Rozmowa z JERZYM OSIATYŃSKIM, posłem Unii Wolności, ministrem finansów w rządzie Hanny Suchockiej
Wprost: - Czy weto prezydenta do jednej z ustaw podatkowych to koniec "ery Balcerowicza", czy też jedynie porażka reformatorów?
Jerzy Osiatyński: - Krucjata podatkowa, którą wicepremier Balcerowicz podjął przeszło półtora roku temu, dalej trwa. Do ustaw podatkowych i tak wrócimy w styczniu - przecież rozwiązania proponowane na przyszły rok miały być przejściowe. Daleko więc jeszcze do końca walki o poprawę systemu podatkowego i dlatego przedwczesne jest mówienie o wygranych i przegranych. Piłka dalej jest w grze.
- "Rozerwanie związku między ustawami podatkowymi spowodowałoby chaos prawny i nikt odpowiedzialny nie mógłby wtedy wziąć odpowiedzialności za system podatkowy" - czy mówiąc to, Leszek Balcerowicz miał rację?
- Miał rację. Te ustawy stanowią pewną całość. Związek dotyczy co najmniej dwóch rzeczy: opodatkowania zysków przedsiębiorców i odpisów amortyzacyjnych. Osoby prawne, a więc na przykład spółki, będą płaciły wyraźnie niższą stopę podatku niż dwa miliony przedsiębiorców rozliczających się - tak jak pozostali obywatele - w ramach PIT. Różnice nie będą jednak aż tak wielkie, bowiem znaczna część tych przedsiębiorców płaci podatek zryczałtowany i zawsze była inaczej traktowana niż podmioty zarejestrowane jako spółki. Rozwiązania dotkną więc w zasadzie tylko ok. 50 tys. podatników prowadzących działalność gospodarczą, którzy płacą najwyższy 40-procentowy podatek, podczas gdy firmy tylko 30-procentowy. Całkowicie inne będą natomiast możliwości odpisów amortyzacyjnych dla przedsiębiorców rozliczających się w ramach CIT czy PIT.
- A to już mocne uderzenie w tych, którzy zapłacą więcej.
- Problem można rozwiązać poprzez odpowiednie rozporządzenie ministra finansów, jednak może ono zostać zaskarżone jako niekonstytucyjne. Wtedy Trybunał Konstytucyjny da Sejmowi 18 miesięcy na naprawienie stanu prawnego. To więcej niż potrzebujemy, bo w styczniu - jak wspomniałem - po zakończeniu prac nad budżetem zostaną wznowione prace nad ustawami podatkowymi.
- Czyli kolejny kruczek regulaminowo-prawny w sprawie podatków?
- Nie, istnieje przecież możliwość wydawania rozporządzeń. W przeciwnym razie będziemy mieli do czynienia z niekonstytucyjnym zróżnicowaniem podmiotów, które prowadzą działalność gospodarczą, a będą korzystać z różnych zasad odpisów amortyzacyjnych
- "Według moich ekspertów, z prof. Markiem Belką na czele, moja decyzja jest neutralna dla przyszłorocznego budżetu, nie komplikuje prac nad nim" - tłumaczy prezydent. Zgadza się pan z tą opinią?
- To prawda i zarazem nieprawda. Prawda z punktu widzenia rachunków dla budżetu na rok 2000. Jeśli jednak patrzeć na budżet dynamicznie i rozpatrywać zyskowność podmiotów gospodarczych w następnych kilku latach, a także jeśli zgodzić się, że nowy system podatkowy może zapewnić naszej gospodarce wyższą dynamikę rozwoju, ta decyzja nie będzie obojętna. Jeżeli w jej efekcie nie nastąpi przyspieszenie, na które liczymy, odbędzie się to z uszczerbkiem dla dochodów państwa w następnych latach.
- A więc weto może zwolnić tempo gospodarcze...
- Gdybym na chwilę zdjął kapelusz polityka i przywdział togę profesorską, powiedziałbym, że stawki podatkowe prawdopodobnie przełożą się na stopę wzrostu. Prawdopodobnie, a nie na pewno i tylko wtedy, gdy spełnione będą jeszcze inne warunki: zahamowanie inflacji, szybsza prywatyzacja, zniesienie barier przedsiębiorczości, takich jak koncesje i podobne ograniczenia. Natomiast oczekiwanie, że sama obniżka stawek podatkowych spowoduje ożywienie gospodarcze, nie jest uzasadnione. Można oczywiście powiedzieć, że poseł Leszek Miller czy ja wpływamy pośrednio na tworzenie miejsc pracy, bo jesteśmy w grupie najwyżej zarabiających i wydając więcej pieniędzy na usługi, powodujemy, że zatrudnienie w usługach rośnie. Jednak osoby najlepiej zarabiające - w przeciwieństwie do tych zarabiających mniej - wydają na konsumpcję mniejszy odsetek dochodów i konsumują więcej artykułów z importu.
