Właściciel portalu "De Lege Artis" został aresztowany na 3 miesiące. Krzysztof H. usłyszał w warszawskim sądzie zarzut oszustwa, ale w innym postępowaniu toczącym się we Wrocławiu śledczy badają dwie firmy H., który mógł łącznie naciągnąć nawet kilka tysięcy osób.
Mężczyźnie postawiono zarzut doprowadzenia lub usiłowania doprowadzenia do niekorzystnego rozporządzenia mieniem co najmniej 341 osób w łącznej kwocie co najmniej 529 tys. złotych, za pomocą wprowadzenia ich w błąd co do warunków zawarcia umowy i dostępu do płatnej sekcji serwisu prawno-edukacyjnego "De Lege Artis".
Na czym polega biznes H.? Niczego nieświadomi przedsiębiorcy dostają maila, aktywują link, a później akceptują politykę plików cookies, w wyniku czego dochodziło do automatycznego zawarcia płatnej umowy abonamentowej na korzystanie z portalu bez wiedzy użytkownika. – Za każdym razem mechanizm jest ten sam – zauważa Robert Włodarek z wrocławskiej kancelarii Koksztys.
Oszukani ludzie wciąż zgłaszają się do śledczych i prawników. – Osoby, które twierdzą, że są poszkodowane przez pana H. zgłaszają się do nas masowo od 3 tygodni. Są to nie tylko osoby z Dolnego Śląska, ale też z terenu całej Polski. Zasięg działalności H. jest naprawdę duży. Na ten moment zgłosiło się ponad 60 osób – przyznaje Włodarek.
Na tym etapie prokuratorskiego śledztwa wiadomo, że w większości przypadków próby wyłudzenia były nieskuteczne. Większość osób nie płaciła, ale za to czekały ich konsekwencje. Internetowy naciągacz tworzył serwisy, gdzie upubliczniał dane rzekomych dłużników. Ci wymieniani byli z imienia i nazwiska. Później straszono ich windykacją i sprawami sądowymi.
Na czym polega biznes H.? Niczego nieświadomi przedsiębiorcy dostają maila, aktywują link, a później akceptują politykę plików cookies, w wyniku czego dochodziło do automatycznego zawarcia płatnej umowy abonamentowej na korzystanie z portalu bez wiedzy użytkownika. – Za każdym razem mechanizm jest ten sam – zauważa Robert Włodarek z wrocławskiej kancelarii Koksztys.
Oszukani ludzie wciąż zgłaszają się do śledczych i prawników. – Osoby, które twierdzą, że są poszkodowane przez pana H. zgłaszają się do nas masowo od 3 tygodni. Są to nie tylko osoby z Dolnego Śląska, ale też z terenu całej Polski. Zasięg działalności H. jest naprawdę duży. Na ten moment zgłosiło się ponad 60 osób – przyznaje Włodarek.
Na tym etapie prokuratorskiego śledztwa wiadomo, że w większości przypadków próby wyłudzenia były nieskuteczne. Większość osób nie płaciła, ale za to czekały ich konsekwencje. Internetowy naciągacz tworzył serwisy, gdzie upubliczniał dane rzekomych dłużników. Ci wymieniani byli z imienia i nazwiska. Później straszono ich windykacją i sprawami sądowymi.
Jak się okazało, mężczyzna jest znany policji. Wcześniej na terenie kraju prowadził podobną działalność i nadal toczą się przeciwko niemu postępowania karne.
Wczoraj sąd podjął decyzję o tymczasowym aresztowaniu mężczyzny na 3 miesiące. Grozi mu kara do 10 lat pozbawienia wolności.
Policja.pl, Wyborcza.pl