Wzięła numerek do chirurga... 14 lat temu. Właśnie przyszło wezwanie

Wzięła numerek do chirurga... 14 lat temu. Właśnie przyszło wezwanie

Dodano:   /  Zmieniono: 
Wzięła numerek do chirurga... 14 lat temu. Właśnie przyszło wezwanie (fot. sxc.hu) Źródło: FreeImages.com
- Śmiać się, czy raczej płakać? - zastanawia się pani Malwina, która po 14 latach dostała... zaproszenie na ponowne nastawienie złamanej w wieku 60 lat ręki - kość źle się zrosła.
Sześćdziesiąte urodziny pani Malwiny przypadły na dzień kobiet 2000 roku. - Nie robiło to na niej większego wrażenia, pamiętała, że trudniejsza była pięćdziesiątka. Długo jej przez gardło nie chciał przejść ten wiek, teraz już przywykła i pogodziła się z przemijaniem - mówiła dla TVN24 pani Krystyna, jej koleżanka. Przypadek pani Malwiny opisała na swojej stronie internetowej.

Urodziny jej koleżanki przypadły na środek tygodnia. - Dzień wcześniej, kręciła się po kuchni przygotowując sałatki, piekąc ciasta, licząc ilu gości może się pojawić. Nie zauważyła, kiedy na podłogę spadł kawałek kartofla, nadepnęła na niego, poślizgnęła i "ryp!", z całym impetem runęła na podłogę - opisuje pani Krystyna.

Prześwietlenie w szpitalu wykazało złamanie kości, chirurg zapakował więc całą rękę w gips. - Sześć tygodni z głowy. Ani się umyć, ani posprzątać, nic. Totalna klęska - przypomina pani Krystyna. - Jakże była więc szczęśliwa, kiedy nadszedł dzień zdjęcia gipsu - tłumaczy. Okazało się jednak, że ręka krzywo się zrosła. Nie pozostało nic innego, jak ponowne złamanie kości i zrekonstruowanie jej jeszcze raz. Ze skierowaniem poszła więc do szpitala. - Tam ją zapisali. I kazali czekać. Mówili, że nie wiedzą kiedy będzie wolne miejsce. Ostatecznie ręka Malwiny to taka błahostka, że można z tym zaczekać, nie pali się - relacjonuje pani Krystyna.

 - Mijały lata, Malwina zapomniała już o czekającym ją zabiegu, ręka też. Tylko odrobinę zniekształcony nadgarstek przypominał o swojej historii - opisuje koleżanka.

Minęło czternaście lat, kiedy ze szpitala przyszło pismo, że ma się stawić na zabieg, z oryginalnym skierowaniem, niezwłocznie, w możliwie najkrótszym czasie, ale "nie później, niż w ciągu siedmiu dni".

 - Niezwłocznie też, w czasie nie dłuższym niż siedem dni, należy zgłosić ewentualną odmowę i podać jej przyczyny. Inaczej skreślą z listy oczekujących na udzielenie świadczenia - dodaje pani Krystyna.

 - Dziś Malwina ma 74 lata i już nie ma ochoty na ponowne łamanie ręki, nie ma też ochoty podawać z jakiego powodu - tłumaczy koleżanka.

- Czy ja jestem jakaś wymagająca, czy służba zdrowia potraktowała mnie jak idiotkę? – zapytała ją pani Malwina. - Zresztą, chyba mają szczęście, że jeszcze żyję, bo chyba musieliby ekshumację moich zwłok zrobić, bym niezwłocznie mogła się zgłosić - cytuje koleżankę pani Krystyna.

Od dawna nie ma też oryginalnego skierowania. - Przepadło, a może się rozpadło ze starości? - zastanawia się pani Krystyna. - Śmiać się, czy raczej płakać?

Dyrekcja Ortopedyczno-Rehabilitacyjnego Szpitala Klinicznego im. Wiktora Degi Uniwersytetu Medycznego im. Karola Marcinkowskiego w Poznaniu, której sekcja wysłała wezwanie na zabieg pani Malwinie po czternastu latach oczekiwania w kolejce, stwierdziła, że kolejki na hospitalizację w klinice faktycznie "są długie". - Czas oczekiwania aktualnie wynosi około 9 lat - wyjaśnia Regina Świokło, zastępca dyrektora ds. opieki zdrowotnej i pielęgniarstwa w poznańskim szpitalu.

- Nie chodzi nam o to, żeby wyrzucić ludzi z kolejki, ale żeby zrealizować hospitalizację u tych, którzy nadal czekają. Ale rzeczywiście, jest u nas długi czas oczekiwania - przyznaje Świokło.

TVN24