- Prezes Krystyna Rubik nie chce opuścić gabinetu. Próbujemy przekonać policję, żeby pomogła nam wejść. Nie opuścimy biura, dopóki nie zabezpieczymy dokumentów. Naszym zdaniem są w nich dowody na nieprawidłowości na ogromną skalę - mówiła w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" wczoraj Małgorzata Buszko z nowej rady nadzorczej Śródmiejskiej Spółdzielni Mieszkaniowej. Dotychczasowa prezes, mimo, iż została odwołana przez lokatorów, nie chce oddać władzy i zabarykadowała się w biurze.
Władze spółdzielni, wiedząc, że lokatorzy planują "przewrót", nie chciały zgodzić się na walne zgromadzenie. Poproszono jednak o pomoc Krajową Radę Spółdzielczą, a ta nakazała zwołanie spotkania.
Kilkuset członków zebrało się w niedzielę w wynajętej sali w Pałacu Kultury. Prezes na zebranie nie przyszła - była na konkurencyjnym walnym zgromadzeniu, które zwołała dokładnie w tym samym czasie w Domu Dziennikarza przy Foksal.
Śródmiejska Spółdzielnia Mieszkaniowa jest jedną z największych w Warszawie. 2 tys. członków, a na ich czele stoi Krystyna Rubik, która przejęła schedę po zmarłym mężu, także wieloletnim prezesie. ŚSM zarządza m.in. blokami na osiedlu Za Żelazną Bramą, apartamentowcem przy ul. Grzybowskiej i domami z ekskluzywnymi mieszkaniami przy ul. Leszczyny na Mokotowie. W ostatnim tygodniu nadzór budowlany wydał nakaz rozbiórki tych ostatnich, dopatrując się wielu nieprawidłowości.
Na wiosnę spółdzielnia zbankrutowała, zaś syndyk Krzysztof Gołąb mówił, że sposób prowadzenia ksiąg "jest nie do opisania". - Administracja jednego z osiedli nie księgowała żadnych wydatków od lipca 2013 r. Ksiąg na 2014 r. w ogóle nie założono! - mówił.
Upadłość jednak cofnięto z przyczyn proceduralnych, jednak syndyk zdążył ustalić, że spółdzielnia zadłużona jest na 82 mln zł. Wyjaśnienia kilku kwestii finansowo-prawnych zażądało też w październiku Ministerstwo Infrastruktury i Rozwoju. Dotąd resort nie dostał odpowiedzi.
Prezes nie uznaje swojego odwołania przez zgromadzenie w Pałacu Kultury, adwokat Marcin Mamiński, reprezentujący spółdzielnię, przekonuje, że rada nadzorcza może zmienić prezesa dopiero po tym, jak zostanie wpisana do krajowego rejestru sądowego. - W moim odczuciu uchwały walnego zgromadzenia w Pałacu Kultury są nieważne, tak samo zresztą jak naszego. To sąd musi ocenić, czy równolegle mogą się odbywać dwa walne o tym samym porządku obrad - przekonuje mec. Mamiński. - Krajowa Rada Spółdzielczości naszym zdaniem niezgodnie z prawem podjęła decyzję o zwołaniu walnego. Przecież obecna rada nadzorcza kilka dni temu wyznaczyła wybory do rady nowej kadencji na styczeń. Jaki sens jest wybierać teraz radę na pięć tygodni? - mówił prawnik. I podważa decyzje zebrania, które odbyło się w Pałacu Kultury. - Brali w nim udział ludzie niebędący członkami spółdzielni, także do rady nadzorczej została wybrana pani Buszko, która członkiem spółdzielni nie jest. To niezgodne ze statutem - twierdzi.
- Ależ ja jestem członkiem spółdzielni nieprzerwanie od 1996 r.! Kto panu powiedział, że jest inaczej? - oburza się Małgorzata Buszko.
Wczoraj ok. 18 dotychczasowa prezes w końcu opuściła gabinet. Rada nadzorcza będzie teraz szukać potwierdzenia swoich przypuszczeń co do nieprawidłowości. Mec. Mamiński zapowiada skargę do sądu i obalenie decyzji odwołujących prezes Rubik, tak jak stało się to z decyzją o upadłości spółdzielni.
Warszawa.gazeta.pl
Kilkuset członków zebrało się w niedzielę w wynajętej sali w Pałacu Kultury. Prezes na zebranie nie przyszła - była na konkurencyjnym walnym zgromadzeniu, które zwołała dokładnie w tym samym czasie w Domu Dziennikarza przy Foksal.
Śródmiejska Spółdzielnia Mieszkaniowa jest jedną z największych w Warszawie. 2 tys. członków, a na ich czele stoi Krystyna Rubik, która przejęła schedę po zmarłym mężu, także wieloletnim prezesie. ŚSM zarządza m.in. blokami na osiedlu Za Żelazną Bramą, apartamentowcem przy ul. Grzybowskiej i domami z ekskluzywnymi mieszkaniami przy ul. Leszczyny na Mokotowie. W ostatnim tygodniu nadzór budowlany wydał nakaz rozbiórki tych ostatnich, dopatrując się wielu nieprawidłowości.
Na wiosnę spółdzielnia zbankrutowała, zaś syndyk Krzysztof Gołąb mówił, że sposób prowadzenia ksiąg "jest nie do opisania". - Administracja jednego z osiedli nie księgowała żadnych wydatków od lipca 2013 r. Ksiąg na 2014 r. w ogóle nie założono! - mówił.
Upadłość jednak cofnięto z przyczyn proceduralnych, jednak syndyk zdążył ustalić, że spółdzielnia zadłużona jest na 82 mln zł. Wyjaśnienia kilku kwestii finansowo-prawnych zażądało też w październiku Ministerstwo Infrastruktury i Rozwoju. Dotąd resort nie dostał odpowiedzi.
Prezes nie uznaje swojego odwołania przez zgromadzenie w Pałacu Kultury, adwokat Marcin Mamiński, reprezentujący spółdzielnię, przekonuje, że rada nadzorcza może zmienić prezesa dopiero po tym, jak zostanie wpisana do krajowego rejestru sądowego. - W moim odczuciu uchwały walnego zgromadzenia w Pałacu Kultury są nieważne, tak samo zresztą jak naszego. To sąd musi ocenić, czy równolegle mogą się odbywać dwa walne o tym samym porządku obrad - przekonuje mec. Mamiński. - Krajowa Rada Spółdzielczości naszym zdaniem niezgodnie z prawem podjęła decyzję o zwołaniu walnego. Przecież obecna rada nadzorcza kilka dni temu wyznaczyła wybory do rady nowej kadencji na styczeń. Jaki sens jest wybierać teraz radę na pięć tygodni? - mówił prawnik. I podważa decyzje zebrania, które odbyło się w Pałacu Kultury. - Brali w nim udział ludzie niebędący członkami spółdzielni, także do rady nadzorczej została wybrana pani Buszko, która członkiem spółdzielni nie jest. To niezgodne ze statutem - twierdzi.
- Ależ ja jestem członkiem spółdzielni nieprzerwanie od 1996 r.! Kto panu powiedział, że jest inaczej? - oburza się Małgorzata Buszko.
Wczoraj ok. 18 dotychczasowa prezes w końcu opuściła gabinet. Rada nadzorcza będzie teraz szukać potwierdzenia swoich przypuszczeń co do nieprawidłowości. Mec. Mamiński zapowiada skargę do sądu i obalenie decyzji odwołujących prezes Rubik, tak jak stało się to z decyzją o upadłości spółdzielni.
Warszawa.gazeta.pl