- Nie mówimy o rzeczy błahej, ale dość poważnej. Nikt nie wierzy, że premier wydała na to zgodę. A to się odbija, czy mogło się odbić, na jej wizerunku - mówiła o sesji zdjęciowej Ewy Kopacz Julia Pitera europosłanka PO. W jednym z magazynów obok zdjęć Ewy Kopacz opublikowano informacje na temat marek i sklepów, z których pochodziły ubrania i dodatki wykorzystane podczas sesji.
Wielu polityków i komentatorów politycznych krytykowało premier za to, że tego typu „lokowanie produktów” nie przystoi szefowej rządu. Kancelaria Premiera Rady Ministrów zwróciła się do wydawcy o wyjaśnienia i zapewniała, że Kopacz nie wiedziała, że dane o producentach strojów i biżuterii będą podawane w artykule.
- Oczywiste jest, że dla niej to kłopot. Zawsze uznawała wysokie standardy. Rozmawiałyśmy często o kwestii konfliktu interesów - komentowała w radiowej Jedynce Pitera. Jak dodała, cała sytuacja musiała "bardzo dotknąć" Ewę Kopacz.
Zdaniem europosłanki, jeżeli pracownik redakcji pisma podjął taką decyzję na własną rękę, to ta osoba powinna zostać zwolniona. - To miało osiągnąć cel handlowy, komercyjny. Zastanawiam się, czy nie powinno być poważniejszego wyjaśnienia tej sprawy. (…) Nie wiem, czy nie powinna zainteresować się tym prokuratura - mówiła Pitera.
Polskie Radio
- Oczywiste jest, że dla niej to kłopot. Zawsze uznawała wysokie standardy. Rozmawiałyśmy często o kwestii konfliktu interesów - komentowała w radiowej Jedynce Pitera. Jak dodała, cała sytuacja musiała "bardzo dotknąć" Ewę Kopacz.
Zdaniem europosłanki, jeżeli pracownik redakcji pisma podjął taką decyzję na własną rękę, to ta osoba powinna zostać zwolniona. - To miało osiągnąć cel handlowy, komercyjny. Zastanawiam się, czy nie powinno być poważniejszego wyjaśnienia tej sprawy. (…) Nie wiem, czy nie powinna zainteresować się tym prokuratura - mówiła Pitera.
Polskie Radio