Schroeder zamierzał, jak co roku, spędzić wakacje w okolicach Pesaro nad Adriatykiem u swojego przyjaciela Bruna Bruniego.
Kanclerz pozostanie jednak wraz z rodziną w swoim domu w Hanowerze - powiedział Anda. Rzecznik wyjaśnił, że Schroeder chciał przeciąć spekulacje dotyczące jego urlopu.
Włoskie gazety przytaczają wypowiedź Bruniego, któremu Schroeder miał powiedzieć w rozmowie telefonicznej, że "wszystko ma swoje granice".
Urząd kanclerski uzależnił decyzję Schroedera o wyjeździe do Włoch od reakcji władz włoskich na antyniemieckie wypowiedzi włoskiego sekretarza stanu Stefano Stefaniego. Stefani odmówił przeproszenia za kontrowersyjną wypowiedź dla gazety "La Padania". Odpowiedzialny za turystykę polityk tłumaczył, że nie chciał obrazić wszystkich Niemców, lecz pragnął zwrócić uwagę na stereotypy, panujące w stosunkach między Włochami i Niemcami.
Należący do populistycznej Ligi Północnej Stefani nazwał Niemców "aroganckimi typowymi blondynami z supernacjonalistyczną butą" , którzy "atakują" włoskie plaże. Niemieckiego europarlamentarzystę Martina Schulza określił z kolei mianem Niemca, który "prawdopodobnie wychował się podczas głośnych zawodów w bekaniu po zakrapianych piwem i bogatych w jadło biesiadach". Atak na Schulza był reakcją na jego krytykę pod adresem premiera Włoch Silvio Berlusconiego w Parlamencie Europejskim. Berlusconi zaproponował wówczas Schulzowi objęcie roli obozowego kapo w jednym z włoskich filmów.
Minister spraw wewnętrznych Niemiec Otto Schily wezwał Berlusconiego do usunięcia Stefaniego z rządu. "Gdybym to ja był szefem rządu we Włoszech, ten człowiek już nie sprawowałby urzędu" - powiedział Schily telewizji ZDF
sg, rp, pap