"Krótko. Komornik przyszedł po godzinach pracy biura AWR Wprost w towarzystwie fotoreportera Gazety Wyborczej. Co warte jest zastanowienia. Nie zastał nikogo upoważnionego do odbioru pism, bo nie zajmują się tym dziennikarze ani redaktor naczelny. Po informacji jaką otrzymał m.in. ode mnie, w jakich godzinach pracuje biuro, komornik opuścił budynek. Nikt się nie barykadował, jak kłamliwie podaje Roman Giertych" - napisał Sylwester Latkowski na temat przyjścia komornika do redakcji "Wprost".
"Manipulacją było pisanie przez Gazetę Wyborczą, że dziennikarze się chowali. Więcej, komornik nawet nie był na piętrze, gdzie mieści się redakcja. Dziennikarze normalnie pracowali nad wydaniem tygodnika" - dodał Latkowski.
Spółka podkreśla, że komornik przyszedł do redakcji tygodnika wraz z fotoreporterem „Gazety Wyborczej”.
- Jesteśmy zdumieni faktem, że dziennikarz „GW” umówił się na wtargnięcie do AWR po godzinach pracy biura. Zwracamy uwagę, że już o godzinie 15 dziennikarz z „GW” zwrócił się z zapytaniem do Agencji Wydawniczo-Reklamowej „Wprost” o komentarz do rzekomej decyzji Sądu Okręgowego. Udzielono wówczas odpowiedzi, że taka decyzja do spółki nie dotarła. Całość zdarzenia należy ocenić jako manipulację i poddać w wątpliwość intencje komornika, który jak się zdaje podjął środki działania nieadekwatne do sytuacji i do zamiarów. Wspólna „akcja” fotoreportera „GW” i komornika raczej wskazują na służbę Panu Romanowi Giertychowi - tłumaczy Anna Pawłowska-Pojawa.
Sprawę manipulacji dokonanej przez Romana Giertycha i „Gazetę Wyborczą” wydawca „Wprost” skieruje do Naczelnej Rady Adwokackiej oraz Rady Etyki Mediów, a także na drogę postępowania sądowego cywilnego i karnego.
- Sposób zabezpieczenia był wyraźnie określony w postanowieniu, które zostało opublikowane - miało być to zajęcie rachunku bankowego. W związku z tym, nie znajduję żadnego uzasadnienia dla wizyty komornika w siedzibie redakcji czy wydawcy. Standardowym rozwiązaniem stosowanym przez komorników w takich wypadkach jest wysyłanie przesyłki pocztowej, która informuje o wszczęciu postępowania i dokonywanych czynnościach - komentuje sprawę dr Bogusław Kosmus, specjalista w zakresie prawa cywilnego i gospodarczego, w tym prawa prasowego.
wirtualnemedia.pl, Wprost.pl
Spółka podkreśla, że komornik przyszedł do redakcji tygodnika wraz z fotoreporterem „Gazety Wyborczej”.
- Jesteśmy zdumieni faktem, że dziennikarz „GW” umówił się na wtargnięcie do AWR po godzinach pracy biura. Zwracamy uwagę, że już o godzinie 15 dziennikarz z „GW” zwrócił się z zapytaniem do Agencji Wydawniczo-Reklamowej „Wprost” o komentarz do rzekomej decyzji Sądu Okręgowego. Udzielono wówczas odpowiedzi, że taka decyzja do spółki nie dotarła. Całość zdarzenia należy ocenić jako manipulację i poddać w wątpliwość intencje komornika, który jak się zdaje podjął środki działania nieadekwatne do sytuacji i do zamiarów. Wspólna „akcja” fotoreportera „GW” i komornika raczej wskazują na służbę Panu Romanowi Giertychowi - tłumaczy Anna Pawłowska-Pojawa.
Sprawę manipulacji dokonanej przez Romana Giertycha i „Gazetę Wyborczą” wydawca „Wprost” skieruje do Naczelnej Rady Adwokackiej oraz Rady Etyki Mediów, a także na drogę postępowania sądowego cywilnego i karnego.
- Sposób zabezpieczenia był wyraźnie określony w postanowieniu, które zostało opublikowane - miało być to zajęcie rachunku bankowego. W związku z tym, nie znajduję żadnego uzasadnienia dla wizyty komornika w siedzibie redakcji czy wydawcy. Standardowym rozwiązaniem stosowanym przez komorników w takich wypadkach jest wysyłanie przesyłki pocztowej, która informuje o wszczęciu postępowania i dokonywanych czynnościach - komentuje sprawę dr Bogusław Kosmus, specjalista w zakresie prawa cywilnego i gospodarczego, w tym prawa prasowego.
wirtualnemedia.pl, Wprost.pl