- Prezydent miał więc rację, wetując ustawę o PIT?
- Przedstawiam tylko argumenty trochę osłabiające retorykę naszego koalicyjnego stanowiska. Pamiętajmy, że dziś naszym problemem nie jest brak oszczędności czy płynności w systemie bankowym, ale brak rynków zbytu, zwłaszcza po załamaniu się rynków wschodnich i przy naszej małej konkurencyjności na rynkach zachodnich.
- "Jeśli weto prezydenta nie wywoła destabilizacji sceny politycznej, wówczas po krótkookresowym wahaniu kursu złotego sytuacja wróci do normy" - uważa Bogusław Grabowski z Rady Polityki Pieniężnej. Czy rzeczywiście złotówka wróci szybko do normy?
- Polski rynek walutowy jest płytki i zbyt mocno odbijamy na nim polityczną piłeczkę. Przy tej płytkości bardzo łatwo jest pobudzić ruchy spekulacyjne. Teraz trzeba robić wszystko, by rynek uspokoić i przypomnieć, że fundamenty gospodarki są zdrowe. Nie ma powodów do innych gwałtownych skoków niż ruchy spekulacyjne wywołane po części politycznymi wypowiedziami.
- "Jeśli nie wprowadzimy zmian w tym roku, w przyszłym może to być niemożliwe, choćby dlatego, że porozumienie, jakie koalicjanci zawarli w tej sprawie, jest bardzo kruche" - twierdzi z kolei Witold Orłowski z Niezależnego Ośrodka Badań Ekonomicznych.
- Nie mogę dziś przewidzieć, jak przebiegnie następna koalicyjna dyskusja o podatkach. Wiem jednak, że ostatnia debata poprawiła współpracę między naszymi partiami. Każdy z koalicjantów jest na swój sposób zainteresowany wprowadzeniem reformy podatków i przez jakiś czas to przekonanie się utrzyma.
- AWS zgodzi się ponownie na likwidację ulg, a UW na system prorodzinny i koalicja jak jeden mąż stanie do ponownej walki o podatki?
- No cóż, ja sam nie jestem przekonany do proponowanego przez AWS "systemu prorodzinnego". Uważam, że te ulgi powinny być zapisane w ustawie o zasiłkach, a nie o podatkach. Trzeba też pamiętać, że koalicja bywa, niestety, osłabiana przez partyzanckie wrzucanie do Sejmu przygotowanych przez posłów AWS projektów ustaw niebezpiecznych dla równowagi finansowej państwa. Tak było z wydłużeniem urlopów macierzyńskich, wolnymi sobotami, czy 40-godzinnym tygodniem pracy.
- "Decyzja prezydenta wzmocni koalicję, bo udowodni grupie posłów z Unii Wolności, którzy myśleli o koalicji z SLD, jak trudny byłby to koalicjant. Myślę, że długo nie będą mówić o możliwości nowego sojuszu" - to z kolei opinia Mariana Krzaklewskiego. Nie zerka pan już w stronę SLD?
- Sojusz UW z SLD to wydumany problem kolegów z Akcji Wyborczej Solidarność, a zwłaszcza z ZChN. Pytanie o zmianę koalicji świadczy o nieznajomości arytmetyki politycznej. W tym Sejmie nie jest możliwa żadna inna koalicja, a jeśli patrzeć na sondaże, to być może w przyszłym parlamencie sojuszowi żadna koalicja nie będzie potrzebna. Koledzy z AWS wypuszczają co jakiś czas balon, który ma przysłonić prawdziwe problemy i za jego pomocą próbują rozgrywać koalicyjne spory. Czym innym jest bowiem przymierze z SLD, a czym innym niezbędne porozumienie w sprawach fundamentalnych dla państwa, takich jak polityka zagraniczna, nasza obecność w NATO czy negocjacje z Unią Europejską.
