Czy Paolo Fresco uczyni z FIAT-a koncern globalny?
Po niespodziewanej śmierci 33-letniego Giovanniego Alberta Agnellego, który w tym roku miał objąć rządy nad rodzinnym imperium, zastępując coraz bardziej krnąbrnego Cesare Romitiego, kierownictwo FIAT-a przejął Paolo Fresco, dotychczasowy wiceprezes amerykańskiego koncernu General Electric.
Cesare Romiti pozostawił FIAT-a w dobrej kondycji. Przeprowadził go przez "drugą rewolucję przemysłową", czyli okres robotyzacji, w którym koszt przygotowania nowego modelu samochodu jest porównywalny z dochodem narodowym niewielkiego państwa. W walce o klienta firmy samochodowe albo pożerają konkurencję, albo same padają jej łupem, a tymczasem FIAT wypłaca swoim akcjonariuszom królewskie dywidendy. Co może nawet ważniejsze, Romiti zręcznie manewrował FIAT-em wśród prokuratorów walczących z korupcją w ramach akcji "Czyste ręce". Silvio Berlusconi, właściciel drugiego co do wielkości prywatnego włoskiego koncernu, uwikłany jest w osiem procesów i w każdym grozi mu od 5 do 15 lat więzienia. Nikomu jednak nie przyszło do głowy wysłać Gianniemu Agnellemu choćby zawiadomienia o toczącym się śledztwie. Szefowie FIAT-a przyznali, że przez wiele lat nielegalnie finansowali partie, że w tym celu fałszowali bilanse i dawali łapówki policji finansowej. Całą winę wziął na siebie Romiti, skazany w pierwszej instancji na półtora roku więzienia. Wyroku zapewne nigdy nie odsiedzi. Dlaczego tak się stało? FIAT popiera zwycięskie, lewicowe Drzewo Oliwne, a Berlusconi stanął na czele antykomunistycznej opozycji. Cesare Romiti otrzymał 100 mld lirów odprawy i został prezesem koncernu wydawniczego RCS - Corriere della Sera. Ten najważniejszy dziennik włoski był ważnym elementem strategii ratowania FIAT-a przed upolitycznionymi sędziami mediolańskimi. Od pięciu lat jest praktycznie ich tubą. Regularnie linczuje polityków, którzy podpadli prokuratorowi Di Pietro i jego kolegom. "Artykuł w "Corriere" na twój temat oznacza, że najprawdopodobniej za dzień, dwa zostaniesz aresztowany" - szepcą między sobą włoscy politycy. Zapewne linia dziennika wyraźnie się teraz zmieni. Z jednej strony, wszyscy mają już dość tej specyficznej inkwizycji, z drugiej - nowy szef nie ukrywa swych ambicji politycznych i należy przypuszczać, że użyje prestiżowej gazety do promowania własnej osoby.Na miejsce Romitiego rodzina Agnellich powołała Paolo Fresco, urodzonego i wykształconego we Włoszech adwokata, który dał się poznać w amerykańskim koncernie General Electric (trzecim na świecie pod względem dochodów), dochodząc do stanowiska wiceprezesa i dyrektora generalnego (zasłynął z bezwzględności - zredukował załogę GE z 400 tys. do 250 tys. osób). Prawdopodobnie Fresco - zwany w Italii "elektrycznym generałem" - będzie kierował FIAT-em dziesięć lat, dopóki rządów nie obejmie kolejny przedstawiciel rodu Agnellich. Co zrobi z koncernem Paolo Fresco - pozostaje na razie niewiadomą. Specyfika FIAT-a - podobnie jak całej włoskiej gospodarki - polega na tym, że w świecie zdominowanym przez amerykańskie public companies, w których pojedynczy akcjonariusz nie może posiadać więcej niż 1-1,5 proc. akcji, zachowuje anachroniczny charakter dynastyczny.Według części prasy, zwłaszcza zagranicznej, nastanie Fresco to początek nowej epoki przekształcania FIAT-a w public company.
