Polityczna cena wakacji
Spektakularny upadek Michaiła Gorbaczowa również miał swój początek podczas wakacji. W sierpniu 1991 r. pierwszy i ostatni prezydent ZSRR został uwięziony w swojej krymskiej rezydencji, a w Moskwie władze przejęli puczyści. Opór społeczny przeciwko zamachowi stanu wyniósł do władzy Borysa Jelcyna. Kiedy Gorbaczow wracał z Krymu, był już prezydentem papierowym. W ciągu kwartału został formalnie odsunięty od władzy, a Związek Sowiecki w majestacie prawa - rozwiązany. Za chęć wypoczynku na zagranicznych plażach płacili słono również dyktatorzy latynoscy i afrykańscy z upiornym Idim Aminem na czele. Normy obowiązujące w państwach demokratycznych każą łagodniej się obchodzić z politykami na wakacjach. Brytyjski dziennik "Daily Telegraph" spekuluje jednak, że premier Tony Blair może podzielić los Edena. Znajdujący się pod ostrzałem opozycji i prasy za wątpliwe uzasadnienie interwencji w Iraku premier wybrał się właśnie z rodziną na urlop. Spędzi go na Barbadosie, w posiadłości Cliffa Richarda, gwiazdora muzyki pop zaprzyjaźnionego z żoną Blaira Cherie...
Bez krawatów - i tabunów ministrów czy doradców - łatwiej podejmować decyzje o losach kraju, regionu czy wręcz świata. Były polski premier Jerzy Buzek mówi "Wprost", że gdyby nie jego wielogodzinne rozmowy z szefem norweskiego rządu Kjellem Magne Bondevikiem podczas wakacyjnego pobytu w Skandynawii i wspólne pływanie łódką w fiordach, trudno byłoby mu podpisać umowę na dostawy gazu, mającą zapewnić Polsce energetyczną niezależność od rosyjskiego Gazpromu. Wakacje spędzone we Włoszech i Hiszpanii pomogły Buzkowi uzyskać dla Polski na szczycie Unii Europejskiej w Nicei taką samą liczbę głosów, jaką w Radzie Europejskiej dysponuje Hiszpania. - Dzięki takim wakacyjnym spotkaniom mogłem bez problemu dzwonić do premierów tych krajów późnym wieczorem i nalegać na poparcie naszego stanowiska - mówi Jerzy Buzek. Mora de Toledo na Majorce, letnia rezydencja premierów hiszpańskich, w której gościł premier Buzek, jest często miejscem nieformalnych wizyt polityków z całego świata. Dwa lata temu premier Jose Maria Aznar przyjmował tam George'a W. Busha. Amerykański prezydent zrewanżował się zaproszeniem Aznara na swoje ranczo w Teksasie.
Doktryna pracowitego urlopu
Koncepcję wakacji jako sposobu uprawiania polityki konsekwentnie realizuje prezydent USA George W. Bush. Gdy w sierpniu 2001 r. zdecydował, że spędzi miesiąc w Teksasie, wywołał w Waszyngtonie konsternację. Miesiąc urlopu to o wiele więcej dni wolnych niż przeciętnie Amerykanie wykorzystują w ciągu całego roku. Specjaliści od wizerunku prezydenta wymyślili szybko termin working vacations (wakacje robocze).
Rancho w Crawford odgrywa obecnie większą rolę w kształtowaniu amerykańskiej polityki niż oficjalna rezydencja prezydentów USA w Camp David. Wystarczy przytoczyć nazwiska przywódców, którzy zostali tam zaproszeni - były prezydent Chin Jiang Zemin, prezydent Rosji Władimir Putin, premier Wielkiej Brytanii Tony Blair, saudyjski książę Abdullah - by nie mieć wątpliwości, że rozstrzygane są tam najważniejsze sprawy globalne. Ostatnio na teksaskie ranczo zawitał premier Włoch Silvio Berlusconi. Krytykowany w kraju i w Europie, mógł się zaprezentować jako bliski sojusznik jedynego światowego supermocarstwa. Bush z kolei dzięki przyjazdowi premiera Włoch sprawującego obecnie rotacyjne przewodnictwo w Unii Europejskiej pokazał, że na Starym Kontynencie może liczyć na przyjaźń i poparcie mimo nieprzychylnego stanowiska Paryża i Berlina.
Zburzyć mur protokołu
Kanclerz Niemiec Gerhard Schroeder po ostatnich niesnaskach w stosunkach włosko-niemieckich odwołał urlop w Italii, pozostając w domu w Hanowerze, ale i tak dostało mu się za to, że w ogóle odpoczywa, gdy państwo przeżywa problemy gospodarcze. Prezydentowi Francji Jacques'owi Chiracowi wytykano przed trzema laty pobyt na Mauritiusie, gdzie według tygodnika "Paris Match", miał szastać pieniędzmi i "próbować wszystkie koktajle". W tym roku prezydent ma zaproszenie do Quebecu, francuskojęzycznej prowincji Kanady, ale i ten urlop - gdyby do niego doszło - może wywoływać kontrowersje. Politycy francuscy są stale podejrzewani przez prasę kanadyjską o próby podsycania dążeń separatystycznych Quebecu.
W świecie zachodnich demokracji kontakty między politykami z różnych krajów nie tylko na stopie oficjalnej, ale i towarzyskiej są normą. Decydenci najwyższych szczebli, na co dzień otoczeni protokolarnym murem, we własnym gronie szukają przyjaźni i możliwości wypoczynku. A że coraz więcej decyzji w Unii Europejskiej czy G8 jest podejmowanych przez liderów, polityczne znaczenie wakacji rośnie. Wakacyjna nieformalna dyplomacja jest swoistą kontynuacją dawnego obyczaju odwiedzania się członków rodzin panujących i arystokratycznych. Podczas tych towarzysko-politycznych spotkań często decydowano o tym, z kim zacieśnić lub zerwać sojusze.
Juliusz Urbanowicz. Współpraca: Ludwik Lewin, Paryż; Grzegorz Ślubowski, Moskwa
Pełny tekst ukaże się w najnowszym 1081 numerze tygodnika "Wprost", w sprzedaży od poniedziałku 11 sierpnia.
W tym samym numerze: Wyspa skarbów (Nowa stolica Polski - Londyn! W czerwcu 2003 r. w londyńskiej sali koncertowej Astoria zagrał zespół Lady Pank - prawie wszystkie bilety wykupili mieszkający w Londynie Polacy) oraz Nabici w szklane domy (Co druga firma budowlana naciąga klientów!)