Schroeder przyznał, że w minionych miesiącach doszło do pewnych "zadrażnień". Zapewnił jednak, że nie miały one jednak wpływu ani na osobiste kontakty, ani tym bardziej na stosunki między obu krajami.
Do poważnych napięć między Berlinem i Rzymem doszło na początku lipca, gdy Berlusconi zaatakował jednego z niemieckich deputowanych do Parlamentu Europejskiego, proponując mu rolę kapo w realizowanym we Włoszech filmie o hitlerowskich obozach koncentracyjnych.
Oliwy do ognia dolał wkrótce potem odpowiedzialny za turystykę przedstawiciel włoskiego rządu, który nazwał niemieckich urlopowiczów "hipernacjonalistycznymi blondynami" zakłócającymi spokój włoskich plaż.
Wypowiedzi włoskich polityków wywołały falę oburzenia w Niemczech. Na znak protestu Schroeder odwołał swój tradycyjny urlop w Pesaro na wybrzeżu Adriatyku.
W Weronie Berlusconi powiedział dziennikarzom, że Schroeder jest "wielkim przyjacielem Włoch" i jest zawsze mile widzianym gościem.
Kanclerz, pytany czy "nadrobi" jeszcze w tym roku urlop we Włoszech, odparł, że wykorzystał już tegoroczny urlop, a o przyszłorocznym wypoczynku zdecyduje w późniejszym terminie.
Szef niemieckiego rządu opowiedział się za przyjęciem "bez żadnych zmian" opracowanej przez Konwent propozycji konstytucji europejskiej. Próba zmiany poszczególnych punktów projektu uniemożliwi przyjęcie konstytucji do końca tego roku - ostrzegł. Natomiast Berlusconi dopuścił możliwość wprowadzenia "dwóch, a może trzech poprawek".
Schroeder odwiedził Weronę na zaproszenie przewodniczącego Komisji Europejskiej Romano Prodiego. Obaj politycy wysłuchali w piątek wieczorem w werońskim amfiteatrze opery "Carmen". W operowym wieczorze miał uczestniczyć także Berlusconi, jednak w ostatniej chwili odwołał swój przyjazd. Jak sam tłumaczył dziennikarzom, obawiał się, że jego obecność sprowokuje uczestników zapowiadanych na wieczór lewicowych demonstracji, które mogłyby zakłócić przebieg spektaklu.
sg, pap