Sąd Apelacyjny w Katowicach utrzymał w piątek wyrok Sądu Okręgowego. Katarzyna W. została skazana na 25 lat więzienia za zabicie półrocznej córki Magdy. Wyrok jest prawomocny. Dzieciobójczyni będzie mogła starać się o wyjście z więzienia po 20 latach.
- Opinia biegłych to nie jest jedyny dowód winy oskarżonej. Jest najważniejszy, ale nie jedyny. Brano pod uwagę także jej osobowość. Poszlaki i opinia biegłych - to nierozerwalny łańcuch winy - nikt inny tylko oskarżona dopuściła się pozbawienia życia córki. To ona nie chciała dziecka, 17 stycznia 20012 r. w rozmowie na gadu-gadu wyrażała swoje niezadowolenie z sytuacji życiowej, to ona logowała się w internecie by uzyskać informacje na temat pochówku dziecka, cen trumien, zasiłku pogrzebowego. Robiła to w nocy lub we wczesnych godzinach rannych. Mąż oskarżonej był bardzo zakochany w córce i do przesady o niej opowiadał. W przeciwieństwie do oskarżonej, która mówiła o swoim dziecku „to” - uzasadnia wyrok Sędzia Bożena Summer-Brason.
Jak mówił prokurator Katarzyna W. działała ze szczególnym okrucieństwem. Domagał się wymierzenia jej kary dożywocia.
- Duszenie przez kilka minut nieprzytomnego dziecka nie jest okrutne? Jakim trzeba być człowiekiem, by przez kilka minut patrzeć, jak umiera własne dziecko? Nie mogło prosić o litość, przepraszać za niepopełnione winy - tłumaczył prok. Adam Roch.
- To była przypadkowa śmierć, a nie zaplanowane zabójstwo – przekonywał z kolei adwokat Katarzyny W. w swej mowie końcowej.
24 stycznia Katarzyna W. upozorowała porwanie dziewczynki. Później twierdziła, że Madzia zmarła w wyniku nieszczęśliwego wypadku. Dziewczynka miała wyślizgnąć się z kocyka i uderzyć o próg w mieszkaniu. Katarzyna W. ukryła ciało dziecka w zrujnowanym budynku kolejowym w Sosnowcu.
tvn24.pl, fakt.pl
Jak mówił prokurator Katarzyna W. działała ze szczególnym okrucieństwem. Domagał się wymierzenia jej kary dożywocia.
- Duszenie przez kilka minut nieprzytomnego dziecka nie jest okrutne? Jakim trzeba być człowiekiem, by przez kilka minut patrzeć, jak umiera własne dziecko? Nie mogło prosić o litość, przepraszać za niepopełnione winy - tłumaczył prok. Adam Roch.
- To była przypadkowa śmierć, a nie zaplanowane zabójstwo – przekonywał z kolei adwokat Katarzyny W. w swej mowie końcowej.
24 stycznia Katarzyna W. upozorowała porwanie dziewczynki. Później twierdziła, że Madzia zmarła w wyniku nieszczęśliwego wypadku. Dziewczynka miała wyślizgnąć się z kocyka i uderzyć o próg w mieszkaniu. Katarzyna W. ukryła ciało dziecka w zrujnowanym budynku kolejowym w Sosnowcu.
tvn24.pl, fakt.pl