"Porwanie i aresztowanie przez Rosję estońskiego oficera świadczy, że Rosja bynajmniej nie skończy na Ukrainie. Spełnia się wizja Lecha Kaczyńskiego" - napisał na swoim blogu Janusz Wojciechowski.
"Dziś Gruzja, jutro Ukraina, pojutrze państwa bałtyckie, a potem Polska" - ostrzegał eurodeputowany. Tymi słowami nawiązał do wypowiedzi prezydenta Lecha Kaczyńskiego w 2008 roku w Tbilisi.
- Jesteśmy tutaj, żeby wyrazić całkowitą solidarność. Jesteśmy prezydentami pięciu państw: Polski, Ukrainy, Estonii, Łotwy i Litwy. Jesteśmy po to, żeby podjąć walkę. Po raz pierwszy od dłuższego czasu nasi sąsiedzi z północy, dla nas także z północy, ze wschodu, pokazali twarz, którą znamy od setek lat. Ci sąsiedzi uważają, że narody wokół nich powinny im podlegać. My mówimy nie! Ten kraj to Rosja - mówił wtedy prezydent.
Według Wojciechowskiego, właśnie w tej chwili zaczyna się "zaczepianie państw bałtyckich" - potem Rosja znajdzie pretekst, by wysłać tam opancerzony konwój humanitarny.
"Ktoś powie – przecież Estonia jest w NATO! Podobno jest. Toteż Rosja oficjalnie jej nie zaatakuje, tylko pojawią się separatyści. Na Łotwie może być podobnie, na Litwie nie inaczej, tym bardziej że władze Litwy mają inny problem – że Polacy chcą pisowni polskich nazwisk. To jest dla nich zagrożenie, a nie tam rosyjskie czołgi" - pisze Wojciechowski.
Onet.pl
- Jesteśmy tutaj, żeby wyrazić całkowitą solidarność. Jesteśmy prezydentami pięciu państw: Polski, Ukrainy, Estonii, Łotwy i Litwy. Jesteśmy po to, żeby podjąć walkę. Po raz pierwszy od dłuższego czasu nasi sąsiedzi z północy, dla nas także z północy, ze wschodu, pokazali twarz, którą znamy od setek lat. Ci sąsiedzi uważają, że narody wokół nich powinny im podlegać. My mówimy nie! Ten kraj to Rosja - mówił wtedy prezydent.
Według Wojciechowskiego, właśnie w tej chwili zaczyna się "zaczepianie państw bałtyckich" - potem Rosja znajdzie pretekst, by wysłać tam opancerzony konwój humanitarny.
"Ktoś powie – przecież Estonia jest w NATO! Podobno jest. Toteż Rosja oficjalnie jej nie zaatakuje, tylko pojawią się separatyści. Na Łotwie może być podobnie, na Litwie nie inaczej, tym bardziej że władze Litwy mają inny problem – że Polacy chcą pisowni polskich nazwisk. To jest dla nich zagrożenie, a nie tam rosyjskie czołgi" - pisze Wojciechowski.
Onet.pl