Wrocławski Uniwersytecki Szpital Kliniczny odmówił przyjęcia potrąconego przez samochód ośmiolatka, odsyłając go do innej placówki. Dziecko zmarło. Prokuratura bada, czy kilkanaście minut poświęcone na przetransportowanie dziecka z jednej placówki do drugiej mogło przyczynić się do jego śmierci – informuje Kontakt 24.
Chłopiec został potrącony przez 37-letnią kobietę kierującą fordem focusem. Ośmiolatek wtargnął na jezdnię w miejscu niedozwolonym. Chwilę po potrąceniu przez forda, dziecko zostało uderzone przez kolejny samochód kierowany przez 33-latkę. Obie kobiety były trzeźwe, nie zostały zatrzymane.
Ośmiolatek został przetransportowany do szpitala śmigłowcem Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. Dyrektor placówki odmówił jednak przyjęcia chłopca na oddział, ponieważ na dyżurze był tylko jeden neurochirurg. - Do operacji dziecka potrzeba dwóch. Ściągnięcie go zajęłoby około 40 minut – powiedział dyrektor.
Jak twierdzi Julian Jakubaszko, były konsultant wojewódzki ds. medycyny ratunkowej, nie było to postępowanie właściwe. Jak mówi, procedura przewiduje, że w takim wypadku podczas operacji, do przyjazdu właściwego lekarza, może asystować chirurg. Według dyrektora szpitala, Bogusława Becka, zostało to uczynione w porozumieniu z Lotniczym Pogotowiem Ratunkowym.
Kontakt 24
Ośmiolatek został przetransportowany do szpitala śmigłowcem Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. Dyrektor placówki odmówił jednak przyjęcia chłopca na oddział, ponieważ na dyżurze był tylko jeden neurochirurg. - Do operacji dziecka potrzeba dwóch. Ściągnięcie go zajęłoby około 40 minut – powiedział dyrektor.
Jak twierdzi Julian Jakubaszko, były konsultant wojewódzki ds. medycyny ratunkowej, nie było to postępowanie właściwe. Jak mówi, procedura przewiduje, że w takim wypadku podczas operacji, do przyjazdu właściwego lekarza, może asystować chirurg. Według dyrektora szpitala, Bogusława Becka, zostało to uczynione w porozumieniu z Lotniczym Pogotowiem Ratunkowym.
Kontakt 24