Dlaczego w Polsce nie może dojść do publicznej debaty przeciwników i zwolenników integracji?
Z Unią Europejską czy bez niej Polska musi likwidować cywilizacyjne zaniedbania. Z pomocą unii zrobimy to szybciej i lepiej, choć nikt nas nie zmusza do przystąpienia do unijnych struktur - powiedział bp Tadeusz Pieronek na Forum Dialogu, zorganizowanym pod hasłem "Być albo nie być w Unii Europejskiej". W założeniu organizatorów forum miało być pierwszą publiczną debatą zwolenników i przeciwników integracji Polski z unią. Niestety, europrzeciwnicy nie pojawili się w warszawskiej Sali Kongresowej. Mimo zaproszenia nie chcieli przedstawić swych argumentów ani poseł Jan Łopuszański, założyciel Porozumienia Polskiego, ani ojciec Tadeusz Rydzyk, dyrektor Radia Maryja, ani Jarosław Kalinowski, prezes PSL. Jedynie Janusz Korwin-Mikke zdecydowanie stwierdził, że przyszedł do Sali Kongresowej jako eurorealista, a wychodzi jako eurosceptyk. - Może duch tej sali sprzyja propagandzie - dodał prezes Unii Polityki Realnej. Gdzie są przeciwnicy integracji z Unią Europejską? Dlaczego nie pojawili się w Sali Kongresowej? - pytali uczestnicy forum. - Przeciwnicy integracji jeżdżą po kraju, wyrażają opinie w imieniu "wszystkich Polaków", odwołują się do emocji, używają często fałszywych argumentów. Kiedy zaś mają szanse dyskusji z osobami znającymi unijną problematykę, są nieobecni - twierdzi Marek Goliszewski, szef BCC. - Przeciwnicy integracji boją się publicznej konfrontacji na argumenty i nie potrafią merytorycznie odpowiedzieć na pytanie, dlaczego jesteś przeciw - dodaje Piotr Nowina-Konopka, rektor Kolegium Europejskiego w Natolinie. - Łatwo powiedzieć, że integracja oznacza kolejny rozbiór Polski, ale trudniej merytorycznie uzasadnić to demagogiczne hasło. Dlaczego nie może dojść do publicznego starcia przeciwników i zwolenników integracji? - Dlatego, że ci drudzy są lepiej przygotowani merytorycznie do ewentualnej debaty, chociaż nie zawsze potrafią "sprzedać" swoją wiedzę. Eurosceptycy, wykorzystując obawy i niewiedzę Polaków, są skuteczniejsi - odpowiada Marek Goliszewski.
Wiedza o UE jest w polskim społeczeństwie znikoma. Jeżeli politycy, rząd i organizacje pozarządowe nie wykorzystają najbliższych dwóch, trzech lat na merytoryczne propagowanie idei integracji, już dziś można się obawiać o wyniki referendum. Doświadczenia innych krajów wskazują, że wraz z intensyfikacją negocjacji wzrasta liczba eurosceptyków. W Polsce obserwujemy te same tendencje. Zwolenników integracji nie trzeba przekonywać, przeciwników i tak nie przekonamy, pozostają ci, którzy mają wątpliwości. - Powinniśmy utrwalać argumentacje przekonanych i przekonać do idei integracji tych wszystkich, którzy są otwarci na argumenty - twierdzi Andrzej Olechowski, były minister spraw zagranicznych. - Kampanię informacyjną należy skierować do tych, którzy nie mają własnego zdania i jeszcze nie wiedzą, czy powinni się opowiedzieć za unią, czy przeciw niej - przekonuje Roman Jagieliński, prezes Partii Demokratyczno-Ludowej i były minister rolnictwa. Jego zdaniem, nie można bagatelizować i ośmieszać obaw rolników, bojących się o swoją przyszłość. Nie można ich straszyć, lecz przekonać, że integracja jest szansą na lepsze życie. W ten sposób Jagieliński odniósł się do wystąpienia Andrzeja Wojciechowskiego, dyrektora Departamentu Harmonizacji Prawa w Urzędzie Komitetu Integracji Europejskiej, który przekonywał, że obawy, iż polska ziemia zostanie wykupiona, są bezpodstawne: - Jeszcze przez lata ten pałac [Pałac Kultury i Nauki] będzie stał na polskiej ziemi. Czy ten argument przekona rolników? Można mieć poważne obawy, że nie.