- "Pierwszy raz okazało się, że dla prezydenta wyborcze poparcie SLD jest istotniejsze od gospodarczego interesu państwa" - to zdanie posła Andrzeja Potockiego, rzecznika UW. Jak w tej sytuacji szukać ponadpartyjnego porozumienia?
- Myślę, że w wypowiedzi rzecznika mojego klubu przebija nuta zawiedzionych oczekiwań. Kiedy jednak opadnie kurz po bitwie podatkowej, okaże się, że to my sami zafundowaliśmy prezydentowi wielki, trwający tydzień show. To my postawiliśmy go w pozycji jedynej osoby, która rozstrzyga o losach Polski. Jestem przekonany, że nikt nie mógł przygotować Aleksandrowi Kwaśniewskiemu lepszej kampanii wyborczej...
- Więc jednak decyzja polityczna...
- Każdy polityk waży swoje decyzje z punktu wiedzenia interesu politycznego. Decyzja podjęta przez AWS-UW o reformie podatkowej w takim kształcie była decyzją polityczną. Prezydent Kwaśniewski opowiedział się za większym zróżnicowaniem systemu podatkowego, co jest wyborem politycznym, podobnie jak naszej koalicji, ale idącym w inną stronę. Niezależnie od tego, jest dla mnie oczywiste, że Kwaśniewski, wetując ustawę o PIT, myślał również o kampanii prezydenckiej. Każdy by to zrobił na jego miejscu. Wskazał też na wątpliwości konstytucyjne...
- A zatem miał rację, mówiąc: "Gdybym podjął inną decyzję, popełniłbym ogromny błąd, który uniemożliwiłby mi reagowanie na takie naruszanie procedur i prawa, do jakiego doszło w wypadku ustawy o podatku od osób fizycznych"?
- Nie wszyscy, nawet w koalicji, byli zachwyceni "fortelem Kracika". Fortel godził w podstawy parlamentaryzmu, tak samo jak postępowanie posła SLD Macieja Manickiego. To Manicki przyszedł na posiedzenie Komisji Finansów Publicznych obłożony materiałami wybuchowymi i jak polityczny terrorysta porozkładał je na podłodze, my zaś w zdenerwowaniu postanowiliśmy te granaty zdetonować. Okazało się jednak, że przy okazji zagroziliśmy wysadzeniem w powietrze fundamentalnych zasad parlamentaryzmu. Nie wiem, czy było warto.
Jerzy Osiatyński: - Krucjata podatkowa, którą wicepremier Balcerowicz podjął przeszło półtora roku temu, dalej trwa. Do ustaw podatkowych i tak wrócimy w styczniu - przecież rozwiązania proponowane na przyszły rok miały być przejściowe. Daleko więc jeszcze do końca walki o poprawę systemu podatkowego i dlatego przedwczesne jest mówienie o wygranych i przegranych. Piłka dalej jest w grze.
- "Rozerwanie związku między ustawami podatkowymi spowodowałoby chaos prawny i nikt odpowiedzialny nie mógłby wtedy wziąć odpowiedzialności za system podatkowy" - czy mówiąc to, Leszek Balcerowicz miał rację?
- Miał rację. Te ustawy stanowią pewną całość. Związek dotyczy co najmniej dwóch rzeczy: opodatkowania zysków przedsiębiorców i odpisów amortyzacyjnych. Osoby prawne, a więc na przykład spółki, będą płaciły wyraźnie niższą stopę podatku niż dwa miliony przedsiębiorców rozliczających się - tak jak pozostali obywatele - w ramach PIT. Różnice nie będą jednak aż tak wielkie, bowiem znaczna część tych przedsiębiorców płaci podatek zryczałtowany i zawsze była inaczej traktowana niż podmioty zarejestrowane jako spółki. Rozwiązania dotkną więc w zasadzie tylko ok. 50 tys. podatników prowadzących działalność gospodarczą, którzy płacą najwyższy 40-procentowy podatek, podczas gdy firmy tylko 30-procentowy. Całkowicie inne będą natomiast możliwości odpisów amortyzacyjnych dla przedsiębiorców rozliczających się w ramach CIT czy PIT.
- A to już mocne uderzenie w tych, którzy zapłacą więcej.
- Problem można rozwiązać poprzez odpowiednie rozporządzenie ministra finansów, jednak może ono zostać zaskarżone jako niekonstytucyjne. Wtedy Trybunał Konstytucyjny da Sejmowi 18 miesięcy na naprawienie stanu prawnego. To więcej niż potrzebujemy, bo w styczniu - jak wspomniałem - po zakończeniu prac nad budżetem zostaną wznowione prace nad ustawami podatkowymi.