Włosi podchodzą do tego z niedowierzaniem - anachronizm anachronizmem, ale zgodnie z odwieczną zasadą "pańskie oko konia tuczy" FIAT osiąga lepsze wyniki finansowe od nowoczesnych koncernów zza oceanu. Włosi sądzą, że prędzej GE przekształci się w firmę rodzinną, niż FIAT zgodzi się na rządy rozproszonego akcjonariatu.
Mówi się też, że zadaniem nowego prezesa będzie doprowadzenie do końca operacji "Chiny", konsolidacja w Indiach oraz uczynienie z FIAT-a globalnego koncernu. Nie wiadomo, co to w praktyce może oznaczać: czy połączenie z innym kolosem (od dawna mówi się o rozmowach z Fordem), czy też zakup jednej z dynamicznych, ale mniejszych firm? Raczej to drugie, sądząc po pierwszym oświadczeniu, jakie złożył Fresco jeszcze przed objęciem funkcji prezesa: "FIAT jest w świetnej formie i nie potrzebuje sojuszy, chociaż oczywiście nie dopuścimy, by okazje przechodziły nam koło nosa". Dlatego coraz bardziej wiarygodne stają się pogłoski o tym, że włoski koncern zamierza w najbliższym czasie kupić Hyundaia i Kię, a także Subaru albo nawet Nissana. Specjaliści zwracają jednak uwagę, że jeśli szefowie FIAT-a nie zachowają należytej ostrożności, to firma może się znaleźć w sieci jednego z rekinów przemysłu motoryzacyjnego.
Fresco odpowiada potrzebom znajdującego się w przełomowym okresie FIAT-a. Ma silną osobowość i jest obdarzony niekwestionowanym autorytetem. Te cechy przydadzą mu się również po to, by zapanować nad ambicjami decydujących dziś o wszystkim 40-50-letnich inżynierów. Dobrą ilustracją tego, co dzieje się obecnie we włoskim przedsiębiorstwie są losy nowego punto, które powinno pojawić się na rynku w przyszłym roku. Z przecieków prasowych wynika, że karoseria auta będzie jeszcze sztywniejsza, jakość montażu wyższa, ale samochód będzie brzydki, pozbawiony wszelkiej gracji i jakiegokolwiek stylu. Akcjonariusze przyklaskują hasłu inżynierów "obniżyć koszty". Ekipy konstrukcyjne potraktowały je jednak nazbyt dosłownie i niektóre elementy zostały zastąpione tańszymi.
Projektantem modeli (w tym punto), które przyniosły Włochom najwięcej sukcesów, był Giorgetto Giugiaro. Mimo to po każdym rynkowym przeboju FIAT z niezrozumiałych przyczyn rezygnował z jego usług i samodzielnie opracowywał nowe modele, które przegrywały w konfrontacji z autami innych europejskich producentów. Obok Giugiaro w Turynie pracują inni wielcy projektanci - Pininfarina, Bertone, Zagato czy Ghia. FIAT korzysta ponadto z usług firmy IDEA, która nie może się poszczycić ani jednym prawdziwym sukcesem rynkowym. Chodzi prawdopodobnie o to, że inżynierowie - szefowie FIAT-a i Fiata Auto, Paolo Cantarella i Roberto Testore - choć pełni dobrych chęci, nie należą jednak do rodziny Agnellich i obawiają się powierzać losy produktu wielkim indywidualnościom.
Jeszcze do niedawna FIAT mógł sobie pozwolić na produkcję nawet najbardziej nieudanych modeli. Włosi kupują rocznie ponad 2 mln nowych aut, a 60 proc. z nich stanowią fiaty, lancie lub alfy romeo. Fakt, że za granicą nie kupowano takich brzydkich samochodów, jak regata, tipo, dedra czy alfa 33, nikogo nie martwił, ponieważ znajdowały one nabywców na włoskim rynku. Dzięki Cantarelli i Romitiemu z błogosławieństwem Gianniego Agnellego FIAT wszedł jednak na drogę internacjonalizacji, zarówno produkcji, jak i sprzedaży. Nie może już sobie pozwolić na dotychczasowy sposób myślenia, zwłaszcza że jego udział we włoskim rynku samochodów spadł do 40 proc.
