Dwustuletnia butelka whisky, autograf księżnej Diany albo plastikowa rzeźba za miliony dolarów. Polacy zamiast lokat bankowych coraz częściej wybierają alternatywne formy inwestowania.
Grażyna Kulczyk posiada największą kolekcję dzieł sztuki współczesnej w naszej części Europy. Jej zbiory z pracami takich sław jak Donald Judd, Sol Le Witt czy nasz Roman Opałka i Kasia Kozyra są wyceniane na ponad 100 mln euro. Najbogatszy Polak Jan Kulczyk lubi fotografować się na tle obrazu „Wnętrze gotyckiego kościoła” z XVII w., namalowanego przez Pietera Neeffsa I. To warte ok. 100 tys. dolarów dzieło wisi w sali klubowej warszawskiej siedziby głównej spółki biznesmena. Obrazy kolekcjonuje również Marek Roefler, jeden z najbogatszych Polaków, właściciel dewelopera Dantex. W podwarszawskim Konstancinie-Jeziornie prowadzi prywatną galerię z kolekcją obrazów przedstawicieli szkoły paryskiej. Najchętniej pokazuje się przy autoportrecie Mojżesza Kislinga, jednego z czołowych polskich twórców École de Paris. Zbigniew Jagiełło też ma swoje ulubione dzieło. Prezes PKO BP fotografuje się z miniaturą ,,Bitwy pod Grunwaldem” pędzla Jana Matejki. Polski bank wyłożył ponad milion złotych na konserwację oryginalnego dzieła ze zbiorów Muzeum Narodowego.
Rynek sztuki współczesnej rośnie w siłę. Obecnie jego roczne obroty sięgają już ponad 6 mld zł. W ciągu ostatniej dekady obroty na aukcjach sztuki współczesnej wzrosły o prawie 1100 proc.! Wraz z rosnącymi wpływami rosną również ceny. Dziesięć lat temu przez rok na świecie licytowano zaledwie dziewięć prac za kwotę większą niż milion euro. W ostatnim sezonie takich aukcji było aż 179, w tym 13, które przebiły barierę 10 mln euro. W sztukę nie inwestują jedynie najbogatsi. W czasach spowolnienia gospodarczego, kiedy gra na giełdzie przypomina rosyjską ruletkę, a lokaty nie dają dużych zysków, Polaków coraz bardziej kuszą inwestycje alternatywne. Kapitał lokujemy w dziełach sztuki, zabytkowych samochodach, rzadkich trunkach czy luksusowych bibelotach. Wszyscy liczą na to, że za kilka lat pamiątkowe przedmioty przybiorą na wartości, a wtedy uda się je sprzedać z zyskiem.
ROYAL BABY, KRÓLEWSKI ZYSK
Miesiąc temu media obiegła informacja, że księżna Kate i książę William spodziewają się drugiego dziecka. Narodziny pierwszego syna przyniosły Brytyjczykom nie tylko euforię i łzy wzruszenia, ale też gigantyczny rynek pamiątek, wyceniany na 200 mln funtów. Zdaniem Paula Frasera, angielskiego eksperta inwestycyjnego, wartość kolekcji pamiątek należących do sławnych osób rośnie średnio o 10-20 proc. rocznie. Wylicza, że tuż po śmierci księżnej Diany w 2000 r. jej autografy drożały średnio o 17,8 proc. rocznie. Jeżeli już decydować się na inwestycje w królewskie memorabilia, to najlepiej te, które rzeczywiście miały jakąkolwiek styczność z królewskim dworem. Kupno pamiątki na bazarze pod Buckingham Palace będzie miało bardzo małą wartość kolekcjonerską. Jednak ci, którym przed laty księżna Diana dała autograf chociaż na skrawku chusteczki do nosa, mogą zacierać ręce. Zdjęcia z autografem księżnej Walii w ciągu ostatniego roku zdrożały średnio o 616 proc. Dzisiaj są sprzedawane za ok. 10 tys. funtów.