- Czyli kolejny kruczek regulaminowo-prawny w sprawie podatków?
- Nie, istnieje przecież możliwość wydawania rozporządzeń. W przeciwnym razie będziemy mieli do czynienia z niekonstytucyjnym zróżnicowaniem podmiotów, które prowadzą działalność gospodarczą, a będą korzystać z różnych zasad odpisów amortyzacyjnych
- "Według moich ekspertów, z prof. Markiem Belką na czele, moja decyzja jest neutralna dla przyszłorocznego budżetu, nie komplikuje prac nad nim" - tłumaczy prezydent. Zgadza się pan z tą opinią?
- To prawda i zarazem nieprawda. Prawda z punktu widzenia rachunków dla budżetu na rok 2000. Jeśli jednak patrzeć na budżet dynamicznie i rozpatrywać zyskowność podmiotów gospodarczych w następnych kilku latach, a także jeśli zgodzić się, że nowy system podatkowy może zapewnić naszej gospodarce wyższą dynamikę rozwoju, ta decyzja nie będzie obojętna. Jeżeli w jej efekcie nie nastąpi przyspieszenie, na które liczymy, odbędzie się to z uszczerbkiem dla dochodów państwa w następnych latach.
- A więc weto może zwolnić tempo gospodarcze...
- Gdybym na chwilę zdjął kapelusz polityka i przywdział togę profesorską, powiedziałbym, że stawki podatkowe prawdopodobnie przełożą się na stopę wzrostu. Prawdopodobnie, a nie na pewno i tylko wtedy, gdy spełnione będą jeszcze inne warunki: zahamowanie inflacji, szybsza prywatyzacja, zniesienie barier przedsiębiorczości, takich jak koncesje i podobne ograniczenia. Natomiast oczekiwanie, że sama obniżka stawek podatkowych spowoduje ożywienie gospodarcze, nie jest uzasadnione. Można oczywiście powiedzieć, że poseł Leszek Miller czy ja wpływamy pośrednio na tworzenie miejsc pracy, bo jesteśmy w grupie najwyżej zarabiających i wydając więcej pieniędzy na usługi, powodujemy, że zatrudnienie w usługach rośnie. Jednak osoby najlepiej zarabiające - w przeciwieństwie do tych zarabiających mniej - wydają na konsumpcję mniejszy odsetek dochodów i konsumują więcej artykułów z importu.
- Prezydent miał więc rację, wetując ustawę o PIT?
- Przedstawiam tylko argumenty trochę osłabiające retorykę naszego koalicyjnego stanowiska. Pamiętajmy, że dziś naszym problemem nie jest brak oszczędności czy płynności w systemie bankowym, ale brak rynków zbytu, zwłaszcza po załamaniu się rynków wschodnich i przy naszej małej konkurencyjności na rynkach zachodnich.
- "Jeśli weto prezydenta nie wywoła destabilizacji sceny politycznej, wówczas po krótkookresowym wahaniu kursu złotego sytuacja wróci do normy" - uważa Bogusław Grabowski z Rady Polityki Pieniężnej. Czy rzeczywiście złotówka wróci szybko do normy?
- Polski rynek walutowy jest płytki i zbyt mocno odbijamy na nim polityczną piłeczkę. Przy tej płytkości bardzo łatwo jest pobudzić ruchy spekulacyjne. Teraz trzeba robić wszystko, by rynek uspokoić i przypomnieć, że fundamenty gospodarki są zdrowe. Nie ma powodów do innych gwałtownych skoków niż ruchy spekulacyjne wywołane po części politycznymi wypowiedziami.
- "Jeśli nie wprowadzimy zmian w tym roku, w przyszłym może to być niemożliwe, choćby dlatego, że porozumienie, jakie koalicjanci zawarli w tej sprawie, jest bardzo kruche" - twierdzi z kolei Witold Orłowski z Niezależnego Ośrodka Badań Ekonomicznych.
- Nie mogę dziś przewidzieć, jak przebiegnie następna koalicyjna dyskusja o podatkach. Wiem jednak, że ostatnia debata poprawiła współpracę między naszymi partiami. Każdy z koalicjantów jest na swój sposób zainteresowany wprowadzeniem reformy podatków i przez jakiś czas to przekonanie się utrzyma.
