Obietnica obniżenia podatków należy do najczęściej stosowanych chwytów wyborczych
Szef doradców premiera Wojciech Arkuszewski opracował dokument zalecający wszystkim ministrom podjęcie działań, które ułatwiłyby ugrupowaniom rządowym wygranie październikowych wyborów samorządowych. Pierwszy wykonał to zadanie wicepremier Leszek Balcerowicz, obiecując przeprowadzenie wielkiej rewolucji podatkowej. Zaproponował, aby zamiast trzech zróżnicowanych stawek podatkowych obowiązywała tylko jedna niska, płacona przez wszystkich podatników. Jak wiadomo, ludzie nie lubią podatków i obietnica ich obniżenia należy do najczęściej stosowanych chwytów wyborczych.
Zbyt cenię profesora Balcerowicza, aby choć przez chwilę uwierzyć, że w tej sensacyjnej propozycji chodziło o cokolwiek innego niż o wyborczą reklamę. Najlepiej o tym świadczy mało poważny kształt zapowiadanej reformy. Jak na propagandową marchewkę przystało, obniżenie podatków obiecuje się wszystkim obywatelom. Niejasno mówi się jednak o wysokości nowego progu podatkowego. Owszem, pada sugestia, że mógłby on wynosić 17 proc., ale temu syreniemu śpiewowi nie towarzyszy wyliczenie nieuchronnego uszczuplenia dochodów państwa.
A przecież wiadomo, że taki zabieg zrujnuje publiczne finanse i zredukuje wiele wydatków. Gdyby chodziło o propozycję zgłaszaną na serio, znany ze swej sumienności i skrupulatności profesor Balcerowicz na pewno by o tym poinformował.
Wyłącznie propagandowy wymiar propozycji zdradza także sposób jej zgłoszenia. Gdyby szefowi Unii Wolności chodziło o rzeczywistą zmianę progów podatkowych, rozpocząłby od rzeczowych rozmów z AWS i z klubami opozycyjnymi. Takie pertraktacje byłyby bardzo trudne i na pewno nie toczyłyby się za pośrednictwem mediów. Aby przyjąć jednolitą stawkę podatkową, "Solidarność" musiałaby przecież zrezygnować z solidarności pisanej małą literą. Zwykłą z niej kpiną jest obciążenie takim samym podatkiem emeryta mającego przeżyć miesiąc za 600 zł i prezesa telewizji zarabiającego parędziesiąt tysięcy złotych. Nie znalazłby też wicepremier Balcerowicz uznania u SLD, który nie mógłby zapomnieć o tym, że proporcjonalny do dochodów podatek jest najbardziej elementarnym kanonem europejskiej socjaldemokracji. Zbuntowałaby się także wrażliwsza część Unii Wolności, nie rezygnująca ze społecznej misji polskiej inteligencji. Tym wszystkim ludziom Leszek Balcerowicz postanowił zagrać na nosie. Zapomniał, że jest politykiem zbyt dużego formatu, by z tą pozą było mu do twarzy.
Zbyt cenię profesora Balcerowicza, aby choć przez chwilę uwierzyć, że w tej sensacyjnej propozycji chodziło o cokolwiek innego niż o wyborczą reklamę. Najlepiej o tym świadczy mało poważny kształt zapowiadanej reformy. Jak na propagandową marchewkę przystało, obniżenie podatków obiecuje się wszystkim obywatelom. Niejasno mówi się jednak o wysokości nowego progu podatkowego. Owszem, pada sugestia, że mógłby on wynosić 17 proc., ale temu syreniemu śpiewowi nie towarzyszy wyliczenie nieuchronnego uszczuplenia dochodów państwa.
A przecież wiadomo, że taki zabieg zrujnuje publiczne finanse i zredukuje wiele wydatków. Gdyby chodziło o propozycję zgłaszaną na serio, znany ze swej sumienności i skrupulatności profesor Balcerowicz na pewno by o tym poinformował.
Wyłącznie propagandowy wymiar propozycji zdradza także sposób jej zgłoszenia. Gdyby szefowi Unii Wolności chodziło o rzeczywistą zmianę progów podatkowych, rozpocząłby od rzeczowych rozmów z AWS i z klubami opozycyjnymi. Takie pertraktacje byłyby bardzo trudne i na pewno nie toczyłyby się za pośrednictwem mediów. Aby przyjąć jednolitą stawkę podatkową, "Solidarność" musiałaby przecież zrezygnować z solidarności pisanej małą literą. Zwykłą z niej kpiną jest obciążenie takim samym podatkiem emeryta mającego przeżyć miesiąc za 600 zł i prezesa telewizji zarabiającego parędziesiąt tysięcy złotych. Nie znalazłby też wicepremier Balcerowicz uznania u SLD, który nie mógłby zapomnieć o tym, że proporcjonalny do dochodów podatek jest najbardziej elementarnym kanonem europejskiej socjaldemokracji. Zbuntowałaby się także wrażliwsza część Unii Wolności, nie rezygnująca ze społecznej misji polskiej inteligencji. Tym wszystkim ludziom Leszek Balcerowicz postanowił zagrać na nosie. Zapomniał, że jest politykiem zbyt dużego formatu, by z tą pozą było mu do twarzy.
Więcej możesz przeczytać w 29/1998 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.