Lebiediew, dyrektor banku Menatep - instytucji będącej posiadaczem pakietu kontrolnego akcji Jukosu, oskarżony jest o malwersacje przy prywatyzacji jednego z przedsiębiorstw w 1994 roku.
Aresztowanie Lebiediewa interpretuje się jednak powszechnie jako element walki Kremla z największym rosyjskim oligarchą - prezesem Jukosu, Michaiłem Chodorkowskim. Wielu postrzega to jako początek nowej wojny ekipy rządzącej z wielkim biznesem.
Inni dopatrują się nawet możliwości zrewidowania prywatyzacji przeprowadzonej w latach 90. W czwartek zaprzeczał temu stanowczo minister rozwoju gospodarczego Gierman Grief, oświadczając, że "rewizja wyników prywatyzacji" nie wchodzi w grę.
Większość rosyjskich fortun opierających się na wydobyciu nafty i gazu powstała w czasie podejrzanej i opartej na niejasnych zasadach prawnych prywatyzacji, gdy za bezcen wyprzedawano dawny radziecki przemysł surowcowy.
Tymczasem szef skupiającego oligarchów Rosyjskiego Związku Przemysłowców i Przedsiębiorców (RSPP) Arkadij Wolski wręczył w piątek prezydentowi Władimirowi Putinowi list od członków stowarzyszenia.
Według dziennika "Kommiersant", biznesmeni protestują w liście przeciwko samowoli wymiaru sprawiedliwości" i ostrzegają przed "podważaniem istniejącej w kraju stabilizacji, odkręcaniem prywatyzacji i przedstawianiem przedsiębiorców jako wroga".
Sam Chodorkowski wylatuje w piątek do USA na doroczną konferencję elity światowego biznesu w Sun Valley i zamierza wrócić na początku przyszłego tygodnia.
sg, pap