Środowe popołudnie, kończy się narada polityków Platformy. Chwilę wcześniej kierownictwo partii usłyszało, jaka jest wola Donalda Tuska. Na nowego premiera i lidera została właśnie namaszczona Ewa Kopacz. Pierwszy raz w historii po zakończeniu zarządu PO to nie do Tuska ustawiła się najdłuższa kolejka. Wianuszek otaczał już nową, przyszłą szefową rządu. – Przepraszam, ale muszę porwać panią premier – przerwał te umizgi Tusk. Energicznie wziął Kopacz pod rękę i zniknęli w gabinecie, by ustalać skład nowego rządu. Tak zaczął się nowy rozdział polskiej polityki.
RECEPTY W TOREBCE
Być może nie byłoby tego popołudnia, gdyby nie torebka stawowa, którą Tusk zerwał na boisku. To były sejmowe początki Platformy po wyborach w 2001 r. Premier prosto z murawy pojechał do doktor Ewy Kopacz, radomskiej posłanki wspieranej przez ważnego wówczas w partii Pawła Piskorskiego. Po medyczną pomoc do Kopacz zwracało się wtedy wielu parlamentarzystów PO. Ona sama opowiadała kilka lat temu we „Wprost”, że od początku „uchodziła za lekarza klubu poselskiego PO, zwłaszcza tych z boiska”. Wspomina jeden z ówczesnych posłów: – Leczyła nas z przeziębień, anginy. Zawsze miała w torebce recepty. Woleliśmy chodzić do niej niż do Grzegorka, bo była pediatrą, a on ginekologiem.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.