Skrzypce, które do końca grały na Titanicu, zanim statek poszedł na dno, zostały sprzedane w zeszłym roku za około półtora miliona dolarów. Pierścień Adolfa Hitlera z rubinową swastyką został w zeszłym roku wystawiony na aukcję przez amerykańską firmę kolekcjonerską. Cena wywoławcza: 100 tys. dolarów. Kubańska flaga z autografami Che Guevary i Fidela Castro sprzedana została za 160 tys. dolarów. Marynarka Michaela Jacksona za trochę ponad 30 tys. dolarów, a pierścionek Elizabeth Taylor z 33-karatowym brylantem poszedł w 2011 r. za 8,8 mln dolarów.
INWESTYCJE POD KORKIEM
Zarobić można nie tylko na pamiątkach. W maju tego roku w Polsce odbyła się premiera jednej z najstarszych whisky na świecie. Szkocki producent Gordon & MacPhail zaprezentował limitowaną edycję 66-letniej whisky pochodzącej z destylarni Glen Grant. Na polski rynek trafiło 160 numerowanych butelek.
Wszystkie zostały kupione już w przedsprzedaży. Chociaż firma nie chce ujawniać, ile wynosiła cena za jedną karafkę, whisky podobnej klasy kosztują na rynku po kilkanaście tysięcy funtów za sztukę. Według danych IWSR (International Wine & Spirit Research) w ciągu ostatniej dekady sprzedaż whisky w Polsce rosła w tempie ok. 20 proc. rocznie. Jesteśmy jednym z najszybciej rozwijających się rynków tego trunku na świecie. W zeszłym roku Polacy kupili ponad 17 mln l whisky, co w przeliczeniu daje połówkę na jednego pełnoletniego Polaka. Zarobić można oczywiście tylko na butelkach z największym potencjałem inwestycyjnym. To limitowane serie wypuszczane od czasu do czasu przez najsłynniejsze światowe destylarnie. Najwięcej dają zarobić szkockie Macallan, Dalmore,Brora, Bowmore, Glenfarclas, Port Ellen czy japońska Karuizawa. Rekord jak na razie należy do butelki The Macallan M Decanter – Constantine. W styczniu tego roku za karafkę kolekcjoner zapłacił ponad 383,8 tys. funtów.
Na razie w luksusowe trunki zainwestowało już ponad 3 tys. Polaków. Na alkohole inwestycyjne wydaliśmy 145 mln zł. Niedawno hitem inwestycyjnym było wino. Jednak zdaniem Piotra Suchodolskiego z Wealth Solutions, firmy doradczej na rynku inwestycji alternatywnych, winny rynek powoli odchodzi w odstawkę. Jeszcze parę lat temu inwestorzy obiecywali 20-procentową stopę zwrotu po zakupie rzadkiej butelki wina czy szampana. Dzisiaj to ryzykowna inwestycja.
Wina inwestycyjne pochodzą ze słynnego Bordeaux. Kupujemy je w beczce, dwa lata przed rozlaniem do butelek. Rekomendowany okres inwestycji w wino to minimum pięć lat. Po tym okresie można się spodziewać, że wartość zainwestowanych pieniędzy zostanie podwojona. Jednak tak jak z każdą inwestycją nawet zakorkowywanie kapitału w butelce nie uchroni nas od ryzyka i sporych wydatków. Na zakup beczułki wina wypada wyłożyć ok. 5 tys. euro, płacić krocie za jej przechowywanie i odpowiednio ubezpieczyć. Rynek trunków, tak jak każdy inny, ulega wahaniom. O tym, czy dane wino będzie się dobrze sprzedawać, decydują gusty konsumentów i surowe podniebienia krytyków.
A te w ostatnich latach nie wyglądają dobrze. Notowania wina na londyńskiej giełdzie Liv-ex, gdzie handluje się tym trunkiem, spadają. Zainteresowanie inwestorów maleje, a kolekcjonerzy z niskoprocentowych trunków przerzucają się na szkocką whisky czy francuski koniak.
W czerwcu swoją polską premierę miał u nas francuski dom koniakowy Tiffon. W swoich piwnicach ma nawet trunki o ponad dwustuletniej historii. Do Polski Francuzi przywieźli limitowaną edycję koniaku L’esprit de Tiffon. Powstał jeszcze przed inwazją filoksery, mszycy, która zaczęła niszczyć europejskie uprawy winorośli w drugiej połowie XIX w. Polacy kupli 150 numerowanych karafek jeszcze w przedsprzedaży.
