47 stron z adnotacjami „ściśle tajne”, „egzemplarz pojedynczy” – tak wygląda materiał, w którego posiadaniu jesteśmy. To pierwszy twardy dowód, że z komisji Macierewicza wyciekły dokumenty, które w 2007 r. były podstawą stworzenia tzw. aneksu do raportu z weryfikacji WSI.
Wyciek sprzed siedmiu lat
Papiery wyciekły z zespołu Macierewicza siedem lat temu. I trafiły od jednego z członków komisji do wąskiej grupy osób, m.in. kilku dziennikarzy i PR-owców. Dwa tygodnie temu jeden z nich, zastrzegając anonimowość, przekazał dokumenty redaktorowi naczelnemu „Wprost” Sylwestrowi Latkowskiemu.
Dlaczego jemu? Wiedział, że Latkowski interesuje się od dawna tematem Wojskowych Służb Informacyjnych. Wspólnie z Piotrem Pytlakowskim z „Polityki” zamierza opublikować książkę na ten temat. Papiery, jak wynika z zebranych przez nas informacji, wyciekły jeszcze na etapie pisania aneksu do raportu WSI, czyli przed październikiem 2007 r. Materiał jest częściowo rozproszony, nie są to kolejno ponumerowane strony. Kilka kartek dotyczących jednego aspektu, kolejnych kilka – innego. Widać, że materiał jest wyjęty z większego opracowania. Strony nie mają numeracji. Na części są adnotacje „ściśle tajne” i „egz. poj.”. Skąd przekonanie, że materiał jest autentyczny? I że posłużył do tworzenia aneksu?
Aneks u prezydenta
Przypomnijmy. Główny raport Macierewicza został opublikowany w połowie lutego 2007 r. Weryfikacja WSI trwała jednak nadal. Niemal od razu Macierewicz i jego ludzie zabrali się do pisania aneksu do raportu, który miał być rozszerzeniem opublikowanego dokumentu. W październiku 2007 r. aneks trafił do prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Ten jednak nie zdecydował się go ujawnić. Dokument do dziś pozostaje ściśle tajny i znajduje się w Kancelarii Prezydenta.
Przez ostatnie dwa tygodnie sprawdzaliśmy autentyczność posiadanych przez nas papierów. Nabraliśmy pewności, że materiał pochodzi z komisji Macierewicza i posłużył do stworzenia ostatecznej wersji aneksu do raportu. Skąd ta pewność? Po kolei.
Handel bronią i Komorowski
Nasz informator był w bliskich związkach z osobami posądzanymi, że mają nieuprawniony dostęp do papierów komisji poprzez jednego z jej członków. To była pierwsza poszlaka. Od 2007 r. pojawiały się niepotwierdzone informacje, że ściśle tajne materiały służące do napisania aneksu wyciekły z komisji Macierewicza. Nie było jednak twardego potwierdzenia tych wiadomości. Dziś są już na to materialne dowody. Dokumenty, które mamy, są merytorycznie zgodne z zapowiedziami autorów aneksu, w tym samego Macierewicza – papiery są poświęcone przedsięwzięciom gospodarczym Wojskowych Służb Informacyjnych i handlowi bronią.
Kolejny element: obszerne passusy dokumentu, do którego dotarliśmy, dotyczą Bronisława Komorowskiego, który – według przecieków do mediów – ma być właśnie jednym z bohaterów aneksu. To na razie poszlaki. Są też jednak twarde, bezsporne dowody, że papiery są prawdziwe. Dowody te są w samych dokumentach.
Wysłuchania pułkownika i prezesa
Skąd na przykład wiadomo, że nie jest to wybrakowany materiał, który pozostał po głównym raporcie Macierewicza publikowanym w lutym 2007 r.? W dokumentach są treści, które mogli znać tylko członkowie komisji weryfikacyjnej. Przykład? W przypisach papierów, które mamy, autorzy powołują się na wysłuchanie przed komisją weryfikacyjną płk. D.M. (w papierach jest pełne nazwisko). To wysłuchanie, jak można przeczytać, odbywa się 31 maja 2007 r., czyli ponad trzy miesiące po publikacji głównego raportu.
