"Unia Europejska to Hitler" - głosił jeden z transparentów, pod którymi maszerowało ulicami Warszawy w ostatni piątek ok. 10 tys. rolników. Nie przestrzegając ustalonej trasy, manifestanci zablokowali centralne węzły komunikacyjne stolicy. Doszło do starć z policją.
Tłumowi przewodzili: Andrzej Lepper, który nie zebrał odpowiedniej liczby podpisów, aby startować w wyborach prezydenckich i którego "Samoobrona" zdobyła w ostatnich wyborach parlamentarnych 0,07 proc. głosów; Janusz Maksymiuk, lider Kółek i Organizacji Rolniczych, poseł SLD, ale poprzedniej kadencji; Roman Wierzbicki, przywódca "Solidarności" RI, któremu drugie miejsce na liście krajowej ROP nie pomogło w zdobyciu poselskiego mandatu; Janusz Piechociński, działacz PSL, także pozbawiony przez wyborców mandatu w ubiegłym roku, oraz Piotr Ikonowicz, lider PPS, który mandat zdobył, ale z listy SLD. Przegrywają wybory, wygrywają manifestacje. Budzą u robotników czy rolników strach przed reformami i łagodzą go żądaniem zdobycia pieniędzy podatników. Mają prawo urządzać manifestacje, podobnie jak państwo ma - z woli wyborców - obowiązek pilnować, aby nieudaczni politycy nie uderzali w interesy podatników groźbą wywoływania zamieszek. Gdyby zdanie większości było inne, Andrzej Lepper czy Zygmunt Wrzodak byliby dziś ministrami.
Więcej możesz przeczytać w 29/1998 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.