PORTRET MILIONERA
Wzięcie mają również obrazy. Dotychczas niepobitym rekordem jest obraz Jacka Malczewskiego „Polski Hektor” z 1913 r. W styczniu tego roku został zlicytowany za 2,99 mln zł. Wcześniej za rekordzistę uchodził malarz Henryk Siemiradzki. Jego słynny ,,Rozbitek” został sprzedany w 2000 r. za bagatela 2,13 mln zł. Jednak polski kolekcjoner to nadal amator – tradycjonalista. Kupuje Kossaków. Ważne, żeby był zimowy pejzaż, szabelka, konik, a na nim najlepiej ułan. Kolejnym krokiem są polscy klasycy – Kantor i Fangor (ten od plakatów czy projektów nazw nowej linii metra). Dobrze sprzedają się też martwe natury, dzieci, lekko roznegliżowane panie.
Chociaż na liście 100 najbogatszych nazwisk znajdziemy kilku dużych kolekcjonerów, to nadal dużo nam brakuje do światowej czołówki. Królewska rodzina z Kataru kupiła niedawno za 268 mln zł ,,Grających w karty” pędzla Paula Cézanne’a. W ostatnich latach katarscy szejkowie do swojej kolekcji dołączyli dzieła Bacona, Hirsta, a nawet Rothko, uchodzącego za najdroższego malarza na świecie. Mocnymi graczami na rynku są też amerykański inwestor giełdowy Steven A. Cohen, który za 155 mln dolarów kupił ,,Sen” Picassa, albo rosyjski miliarder Roman Abramowicz, do którego należą dzieła Francisa Bacona, Luciana Freuda i Pabla Picassa.
W tym roku rekordy bije sztuka współczesna. Od lipca 2013 r. jej sprzedaż wyniosła na aukcjach dokładnie 2,046 mld dolarów, co oznacza wzrost aż o 40 proc. w porównaniu z tym samym okresem rok temu. Padł również rekord cenowy. Rzeźba „Balloon Dog” Jeffa Koonsa została sprzedana za 38,8 mln euro. W ubiegłym sezonie podobnych rekordów u pojedynczych artystów padło ponad 3,6 tys. Według Artprice, globalnej agencji badającej rynek sztuki, ceny sztuki współczesnej w ciągu ostatniej dekady wzrosły o 70 proc.! Zainteresowanie inwestycjami alternatywnymi w Polsce rośnie z roku na rok. Maleje z kolei chęć odkładania pieniędzy na tradycyjnych lokatach bankowych – przez lata jednej z najbardziej ulubionych przez naszych rodaków form inwestowania pieniędzy. Według badań Instytutu Homo Homini, Polacy chętniej zainwestowaliby w dzieła sztuki czy luksusowe trunki, niż powierzyli swoje pieniądze funduszom inwestycyjnym albo giełdowym graczom.
Rynek sztuki współczesnej rośnie w siłę. Obecnie jego roczne obroty sięgają już ponad 6 mld zł. W ciągu ostatniej dekady obroty na aukcjach sztuki współczesnej wzrosły o prawie 1100 proc.! Wraz z rosnącymi wpływami rosną również ceny. Dziesięć lat temu przez rok na świecie licytowano zaledwie dziewięć prac za kwotę większą niż milion euro. W ostatnim sezonie takich aukcji było aż 179, w tym 13, które przebiły barierę 10 mln euro. W sztukę nie inwestują jedynie najbogatsi. W czasach spowolnienia gospodarczego, kiedy gra na giełdzie przypomina rosyjską ruletkę, a lokaty nie dają dużych zysków, Polaków coraz bardziej kuszą inwestycje alternatywne. Kapitał lokujemy w dziełach sztuki, zabytkowych samochodach, rzadkich trunkach czy luksusowych bibelotach. Wszyscy liczą na to, że za kilka lat pamiątkowe przedmioty przybiorą na wartości, a wtedy uda się je sprzedać z zyskiem.