Odnaleźliśmy płk. D.M. Spytaliśmy go, czy był wysłuchiwany przez komisję Macierewicza pod koniec maja 2007 r. – Byłem wysłuchiwany przez komisję dwa razy. Już po publikacji raportu. Pierwszy raz w marcu lub w kwietniu 2007 r. Drugi raz jakieś dwa miesiące później. Także to by się zgadzało – odparł. W kolejnym z przypisów mowa jest o tym, że 30 maja 2007 r. komisja wysłuchiwała prezesa W., szefa firmy zajmującej się handlem bronią. Zadzwoniliśmy do W. – Czy pan 30 maja 2007 r. był wysłuchiwany przez komisję Macierewicza? – spytaliśmy. – Wkraczamy w obszar spraw tajnych. Mam ten komfort, że mogę się zasłonić niepamięcią – W. śmieje się do słuchawki. – Czy przypadkiem nie jest tak, że ktoś próbował grać tymi papierami? Na przykład składał propozycję, że pewne rzeczy można w aneksie pominąć? – Jest pan blisko sedna sprawy. Powiem tylko, że nie jest pan pierwszą osobą, która pyta mnie o tamto wysłuchanie – mówi prezes W.
Kolejny trop. W raporcie komisji Antoniego Macierewicza, publikowanym w lutym 2007 r., autorzy omyłkowo łączą w jedną postać dwóch słynnych handlarzy bronią: Monzera al-Kassara i Adnana Khashoggiego (piszemy o tym szerzej na stronie 27). W dokumentach, które mamy, ten błąd jest już naprawiony i obu handlarzom poświęcone są obszerne, zgodne z faktografią fragmenty.
Papiery kontrwywiadu
Pokazaliśmy papiery byłemu oficerowi wywiadu WSI. – Jedną z opisywanych tu historii znam. Nazwiska oficerów i ludzi z branży zbrojeniowej się zgadzają, ale niewiele będę mógł wam pomóc. Dlaczego? Bo to jest dokument stworzony na podstawie papierów kontrwywiadu wojskowego – ocenił. Poszliśmy do innego oficera wywiadu: – Nazwiska oficerów, stopnie wojskowe się zgadzają. Używana nomenklatura, język również. – Na przykład? – Na przykład ZZT WSI, czyli zakład zabezpieczenia technicznego. OPP, czyli oficer pod przykryciem. BBW, czyli Biuro Bezpieczeństwa Wewnętrznego WSI, które było swoistą policją w policji. APW – akta postępowania weryfikacyjnego. Teczka WS, czyli współpracownika. Określenia teczek: dwa zera na początku, czyli ściśle tajne, jedno zero, czyli tajne. Tutaj wszystko się zgadza.
Spotkaliśmy się z byłym oficerem kontrwywiadu. Nie miał najmniejszych wątpliwości, że dokument powstał w dużej mierze na podstawie akt oddziału szóstego kontrwywiadu wojskowego. Oddział szósty trzymał pieczę nad branżą zbrojeniową. W ostatnim okresie działalności WSI pracowało w nim około dziesięciu oficerów. Na potrzeby tej jednostki działali jednak również żołnierze WSI w innych miastach Polski.
Handlarze z szóstki
W przypisach do dokumentów, które ma „Wprost”, przywoływane są konkretne nazwy teczek, m.in. „Firmy polskie”, „Handlarze”, „Rynki”, „Indie”, „Sprawa problemowa Pestka”. – To są wszystko teczki z oddziału szóstego. Takie właśnie były ich tytuły. Nazwy, nazwiska, daty, okoliczności są prawdziwe. Fakty się zgadzają. To są poważne sprawy i nie ma tu lipy. Mówię o faktach, a nie o interpretacjach, które również znajdują się w papierach, które mi pokazujecie. W jednym z przypisów znajdują się nawet słowa z mojej notatki – usłyszeliśmy od byłego oficera kontrwywiadu. – Jednego nie rozumiemy. To są bardzo ciekawe materiały. Dlaczego te kwestie nie zostały przedstawione w głównym raporcie Macierewicza, który publikowano w lutym 2007 r.? – pytamy tę samą osobę.