Cesare Romiti pozostawił FIAT-a w dobrej kondycji. Przeprowadził go przez "drugą rewolucję przemysłową", czyli okres robotyzacji, w którym koszt przygotowania nowego modelu samochodu jest porównywalny z dochodem narodowym niewielkiego państwa. W walce o klienta firmy samochodowe albo pożerają konkurencję, albo same padają jej łupem, a tymczasem FIAT wypłaca swoim akcjonariuszom królewskie dywidendy. Co może nawet ważniejsze, Romiti zręcznie manewrował FIAT-em wśród prokuratorów walczących z korupcją w ramach akcji "Czyste ręce". Silvio Berlusconi, właściciel drugiego co do wielkości prywatnego włoskiego koncernu, uwikłany jest w osiem procesów i w każdym grozi mu od 5 do 15 lat więzienia. Nikomu jednak nie przyszło do głowy wysłać Gianniemu Agnellemu choćby zawiadomienia o toczącym się śledztwie. Szefowie FIAT-a przyznali, że przez wiele lat nielegalnie finansowali partie, że w tym celu fałszowali bilanse i dawali łapówki policji finansowej. Całą winę wziął na siebie Romiti, skazany w pierwszej instancji na półtora roku więzienia. Wyroku zapewne nigdy nie odsiedzi. Dlaczego tak się stało? FIAT popiera zwycięskie, lewicowe Drzewo Oliwne, a Berlusconi stanął na czele antykomunistycznej opozycji. Cesare Romiti otrzymał 100 mld lirów odprawy i został prezesem koncernu wydawniczego RCS - Corriere della Sera. Ten najważniejszy dziennik włoski był ważnym elementem strategii ratowania FIAT-a przed upolitycznionymi sędziami mediolańskimi. Od pięciu lat jest praktycznie ich tubą. Regularnie linczuje polityków, którzy podpadli prokuratorowi Di Pietro i jego kolegom. "Artykuł w "Corriere" na twój temat oznacza, że najprawdopodobniej za dzień, dwa zostaniesz aresztowany" - szepcą między sobą włoscy politycy. Zapewne linia dziennika wyraźnie się teraz zmieni. Z jednej strony, wszyscy mają już dość tej specyficznej inkwizycji, z drugiej - nowy szef nie ukrywa swych ambicji politycznych i należy przypuszczać, że użyje prestiżowej gazety do promowania własnej osoby.Na miejsce Romitiego rodzina Agnellich powołała Paolo Fresco, urodzonego i wykształconego we Włoszech adwokata, który dał się poznać w amerykańskim koncernie General Electric (trzecim na świecie pod względem dochodów), dochodząc do stanowiska wiceprezesa i dyrektora generalnego (zasłynął z bezwzględności - zredukował załogę GE z 400 tys. do 250 tys. osób). Prawdopodobnie Fresco - zwany w Italii "elektrycznym generałem" - będzie kierował FIAT-em dziesięć lat, dopóki rządów nie obejmie kolejny przedstawiciel rodu Agnellich. Co zrobi z koncernem Paolo Fresco - pozostaje na razie niewiadomą. Specyfika FIAT-a - podobnie jak całej włoskiej gospodarki - polega na tym, że w świecie zdominowanym przez amerykańskie public companies, w których pojedynczy akcjonariusz nie może posiadać więcej niż 1-1,5 proc. akcji, zachowuje anachroniczny charakter dynastyczny.Według części prasy, zwłaszcza zagranicznej, nastanie Fresco to początek nowej epoki przekształcania FIAT-a w public company.
Włosi podchodzą do tego z niedowierzaniem - anachronizm anachronizmem, ale zgodnie z odwieczną zasadą "pańskie oko konia tuczy" FIAT osiąga lepsze wyniki finansowe od nowoczesnych koncernów zza oceanu. Włosi sądzą, że prędzej GE przekształci się w firmę rodzinną, niż FIAT zgodzi się na rządy rozproszonego akcjonariatu.