ROYAL BABY, KRÓLEWSKI ZYSK
Miesiąc temu media obiegła informacja, że księżna Kate i książę William spodziewają się drugiego dziecka. Narodziny pierwszego syna przyniosły Brytyjczykom nie tylko euforię i łzy wzruszenia, ale też gigantyczny rynek pamiątek, wyceniany na 200 mln funtów. Zdaniem Paula Frasera, angielskiego eksperta inwestycyjnego, wartość kolekcji pamiątek należących do sławnych osób rośnie średnio o 10-20 proc. rocznie. Wylicza, że tuż po śmierci księżnej Diany w 2000 r. jej autografy drożały średnio o 17,8 proc. rocznie. Jeżeli już decydować się na inwestycje w królewskie memorabilia, to najlepiej te, które rzeczywiście miały jakąkolwiek styczność z królewskim dworem. Kupno pamiątki na bazarze pod Buckingham Palace będzie miało bardzo małą wartość kolekcjonerską. Jednak ci, którym przed laty księżna Diana dała autograf chociaż na skrawku chusteczki do nosa, mogą zacierać ręce. Zdjęcia z autografem księżnej Walii w ciągu ostatniego roku zdrożały średnio o 616 proc. Dzisiaj są sprzedawane za ok. 10 tys. funtów.
Skrzypce, które do końca grały na Titanicu, zanim statek poszedł na dno, zostały sprzedane w zeszłym roku za około półtora miliona dolarów. Pierścień Adolfa Hitlera z rubinową swastyką został w zeszłym roku wystawiony na aukcję przez amerykańską firmę kolekcjonerską. Cena wywoławcza: 100 tys. dolarów. Kubańska flaga z autografami Che Guevary i Fidela Castro sprzedana została za 160 tys. dolarów. Marynarka Michaela Jacksona za trochę ponad 30 tys. dolarów, a pierścionek Elizabeth Taylor z 33-karatowym brylantem poszedł w 2011 r. za 8,8 mln dolarów.
INWESTYCJE POD KORKIEM
Zarobić można nie tylko na pamiątkach. W maju tego roku w Polsce odbyła się premiera jednej z najstarszych whisky na świecie. Szkocki producent Gordon & MacPhail zaprezentował limitowaną edycję 66-letniej whisky pochodzącej z destylarni Glen Grant. Na polski rynek trafiło 160 numerowanych butelek.
Wszystkie zostały kupione już w przedsprzedaży. Chociaż firma nie chce ujawniać, ile wynosiła cena za jedną karafkę, whisky podobnej klasy kosztują na rynku po kilkanaście tysięcy funtów za sztukę. Według danych IWSR (International Wine & Spirit Research) w ciągu ostatniej dekady sprzedaż whisky w Polsce rosła w tempie ok. 20 proc. rocznie. Jesteśmy jednym z najszybciej rozwijających się rynków tego trunku na świecie. W zeszłym roku Polacy kupili ponad 17 mln l whisky, co w przeliczeniu daje połówkę na jednego pełnoletniego Polaka. Zarobić można oczywiście tylko na butelkach z największym potencjałem inwestycyjnym. To limitowane serie wypuszczane od czasu do czasu przez najsłynniejsze światowe destylarnie. Najwięcej dają zarobić szkockie Macallan, Dalmore,Brora, Bowmore, Glenfarclas, Port Ellen czy japońska Karuizawa. Rekord jak na razie należy do butelki The Macallan M Decanter – Constantine. W styczniu tego roku za karafkę kolekcjoner zapłacił ponad 383,8 tys. funtów.
Na razie w luksusowe trunki zainwestowało już ponad 3 tys. Polaków. Na alkohole inwestycyjne wydaliśmy 145 mln zł. Niedawno hitem inwestycyjnym było wino. Jednak zdaniem Piotra Suchodolskiego z Wealth Solutions, firmy doradczej na rynku inwestycji alternatywnych, winny rynek powoli odchodzi w odstawkę. Jeszcze parę lat temu inwestorzy obiecywali 20-procentową stopę zwrotu po zakupie rzadkiej butelki wina czy szampana. Dzisiaj to ryzykowna inwestycja.
Wina inwestycyjne pochodzą ze słynnego Bordeaux. Kupujemy je w beczce, dwa lata przed rozlaniem do butelek. Rekomendowany okres inwestycji w wino to minimum pięć lat. Po tym okresie można się spodziewać, że wartość zainwestowanych pieniędzy zostanie podwojona. Jednak tak jak z każdą inwestycją nawet zakorkowywanie kapitału w butelce nie uchroni nas od ryzyka i sporych wydatków. Na zakup beczułki wina wypada wyłożyć ok. 5 tys. euro, płacić krocie za jej przechowywanie i odpowiednio ubezpieczyć. Rynek trunków, tak jak każdy inny, ulega wahaniom. O tym, czy dane wino będzie się dobrze sprzedawać, decydują gusty konsumentów i surowe podniebienia krytyków.