Na zakończenie debaty odbyło się referendum. Jego wynik nie był trudny do przewidzenia: prawie 93 proc. obecnych podniosło do góry niebieską kartkę, czyli opowiedziało się za integracją. Równolegle na stronach internetowych "Wprost" i Radia Zet również można było wyrazić swą opinię. 70 proc. głosujących opowiedziało się za przystąpieniem Polski do UE, zaś 30 proc. było przeciwnego zdania. W pewnym momencie głosowania informatycy obu redakcji zauważyli jednak, że ktoś próbuje "nabijać" wyniki, głosując bez przerwy "nie". Natychmiast podjęto próbę za- blokowania nieuczciwych uczestników referendum. Nie minęło kilka minut, a do Radia Zet zadzwonił dziennikarz "Naszego Dziennika" z pytaniem: "Dlaczego Wprost i Radio Zet manipuluje wynikami referendum?".
Wiedza o UE jest w polskim społeczeństwie znikoma. Jeżeli politycy, rząd i organizacje pozarządowe nie wykorzystają najbliższych dwóch, trzech lat na merytoryczne propagowanie idei integracji, już dziś można się obawiać o wyniki referendum. Doświadczenia innych krajów wskazują, że wraz z intensyfikacją negocjacji wzrasta liczba eurosceptyków. W Polsce obserwujemy te same tendencje. Zwolenników integracji nie trzeba przekonywać, przeciwników i tak nie przekonamy, pozostają ci, którzy mają wątpliwości. - Powinniśmy utrwalać argumentacje przekonanych i przekonać do idei integracji tych wszystkich, którzy są otwarci na argumenty - twierdzi Andrzej Olechowski, były minister spraw zagranicznych. - Kampanię informacyjną należy skierować do tych, którzy nie mają własnego zdania i jeszcze nie wiedzą, czy powinni się opowiedzieć za unią, czy przeciw niej - przekonuje Roman Jagieliński, prezes Partii Demokratyczno-Ludowej i były minister rolnictwa. Jego zdaniem, nie można bagatelizować i ośmieszać obaw rolników, bojących się o swoją przyszłość. Nie można ich straszyć, lecz przekonać, że integracja jest szansą na lepsze życie. W ten sposób Jagieliński odniósł się do wystąpienia Andrzeja Wojciechowskiego, dyrektora Departamentu Harmonizacji Prawa w Urzędzie Komitetu Integracji Europejskiej, który przekonywał, że obawy, iż polska ziemia zostanie wykupiona, są bezpodstawne: - Jeszcze przez lata ten pałac [Pałac Kultury i Nauki] będzie stał na polskiej ziemi. Czy ten argument przekona rolników? Można mieć poważne obawy, że nie.
Na zakończenie debaty odbyło się referendum. Jego wynik nie był trudny do przewidzenia: prawie 93 proc. obecnych podniosło do góry niebieską kartkę, czyli opowiedziało się za integracją. Równolegle na stronach internetowych "Wprost" i Radia Zet również można było wyrazić swą opinię. 70 proc. głosujących opowiedziało się za przystąpieniem Polski do UE, zaś 30 proc. było przeciwnego zdania. W pewnym momencie głosowania informatycy obu redakcji zauważyli jednak, że ktoś próbuje "nabijać" wyniki, głosując bez przerwy "nie". Natychmiast podjęto próbę za- blokowania nieuczciwych uczestników referendum. Nie minęło kilka minut, a do Radia Zet zadzwonił dziennikarz "Naszego Dziennika" z pytaniem: "Dlaczego Wprost i Radio Zet manipuluje wynikami referendum?".
Więcej możesz przeczytać w 49/1999 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.