Gdy słyszę, jak Ewa Kopacz mówi: „nie proszę o 100 dni spokoju, tylko o 100 dni współpracy”, to mam pewność, że sama to sobie przygotowała. To jest jej język – komentował na gorąco exposé wygłoszone przez nową premier jeden z posłów PO. Na temat tworzenia sejmowego wystąpienia nowej premier powstały dziesiątki legend. – Gdyby zebrać wszystkie osoby przyznające się do współautorstwa tekstu, to okazałoby się, że nad wystąpieniem premier pracowało przynajmniej 500 osób – śmieje się współpracownik Ewy Kopacz. A prawda jest taka, że tworzyli je przede wszystkim ministrowie i ona sama. Szefowie resortów przynosili pomysły. Minister finansów przeliczał, czy proponowane rozwiązania są realne. Kopacz podejmowała ostateczne decyzje. – To exposé zmieniało się setki razy, projekty pojawiały się i wypadały. Gdyby szefowa zawarła wszystko, do czego ją namawiano, mogłaby mówić kilka godzin. Gdyby pisał je ktoś inny niż ona sama, to wypadłoby źle. Ewa nie potrafi grać roli napisanej przez kogoś innego – ocenia współpracownik szefowej rządu. To nawiązanie do słabego występu na Politechnice sprzed dwóch tygodni. Kopacz przedstawiała wtedy swój rząd i, delikatnie mówiąc, nie wypadła zbyt dobrze. Za tamtą wizerunkową katastrofę obwiniony został przede wszystkim Grzegorz Szymański, były dyrektor Centrum Informacyjnego Rządu, który po odejściu z kancelarii premiera zaczepił się w biurze PO. – Koniec z rozdętym PR-em i politycznym gadżeciarstwem. W przypadku Ewy to się nie sprawdza. Będzie informowała, a nie opakowywała wydarzenia – kategorycznie oświadcza polityk z bliskiego otoczenia szefowej rządu.
Rzeczywiście, exposé wypadło dość zgrabnie. Można dyskutować o potrzebie złożenia aż tylu obietnic, ale sama premier zrobiła duży krok do przodu. I na dodatek wprowadziła zamieszanie w szeregach największej partii opozycyjnej. PiS na razie nie wie, jak na strategię Kopacz zareagować. Pani premier wyciąga rękę, proponuje zakończyć wojnę domową. Kaczyński i jego ludzie, przyzwyczajeni do długo letniej wojny z Tuskiem, nie znaleźli na razie sposobu, jak rozbroić nową premier. Atakować ostro kobietę, która proponuje rozejm w brutalnej wojnie? – Z Tuskiem było im łatwiej. Zresztą sam Donald zawsze powtarzał: „Jarek jest jak tygrys. A tygrysa nie drapie się pod gardłem i nie ciągnie się za wąsy. Tu trzeba kijem”. Tak samo o Donaldzie myślał pewnie Jarek. I się kręciło. Oni nas. My ich – opowiada poseł PO. To, oczywiście, nie oznacza, że politycy obu partii zrezygnują z wzajemnych ataków. Wojenka zejdzie po prostu na niższy poziom. Kopacz będzie unikać konfrontacji. Ale Stefan Niesiołowski nadal będzie występował w programach telewizyjnych i ostro atakował. Straszenie PiS-em to przecież główne paliwo Platformy w kampaniach wyborczych.
To rząd ocalenia Platformy – tak mówi się o nim wśród działaczy partii władzy. Po niezłym wystąpieniu Kopacz w Sejmie politycy PO złapali wiatr w żagle. Pierwszy raz od dawna uwierzyli, że trzecia kadencja jest możliwa. Tyle tylko że było to dopiero pierwsze wystąpienie szefowej rządu w nowej roli. Dla działaczy Platformy być może było to aż exposé, dla reszty Polaków z całą pewnością – tylko exposé. �
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.