąganie nadwyżek efektów nad nakładami oraz zysków i ich inwestowanie. Konieczne jest stworzenie klimatu sprzyjającego szybkiemu reagowaniu na zjawiska gospodarcze i szybkiemu podejmowaniu decyzji, a zwłaszcza ich realizacji.
Warunkiem sukcesu jest zmiana funkcji państwa w gospodarce, jego przekształcenie się z dyrektora i szafarza w suwerena tworzącego ustrojowe warunki racjonalnego gospodarowania samodzielnych i odpowiedzialnych podmiotów gospodarczych. Zamiast regulacji administracyjnych potrzebna jest legislacja porządkująca gospodarkę przestrzenną, ochronę środowiska i infrastrukturę sieciową. Oznacza to wycofanie się państwa z roli właściciela i zaprzestanie subwencjonowania różnych dziedzin. Wraz z zaostrzoną egzekucją prawa i zobowiązań jest to główny warunek uzdrowienia finansów
publicznych. Wiąże się to ponadto z koniecznością regionalizacji i samorządności, zaprzepaszczonej wadliwą reformą administracyjno-samorządową z 1999 r. Jest oczywiste, że osiągnięcie istotnych postępów w tych dziedzinach wymaga konsekwentnego zakończenia prywatyzacji odciążającej finanse publiczne.
Prywatna fatamorgana
Polska wieś i rolnictwo są tylko formalnie prywatne. Zakres państwowej regulacji gospodarki rolnej w poprzednim ustroju był tak znaczny, że w praktyce wyłączony został niemal całkowicie mechanizm rynkowy. Oznacza to do dziś ogromne obciążenie finansów publicznych zarówno rozmaitymi formami dopłat i subwencji, jak i przede wszystkim emeryturami rolniczymi. Te ostatnie są bowiem w rzeczywistości zasiłkami socjalnymi. Samo wyłączenie z wydatków budżetowych dopłat do emerytur rolniczych umożliwiłoby zmniejszenie deficytu budżetowego
z 5 proc. do 3 proc. PKB. Nie jest to oczywiście zadanie do wykonania przez rok, ale samo przedsięwzięcie jest nieuchronne. Uzdrowienia finansów nie da się osiągnąć przez kosmetyczne i powierzchowne korekty bez radykalnych zmian w priorytetach i bez warunkujących je przekształceń ustrojowych, zwłaszcza prywatyzacji i likwidacji subwencji. Całkowitej zmianie musi ulec struktura wydatków budżetowych na rzecz zwiększenia nakładów wspomagających rozwój gospodarczy. Wymaga to "odsztywnienia" budżetu, odejścia od przyznawania rozmaitych gwarancji. Socjalna funkcja budżetu powinna zostać radykalnie ograniczona. Nie do przyjęcia jest, że subwencje, dopłaty i przeróżne świadczenia budżetowe stają się głównym przedmiotem zainteresowania społeczeństwa, a stopień ich zaspokajania - czynnikiem decydującym o preferencjach politycznych i wynikach wyborów.
Neoliberalizmu!
Głównym warunkiem dynamizacji polskiej gospodarki w pierwszym dziesięcioleciu XXI w. jest więc zasadnicza zmiana preferencji ustrojowych dominujących w Polsce sił politycznych. Konieczne jest uświadomienie sobie, że "trzeciej drogi" ustrojowej nie uda się utrzymać, że nawet manifest Blaira i Schrödera jest w istocie proklamacją powrotu do gospodarki rynkowej, a nie trwania na zdewaluowanych pozycjach. Wymaga to oczywiście innego poziomu edukacji klasy politycznej, uznania nierówności dochodowej i majątkowej za główny warunek rozwoju i postępu i - paradoksalnie - za przesłankę zwalczania biedy i nędzy. Wymaga to również stworzenia i egzekwowania dobrego, twardego prawa, nie tolerującego wielu dotychczasowych praktyk biznesowych, tworzących zły społeczny klimat wokół gospodarki rynkowej. Przykładem niech będą relacje hipermarketów z poddostawcami, wadliwość lub brak wielu umów, niemal powszechne tolerowanie naruszeń prawa i przepisów porządkowych, zbyt rzadkie stosowanie grzywien czy kar w postaci pracy przymusowej. Czas najwyższy przezwyciężyć alienacyjne, zdezintegrowane społeczeństwo "trzeciej drogi". Czas sobie powiedzieć, że amerykański neoliberalizm znacznie lepiej zintegrował społeczeństwo wokół podstawowych wartości aniżeli socjaldemokratyczna polityka schlebiania wszystkim niezadowolonym.
Więcej możesz przeczytać w 25/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.