Mówi się też, że zadaniem nowego prezesa będzie doprowadzenie do końca operacji "Chiny", konsolidacja w Indiach oraz uczynienie z FIAT-a globalnego koncernu. Nie wiadomo, co to w praktyce może oznaczać: czy połączenie z innym kolosem (od dawna mówi się o rozmowach z Fordem), czy też zakup jednej z dynamicznych, ale mniejszych firm? Raczej to drugie, sądząc po pierwszym oświadczeniu, jakie złożył Fresco jeszcze przed objęciem funkcji prezesa: "FIAT jest w świetnej formie i nie potrzebuje sojuszy, chociaż oczywiście nie dopuścimy, by okazje przechodziły nam koło nosa". Dlatego coraz bardziej wiarygodne stają się pogłoski o tym, że włoski koncern zamierza w najbliższym czasie kupić Hyundaia i Kię, a także Subaru albo nawet Nissana. Specjaliści zwracają jednak uwagę, że jeśli szefowie FIAT-a nie zachowają należytej ostrożności, to firma może się znaleźć w sieci jednego z rekinów przemysłu motoryzacyjnego.
Fresco odpowiada potrzebom znajdującego się w przełomowym okresie FIAT-a. Ma silną osobowość i jest obdarzony niekwestionowanym autorytetem. Te cechy przydadzą mu się również po to, by zapanować nad ambicjami decydujących dziś o wszystkim 40-50-letnich inżynierów. Dobrą ilustracją tego, co dzieje się obecnie we włoskim przedsiębiorstwie są losy nowego punto, które powinno pojawić się na rynku w przyszłym roku. Z przecieków prasowych wynika, że karoseria auta będzie jeszcze sztywniejsza, jakość montażu wyższa, ale samochód będzie brzydki, pozbawiony wszelkiej gracji i jakiegokolwiek stylu. Akcjonariusze przyklaskują hasłu inżynierów "obniżyć koszty". Ekipy konstrukcyjne potraktowały je jednak nazbyt dosłownie i niektóre elementy zostały zastąpione tańszymi.
Projektantem modeli (w tym punto), które przyniosły Włochom najwięcej sukcesów, był Giorgetto Giugiaro. Mimo to po każdym rynkowym przeboju FIAT z niezrozumiałych przyczyn rezygnował z jego usług i samodzielnie opracowywał nowe modele, które przegrywały w konfrontacji z autami innych europejskich producentów. Obok Giugiaro w Turynie pracują inni wielcy projektanci - Pininfarina, Bertone, Zagato czy Ghia. FIAT korzysta ponadto z usług firmy IDEA, która nie może się poszczycić ani jednym prawdziwym sukcesem rynkowym. Chodzi prawdopodobnie o to, że inżynierowie - szefowie FIAT-a i Fiata Auto, Paolo Cantarella i Roberto Testore - choć pełni dobrych chęci, nie należą jednak do rodziny Agnellich i obawiają się powierzać losy produktu wielkim indywidualnościom.
Jeszcze do niedawna FIAT mógł sobie pozwolić na produkcję nawet najbardziej nieudanych modeli. Włosi kupują rocznie ponad 2 mln nowych aut, a 60 proc. z nich stanowią fiaty, lancie lub alfy romeo. Fakt, że za granicą nie kupowano takich brzydkich samochodów, jak regata, tipo, dedra czy alfa 33, nikogo nie martwił, ponieważ znajdowały one nabywców na włoskim rynku. Dzięki Cantarelli i Romitiemu z błogosławieństwem Gianniego Agnellego FIAT wszedł jednak na drogę internacjonalizacji, zarówno produkcji, jak i sprzedaży. Nie może już sobie pozwolić na dotychczasowy sposób myślenia, zwłaszcza że jego udział we włoskim rynku samochodów spadł do 40 proc.
Więcej możesz przeczytać w 27/1998 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.