No to mamy na ciebie haka, bogaty frajerze – usłyszał Marian, 40-letni przedsiębiorca, mąż i ojciec. W tej samej chwili ciemną, niemal pustą salę kinową rozświetlił błysk flesza. Na zrobionym zdjęciu widać wyraźnie: blondynka trzyma rękę w jego rozpiętych spodniach. A on składa pocałunki na jej łabędziej szyi. Zza aparatu ktoś pyta teatralnym szeptem: – Chcesz odzyskać zdjęcie? Zapłać albo pokażemy żonie.
NA WAMPA
Marian wybiegł z kina. I długo siedział na krawężniku, zachodząc w głowę, jak ta miła kelnerka z knajpy, w której jada lunch, mogła się okazać szantażystką. Przecież miesiącami umizgiwała się do niego, flirtowała. Pierwsza zaproponowała randkę. I jak on, stary koń, mógł dać się tak łatwo omamić. Po co szukał wrażeń? Teraz ma za swoje. Długo się łamał. Ale nie zapłacił szantażystom, którzy żądali kilkudziesięciu tysięcy złotych. Opowiedział żonie. A o sprawie powiadomił policję. I w ten sposób przerwał dobrą passę małżeństwa, które od lat zarabiało na wyłudzaniu pieniędzy od bogatych i żonatych. – Scenariusz zawsze był ten sam. Kobieta pracowała w jednej z restauracji, gdzie często na obiad przychodzili pracownicy pobliskich firm. To tam czarowała ich i uwodziła. Była też zalogowana na jednym z portali randkowych. Tam też łowiła żonatych – opowiada dziennikarzom policjant, który pracował przy sprawie. Podejrzewa się, że para oszustów wyłudziła w ten sposób pieniądze od kilkunastu mężczyzn. Podczas przesłuchania kobieta na pytanie, czy żałuje za swoje czyny, odpowiedziała: – Nie, bo wszystkim niewiernym facetom należy się sroga nauczka.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.