A te w ostatnich latach nie wyglądają dobrze. Notowania wina na londyńskiej giełdzie Liv-ex, gdzie handluje się tym trunkiem, spadają. Zainteresowanie inwestorów maleje, a kolekcjonerzy z niskoprocentowych trunków przerzucają się na szkocką whisky czy francuski koniak.
W czerwcu swoją polską premierę miał u nas francuski dom koniakowy Tiffon. W swoich piwnicach ma nawet trunki o ponad dwustuletniej historii. Do Polski Francuzi przywieźli limitowaną edycję koniaku L’esprit de Tiffon. Powstał jeszcze przed inwazją filoksery, mszycy, która zaczęła niszczyć europejskie uprawy winorośli w drugiej połowie XIX w. Polacy kupli 150 numerowanych karafek jeszcze w przedsprzedaży.
PORTRET MILIONERA
Wzięcie mają również obrazy. Dotychczas niepobitym rekordem jest obraz Jacka Malczewskiego „Polski Hektor” z 1913 r. W styczniu tego roku został zlicytowany za 2,99 mln zł. Wcześniej za rekordzistę uchodził malarz Henryk Siemiradzki. Jego słynny ,,Rozbitek” został sprzedany w 2000 r. za bagatela 2,13 mln zł. Jednak polski kolekcjoner to nadal amator – tradycjonalista. Kupuje Kossaków. Ważne, żeby był zimowy pejzaż, szabelka, konik, a na nim najlepiej ułan. Kolejnym krokiem są polscy klasycy – Kantor i Fangor (ten od plakatów czy projektów nazw nowej linii metra). Dobrze sprzedają się też martwe natury, dzieci, lekko roznegliżowane panie.
Chociaż na liście 100 najbogatszych nazwisk znajdziemy kilku dużych kolekcjonerów, to nadal dużo nam brakuje do światowej czołówki. Królewska rodzina z Kataru kupiła niedawno za 268 mln zł ,,Grających w karty” pędzla Paula Cézanne’a. W ostatnich latach katarscy szejkowie do swojej kolekcji dołączyli dzieła Bacona, Hirsta, a nawet Rothko, uchodzącego za najdroższego malarza na świecie. Mocnymi graczami na rynku są też amerykański inwestor giełdowy Steven A. Cohen, który za 155 mln dolarów kupił ,,Sen” Picassa, albo rosyjski miliarder Roman Abramowicz, do którego należą dzieła Francisa Bacona, Luciana Freuda i Pabla Picassa.
W tym roku rekordy bije sztuka współczesna. Od lipca 2013 r. jej sprzedaż wyniosła na aukcjach dokładnie 2,046 mld dolarów, co oznacza wzrost aż o 40 proc. w porównaniu z tym samym okresem rok temu. Padł również rekord cenowy. Rzeźba „Balloon Dog” Jeffa Koonsa została sprzedana za 38,8 mln euro. W ubiegłym sezonie podobnych rekordów u pojedynczych artystów padło ponad 3,6 tys. Według Artprice, globalnej agencji badającej rynek sztuki, ceny sztuki współczesnej w ciągu ostatniej dekady wzrosły o 70 proc.! Zainteresowanie inwestycjami alternatywnymi w Polsce rośnie z roku na rok. Maleje z kolei chęć odkładania pieniędzy na tradycyjnych lokatach bankowych – przez lata jednej z najbardziej ulubionych przez naszych rodaków form inwestowania pieniędzy. Według badań Instytutu Homo Homini, Polacy chętniej zainwestowaliby w dzieła sztuki czy luksusowe trunki, niż powierzyli swoje pieniądze funduszom inwestycyjnym albo giełdowym graczom.
Tekst ukazał się w numerze 42/2014 tygodnika "Wprost".
Najnowszy numer "Wprost" jest dostępny w formie e-wydania.
Najnowszy "Wprost" jest także dostępny na Facebooku.
"Wprost" jest dostępny również w wersji do słuchania.
Tygodnik "Wprost" można zakupić także za pośrednictwem E-kiosku
Oraz na AppleStore i GooglePlay