Rodzina skonsolidowana
Kiedy na zlecenie Amerykańskiego Biura ds. Kobiet pytano 250 tys. Amerykanek, co najczęściej chciałyby zmienić w swoim życiu, aż 65 proc. odpowiedziało, że chciałyby przestać pracować i zająć się domem. Aż 71 proc. kobiet badanych przez Pentor przyznaje, że najważniejsze jest dla nich udane życie rodzinne i udane dzieci. Na razie w Polsce tylko 19 proc. kobiet gotowych jest porzucić pracę, aby poświęcić się rodzinie. Z badań przeprowadzonych przez wiedeński Instytut Nauki o Człowieku wynika natomiast, że 42 proc. Polaków aprobuje tradycyjny podział ról w małżeństwie, wedle którego jedynie mąż pracuje, a żona zajmuje się prowadzeniem domu i wychowywaniem dzieci. Kolejne 22 proc. akceptuje pracę zawodową kobiet, ale pod warunkiem że więcej czasu i uwagi poświęcą domowi niż pracy. Zwolennikami modelu rodziny, w której pracują oboje małżonkowie, jest 35 proc. Polaków. W badaniach OBOP 55 proc. ankietowanych deklarowało, że kobieta powinna być przede wszystkim matką i żoną. Z kolei 72 proc. respondentów CBOS uważa że dziecko powinno pozostawać pod opieką niepracującej matki co najmniej do trzeciego roku życia (22 proc. opowiada się za wydłużeniem tego okresu do momentu, aż dziecko pójdzie do szkoły). W 2001 r. karierę zawodową na rzecz wychowywania dzieci i prowadzenia domu porzuciło 61 tys. Polek z wyższym wykształceniem.
W ankiecie przeprowadzonej przez niemiecki tygodnik "Focus" 60 proc. kobiet między czternastym a czterdziestym rokiem życia stwierdziło, iż wolałoby się zajmować domem niż robić karierę zawodową. Nawet w wyemancypowanej Szwecji - jak wynika z raportu OCED - aż 41 proc. matek chce wychowywać swoje dzieci w domu. - Obecnie kobieta decydująca się na urodzenie dziecka jest już na tyle dojrzała, by przestać się przejmować tym, że musi zrobić karierę zawodową - uważa prof. Renata Siemieńska, socjolog z Uniwersytetu Warszawskiego. - W liberalnej gospodarce zasada równości szans jest standardem, kobiety nie muszą więc sprawdzać, czy równe szanse rzeczywiście istnieją. Te, które mają ochotę ścigać się z mężczyznami o stanowiska, mogą to oczywiście robić. Pozostałe mogą się poświęcić rodzinie - bez poczucia, że się w ten sposób społecznie degradują - mówi Katarzyna Hamer, psycholog społeczny z Instytutu Psychologii i Socjologii Polskiej Akademii Nauk.
Rozmontowywanie rodziny
"Gdzieś u zarania historii ludzie dokonali wynalazku, który polegał na tym, że mężczyźni zaczęli przynosić pożywienie kobietom i swojemu potomstwu. Tak powstała znana dzisiaj rodzina" - napisała antropolog Margaret Mead. Wynalazek ten, równie przełomowy jak koło, pełnił swe użyteczne funkcje przez wiele stuleci. Zmieniła to dopiero rewolucja przemysłowa, która rodzinę - jak mawia historyk Paul Johnson - uprzemysłowiła (stworzyła ona nową grupę społeczną - "kobiety fabryczne"). Stało się tak dlatego, że w drugiej połowie XIX wieku nowych miejsc pracy w przemyśle przybywało dwa razy szybciej niż mających jakiekolwiek kwalifikacje mężczyzn. Dlatego już nie tylko do zakładów włókienniczych, ale nawet do hut masowo przyjmowano kobiety. W latach 1850-1900 ich zatrudnienie w przemyśle podwajało się co pięć lat. Efekt był taki, że model tradycyjnej rodziny pielęgnowały właściwie tylko wyższe klasy społeczne.
Swój udział w rozmontowywaniu rodziny miały na początku XX wieku związki zawodowe, które zaczęły bronić prawa kobiet do "godnej pracy", bo dzięki temu zyskiwały wierną klientelę. Począwszy od lat 60. XX wieku tradycyjną rodzinę zaczął rozmontowywać ruch feministyczny. W 1966 r. powstała w Stanach Zjednoczonych NOW (National Organization for Women), organizacja stawiająca sobie za cel "równouprawnienie kobiet w miejscu pracy" (de facto było to równoupośledzenie). Wyzwolone kobiety zaczęły na dobre rywalizować z mężczyznami na rynku pracy, na czym cierpiała rodzina.
"Równouprawnienie płci", które propagandowo głosił tzw. realny socjalizm, choć nigdy go nie zrealizował, na szczęście nie doprowadziło do powstania "socjalistycznej rodziny". - Aktywizacja zawodowa kobiet dokonała się po wojnie bez ich inicjatywy. Podtrzymano tradycyjny wzór, dorzucając jedną nową cegiełkę: kobieta nadal miała być ostoją rodziny, ale musiała też pracować jak mężczyzna - mówi doc. Anna Titkow, kierownik Pracowni Badań nad Kobietami i Rodziną IFiS PAN. Nie pracujące dotychczas w większości kobiety były w pracy bardziej uległe od mężczyzn, mniej skore do protestów i można je było zatrudniać na najgorzej płatnych posadach.
Rodzina rynkowa
Prof. Francis Fukuyama, amerykański socjolog i politolog, twierdzi, że w epoce postindrustralnej to rodzina, a nie jednostka jest najważniejszym podmiotem na rynku. Więzi rodzinne będą stanowiły społeczny i ekonomiczny kapitał. Rodziny staną się rodzajem teamu lub przedsiębiorstwa, w którym jedno z małżonków będzie działało na zewnątrz, drugie zaś - wewnątrz związku. Dzieci wychowane w tradycyjnych domach będą lepiej przygotowane do życia i do konkurowania.
Ann Huffman i Stephanie Payne z Texas A&M University, które badały rodziny amerykańskich żołnierzy stacjonujących w Niemczech, stwierdziły, że "współczesne społeczeństwo nie zaakceptowało ojców zajmujących się dziećmi i domem. Ludzie nadal uważają, że skoro u zarania dziejów wymyślono podział ról w małżeństwie, nie ma sensu tego zmieniać".
Agnieszka Sijka
Pełny tekst ukaże się w najnowszym, 26 numerze tygodnika "Wprost". W sprzedaży od poniedziałku, 23 czerwca.
W numerze także:
Loża pretendentów (Tydzień temu ogłosiliśmy Listę 100 Najbogatszych Polaków. Teraz ciąg dalszy naszego rankingu - 25 kandydatów na wejście do przyszłorocznego spisu).
Garnizon gangsterów (Rezydenci gangów i handlarze narkotyków rządzą jednostkami wojskowymi).