Choć planowana pomoc wynosi tylko 20 milionów dolarów, ma ona wielkie znaczenie polityczne, ponieważ rząd USA po raz pierwszy od powstania Autonomii Palestyńskiej w 1994 r. ma jej udzielić bezpośrednio.
Dotychczas pomoc amerykańska dla Palestyńczyków płynęła tylko za pośrednictwem ONZ i prywatnych organizacji pozarządowych. W tym roku, na przykład, USA mają przekazać 95 milionów dolarów dla agencji ONZ, która pomaga uchodźcom palestyńskim, i 125 mln dolarów dla organizacji pozarządowych, współpracujących z Autonomią Palestyńską.
Bezpośrednią pomoc USA komentuje się jako potwierdzenie, że administracja Busha rzeczywiście zaangażowała się w popieranie procesu pokojowego na Bliskim Wschodzie po okresie trzymania się na dystans od konfliktu izraelsko-palestyńskiego, co krytykowali eksperci od tego regionu.
Jak powiedział we wtorek w telewizji Fox News były sekretarz stanu Henry Kissinger, "bliskowschodni proces pokojowy jest kontynuowany tylko dzięki zaangażowaniu prezydenta Busha".
Amerykańskie fundusze dla Autonomii Palestyńskiej mają być przeciwwagą dla działalności organizacjo Hamas, która oprócz akcji terrorystycznych prowadzi także intensywną działalność socjalną, pomagając biednym oraz organizując szkoły i szpitale na terenach okupowanych.
Według sondaży, Hamas cieszy się ostatnio wśród Palestyńczyków nawet większą popularnością niż tradycyjny, bardziej umiarkowany ruch palestyński Al-Fatah. Osłabła także pozycja premiera Abbasa, który nie zdołał zdobyć takiego poparcia, jakim wciąż cieszy się Jaser Arafat, nie uznawany przez Waszyngton za partnera.
sg, pap