Frasyniuk: Wszyscy gramy w teatrzyku Kaczyńskiego. Mazowiecki przewraca się w grobie

Frasyniuk: Wszyscy gramy w teatrzyku Kaczyńskiego. Mazowiecki przewraca się w grobie

Dodano:   /  Zmieniono: 
Władysław Frasyniuk (fot. Rafal Meszka / Newspix.pl) Źródło: Newspix.pl
- Wszyscy pracujemy solidnie na jego (Kaczyńskiego - red.) wygraną. Narzucił nam swój scenariusz, a my gramy tak, jak on nam pozwala. Na czele z mediami, które tylko nakręcają tę spiralę. Zamach i Smoleńsk już się znudziły, więc potrzebne było nowe paliwo, aby rozwalać państwo. No i jest: teza, że sfałszowano wyniki wyborów. Już Leszek Miller się podłączył i inni politycy, a głosów rozsądku jest bardzo mało. Jedyna silna, zdecydowana reakcja to wystąpienie prezydenta Bronisława Komorowskiego. Inni zawiedli - mówi w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" Władysław Frasyniuk, opozycjonista w PRL, polityk Unii Wolności i przedsiębiorca.
- Oczywiście, że był bałagan. Ale przedstawiciele państwa są po to, aby strzec porządku i znać proporcje. Tylko prezydent umiał zareagować na akcję Kaczyńskiego, który chce rozhuśtać tę łódź, czyli nasze państwo. Po Kaczyńskim i Millerze najbardziej skandalicznie zachowała się Najwyższa Izba Kontroli na czele z prezesem Krzysztofem Kwiatkowskim. Co to za ogłaszanie, że NIK wchodzi z kontrolą już teraz? Jakim prawem NIK rozgrywa sprawę wyborów, ktoś chce sobie budować pozycję i przyszłość polityczną na gruzach państwa? - mówił Frasyniuk. Jego zdaniem, NIK powinna poczekać do końca wyborów, ogłoszenia wyników. "Wchodzenie" tej instytucji z kontrolą teraz dawny opozycjonista nazywa "skrajną nieodpowiedzialnością".

Frasyniuk zwraca uwagę, że nawet, jeśli liczenie głosów zostało źle zorganizowane i wobec tego opóźniało się ich ogłoszenie, to czym innym jest praca członków Komisji, którzy są "w pełni wiarygodni jako strażnicy uczciwych wyborów". - Można po zakończeniu całego procesu badać błędy organizacyjne, ale nie można w żadnym przypadku w środku procedury podważać wiarygodności PKW. To jest skandaliczne i groźne, bo podważa zaufanie do państwa - stwierdził Frasyniuk.

Polityk zwrócił również uwagę na fakt, iż nawet niektórzy ministrowie rządu krytykowali PKW, "nie zdając sobie sprawy z konsekwencji". - Nie zauważyli, że grają w teatrzyku Kaczyńskiego, że o sprawności PKW należy mówić po zakończeniu całego procesu! Ale nie, każdy chce sobie nastukać trochę punktów, bo myśli, że jak będzie taki jak Kaczyński, to coś wskóra. Nic nie wskóra: zyska PiS, a straci państwo polskie - mówił. Frasyniuk dodał, że policja również oblała egzamin, za późno reagując na atak na siedzibę PKW.

Zdaniem Frasyniuka, Ewa Kopacz była "za mało widoczna" podczas zamieszania z wyborami. - Za to Kaczyński jest wszędzie, jeździ od miasta do miasta i wygłasza te swoje mądrości. Platforma nie docenia jego niezwykłej zręczności politycznej. Jak on to rozgrywa po mistrzowsku! - mówił, dodając, że "gdy ci szaleńcy wtargnęli do PKW", Kaczyński powiedział, że ta inwazja jest zła. Taki niby mąż stanu, który granic nie przekracza, a jednocześnie rujnuje fundamenty praworządnego państwa - podkreślił.
 
 - Tadeusz Mazowiecki przewraca się w grobie i mówi sobie: demokracja sondażowa. On te zagrożenia przewidział. Nie można wmawiać ludziom, że sondaż jest obowiązujący. Zniekształcenia wyniku zawsze są możliwe, jeśli jest tak dużo głosów nieważnych - zakończył rozmowę Frasyniuk.

Gazeta Wyborcza