- AWS zgodzi się ponownie na likwidację ulg, a UW na system prorodzinny i koalicja jak jeden mąż stanie do ponownej walki o podatki?
- No cóż, ja sam nie jestem przekonany do proponowanego przez AWS "systemu prorodzinnego". Uważam, że te ulgi powinny być zapisane w ustawie o zasiłkach, a nie o podatkach. Trzeba też pamiętać, że koalicja bywa, niestety, osłabiana przez partyzanckie wrzucanie do Sejmu przygotowanych przez posłów AWS projektów ustaw niebezpiecznych dla równowagi finansowej państwa. Tak było z wydłużeniem urlopów macierzyńskich, wolnymi sobotami, czy 40-godzinnym tygodniem pracy.
- "Decyzja prezydenta wzmocni koalicję, bo udowodni grupie posłów z Unii Wolności, którzy myśleli o koalicji z SLD, jak trudny byłby to koalicjant. Myślę, że długo nie będą mówić o możliwości nowego sojuszu" - to z kolei opinia Mariana Krzaklewskiego. Nie zerka pan już w stronę SLD?
- Sojusz UW z SLD to wydumany problem kolegów z Akcji Wyborczej Solidarność, a zwłaszcza z ZChN. Pytanie o zmianę koalicji świadczy o nieznajomości arytmetyki politycznej. W tym Sejmie nie jest możliwa żadna inna koalicja, a jeśli patrzeć na sondaże, to być może w przyszłym parlamencie sojuszowi żadna koalicja nie będzie potrzebna. Koledzy z AWS wypuszczają co jakiś czas balon, który ma przysłonić prawdziwe problemy i za jego pomocą próbują rozgrywać koalicyjne spory. Czym innym jest bowiem przymierze z SLD, a czym innym niezbędne porozumienie w sprawach fundamentalnych dla państwa, takich jak polityka zagraniczna, nasza obecność w NATO czy negocjacje z Unią Europejską.
- "Pierwszy raz okazało się, że dla prezydenta wyborcze poparcie SLD jest istotniejsze od gospodarczego interesu państwa" - to zdanie posła Andrzeja Potockiego, rzecznika UW. Jak w tej sytuacji szukać ponadpartyjnego porozumienia?
- Myślę, że w wypowiedzi rzecznika mojego klubu przebija nuta zawiedzionych oczekiwań. Kiedy jednak opadnie kurz po bitwie podatkowej, okaże się, że to my sami zafundowaliśmy prezydentowi wielki, trwający tydzień show. To my postawiliśmy go w pozycji jedynej osoby, która rozstrzyga o losach Polski. Jestem przekonany, że nikt nie mógł przygotować Aleksandrowi Kwaśniewskiemu lepszej kampanii wyborczej...
- Więc jednak decyzja polityczna...
- Każdy polityk waży swoje decyzje z punktu wiedzenia interesu politycznego. Decyzja podjęta przez AWS-UW o reformie podatkowej w takim kształcie była decyzją polityczną. Prezydent Kwaśniewski opowiedział się za większym zróżnicowaniem systemu podatkowego, co jest wyborem politycznym, podobnie jak naszej koalicji, ale idącym w inną stronę. Niezależnie od tego, jest dla mnie oczywiste, że Kwaśniewski, wetując ustawę o PIT, myślał również o kampanii prezydenckiej. Każdy by to zrobił na jego miejscu. Wskazał też na wątpliwości konstytucyjne...
- A zatem miał rację, mówiąc: "Gdybym podjął inną decyzję, popełniłbym ogromny błąd, który uniemożliwiłby mi reagowanie na takie naruszanie procedur i prawa, do jakiego doszło w wypadku ustawy o podatku od osób fizycznych"?
- Nie wszyscy, nawet w koalicji, byli zachwyceni "fortelem Kracika". Fortel godził w podstawy parlamentaryzmu, tak samo jak postępowanie posła SLD Macieja Manickiego. To Manicki przyszedł na posiedzenie Komisji Finansów Publicznych obłożony materiałami wybuchowymi i jak polityczny terrorysta porozkładał je na podłodze, my zaś w zdenerwowaniu postanowiliśmy te granaty zdetonować. Okazało się jednak, że przy okazji zagroziliśmy wysadzeniem w powietrze fundamentalnych zasad parlamentaryzmu. Nie wiem, czy było warto.
Więcej możesz przeczytać w 49/1999 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.