Izolatka o nazwie rak

Izolatka o nazwie rak

Dodano:   /  Zmieniono: 
Polak chory na raka ma poczucie, że jest już tylko przypadkiem medycznym. Jakby nagle musiał zapomnieć o seksie, spotkaniach towarzyskich, pracy.

Relacja pierwsza: „Powiedział, że jak mam raka trzustki, to do grudnia już powinnam nie żyć”. Relacja druga: „Lekarz, który mi robił biopsję, stwierdził: »Tak jak mówiłem, raczysko!«. Poczułam, że mi słabo. Położyłam się. Ten lekarz później wziął męża do gabinetu: »Żona to tak histeryzuje, jakby miała za chwilę umrzeć. Przecież to jest w porę wykryte, nie ma co histeryzować«”.

Tak mówią uczestnicy pionierskiego badania „Choroba nowotworowa – doświadczenia pacjentów”, przeprowadzonego przez Fundację Społeczną „Ludzie dla Ludzi”. Wyniki są smutne: o ile w Polsce poprawił się poziom opieki medycznej nad chorymi na raka, o tyle psychologicznie pacjenci często są pozostawieni sami sobie. Tylko pojedyncze osoby uczestniczące w badaniu stwierdziły, że korzystały z pomocy psychologicznej na oddziale szpitalnym. Mówią też, co czuły. „Nie otrzymałam pomocy psychologa. Siedziałam w domu. Nigdzie nie wychodziłam. Mąż do mnie wydzwaniał. Miałam dwa tygodnie wycięte z życiorysu. Tak jakby mnie nie było”. Kolejna pacjentka stwierdziła, że jej droga przez chorobę nowotworową skończyła się u psychiatry. Jerzy i Barbara Stuhrowie wraz ze Stowarzyszeniem Wspierania Onkologii Unicorn otworzyli właśnie Centrum Psychoonkologii w Krakowie. Aktor, który sam przeszedł chorobę nowotworową, praktycznie od początku mówił o niej publicznie, podkreślając, jak ważne jest wsparcie. – Podporą była dla mnie żona, która natychmiast zdecydowała się „chorować” ze mną. Stanąłem do walki uzbrojony już w pomoc psychoonkologiczną – mówił przy okazji otwarcia centrum. Barbara Stuhr podkreśla, że pomoc psychologiczna jest bardzo potrzebna. Im wcześniej, tym lepiej. – Po diagnozie zawsze następuje tąpnięcie – potwierdza w rozmowie z „Wprost” żona aktora. – W pierwszej chwili nikt nie wie, co ze sobą robić ani gdzie się udać. Są strach i uczucie bezradności. Samemu bardzo trudno prowadzić walkę. Jak się uzyska wsparcie, jest znacznie łatwiej – tłumaczy. Namawia też, żeby pacjenci przychodzili ze swoimi bliskimi. – Bo najbliżsi odbierają od chorego część trudnej rzeczywistości. Też muszą się nauczyć, jak sobie z tym radzić – dodaje.

NOWA RZECZYWISTOŚĆ

Więcej możesz przeczytać w 45/2014 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.