– Dobre pytanie. Macierewicz i jego zespół od początku byli zainteresowani gospodarczymi przedsięwzięciami WSI. Z tego, co wiem, szef „szóstki” był wysłuchiwany przez Macierewicza na samym początku, już jesienią 2006 r., zaraz po gen. Marku Dukaczewskim. Tyle że weryfikatorzy niewiele mogli zrobić. Wytłumaczenie jest dość zabawne. Otóż weryfikacja toczyła się w bałaganie i sprinterskim tempie. Dopiero po publikacji głównego raportu weryfikatorzy wpadli na to, że oddział szósty w oddzielnym pokoju ma dość zasobne archiwum – odpowiada rozmówca z kontrwywiadu. Archiwum oddziału było spore, papiery gromadzono w szafach pancernych. Kwatermistrzostwo WSI utyskiwało nawet, że szaf w oddziale szóstym jest zbyt wiele i grozi to zawaleniem stropu w budynku przy ulicy Oczki w Warszawie. Do teczek w archiwum „szóstki” trafiały papiery związane z firmami zbrojeniowymi, ich przedsięwzięciami, procesami koncesyjnymi, dokumenty na temat postaci z branży. Wszystko było podzielone i posegregowane tematycznie.
Kasa za tajne papiery
– Może jednak komisja Macierewicza miała dostęp do tego archiwum wcześniej? W głównym raporcie, publikowanym w lutym 2007 r., co prawda mniej szczegółowo, ale jednak są poruszone niektóre tematy związane np. z handlem bronią. W głównym raporcie są powołania na akta z teczki „Firmy polskie”. Co pan na to? – dopytujemy oficera kontrwywiadu. – Niektóre tematy są zasygnalizowane w raporcie, ale wyrywkowo i na podstawie teczek, które mieli u siebie oficerowie „szóstki”. Na etapie pisania głównego raportu komisja Macierewicza nie miała jeszcze wiedzy o archiwum oddziału. Informacja o tym, że do niego dotarli, do mnie trafiła bodaj w marcu 2007 r., czyli już po publikacji raportu. Usłyszałem też, że archiwum „szóstki” to jest teraz podstawa do pisania aneksu do raportu WSI.
– Czy pan widział kiedyś dokumenty, które teraz panu pokazujemy? – Nie. Natomiast wiosną 2007 r., czyli w okresie, gdy pisany był aneks, przyszedł do mnie płk Leszek Tobiasz [oficer WSI, zmarł w lutym 2012 r. – red.]. Pokazał fragmenty tekstu. Dokument był podobnie złamany, podobna czcionka i przypisy do tego, co widzę tu. To nie było aż tyle kartek. To również był dokument sporządzony na podstawie archiwum „szóstki”, ale inne fragmenty niż te, które widzę teraz. Leszek powiedział, że to są materiały, które mają się znaleźć w aneksie. I można zorganizować kasę, żeby to jednak z aneksu wypadło. Zrozumiałem, że chodziło o organizowanie kasy od biznesmenów i firm, które się we wstępnym dokumencie pojawiły. Odpowiedziałem mu, że nie będę organizował żadnej kasy, bo będąc w kontrwywiadzie, nie popełniałem przestępstw i nie wchodzę w takie projekty – opowiada nasz rozmówca z kontrwywiadu. – Tobiasz powiedział, skąd ma te papiery? – Mówił, że dostał je od płk. L., który ma relacje z ludźmi będącymi blisko komisji Macierewicza.
Macierewicz nie reaguje
O sprawie chcieliśmy porozmawiać z Antonim Macierewiczem, który w 2007 r. był przewodniczącym komisji weryfikacyjnej WSI. Nie zareagował on jednak na naszą prośbę o kontakt. Redakcja „Wprost” nie zamierza ukrywać zdobytych materiałów. Jeśli śledczy wystąpią o nie, przekażemy dokumenty do prokuratury. Co konkretnie znajduje się w papierach, do których dotarliśmy? Główne wątki opisujemy w artykułach znajdujących się na kolejnych stronach dzisiejszego „Wprost”.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.