- Mamy wyjątkowy ratusz w Słupsku i nasz ślub pięknie by tu wyglądał. Marzę, że w ciągu czterech lat to będzie możliwe - mówił w rozmowie z TVN24 prezydent Słupska Robert Biedroń.
Biedroń stwierdził, że dla niego i jego życiowego partnera ważna jest akceptacja ze strony mieszkańców miasta. - Już po wyborach kiedy szliśmy ulicami Słupska i mnóstwo osób gratulowało mi, krzyczało, że na mnie głosowali, wtedy mój partner zobaczył, że jestem w bezpiecznych rękach, że nic złego mi się nie stanie. Dzięki temu chyba się uspokoił - powiedział nowy prezydent Słupska.
Polityk zaznaczył, że w Słupsku nie spotkał się z dwiema trudnymi dla niego sytuacjami. - Podczas meczu naszej lokalnej drużyny piłki nożnej, kiedy poszedłem i część kibiców zaczęła wykrzykiwać jakieś obraźliwe homofobiczne hasła, ale ja zostałem. Potem już po wyborach podszedł do mnie kibic, który powiedział, że on był na tym meczu i krzyczał te hasła, ale on mnie szanuje, bo kandydatów tutaj było ośmiu i oni się spodziewali, że przyjdą, ale żaden się nie pojawił. Tylko ja przyszedłem, a najmniej się mnie spodziewali. Ten chłopak powiedział, mi że mam jaja skoro odważyłem się przyjść na ten mecz, że się skonfrontowałem z nimi i byłem w stanie to znieść i dlatego oni na mnie zagłosowali - opowiadał.
Biedroń stwierdził też, że marzy mu się ślub w słupskim ratuszu. - To wydaje się oczywiste, że w XXI wieku dwie dorosłe osoby, które się kochają, są ze sobą dwanaście lat, opiekują się sobą, powinny mieć prawo decydować o swoim życiu. Ja każdego dnia myślę o tym, czy u mojego partnera wszystko jest w porządku, bo wiem, że jeśli nie będzie to znajdziemy się w straszliwej sytuacji. Kiedy ja nie będę mógł decydować o jego życiu i zdrowiu. Jeżeli ja umrę, albo on umrze to nie będę mógł go pochować, bo nie będę miał żadnych praw do tego. Żaden testament ani żadna umowa tego nie zmieni - powiedział.
TVN24 Pomorze
Polityk zaznaczył, że w Słupsku nie spotkał się z dwiema trudnymi dla niego sytuacjami. - Podczas meczu naszej lokalnej drużyny piłki nożnej, kiedy poszedłem i część kibiców zaczęła wykrzykiwać jakieś obraźliwe homofobiczne hasła, ale ja zostałem. Potem już po wyborach podszedł do mnie kibic, który powiedział, że on był na tym meczu i krzyczał te hasła, ale on mnie szanuje, bo kandydatów tutaj było ośmiu i oni się spodziewali, że przyjdą, ale żaden się nie pojawił. Tylko ja przyszedłem, a najmniej się mnie spodziewali. Ten chłopak powiedział, mi że mam jaja skoro odważyłem się przyjść na ten mecz, że się skonfrontowałem z nimi i byłem w stanie to znieść i dlatego oni na mnie zagłosowali - opowiadał.
Biedroń stwierdził też, że marzy mu się ślub w słupskim ratuszu. - To wydaje się oczywiste, że w XXI wieku dwie dorosłe osoby, które się kochają, są ze sobą dwanaście lat, opiekują się sobą, powinny mieć prawo decydować o swoim życiu. Ja każdego dnia myślę o tym, czy u mojego partnera wszystko jest w porządku, bo wiem, że jeśli nie będzie to znajdziemy się w straszliwej sytuacji. Kiedy ja nie będę mógł decydować o jego życiu i zdrowiu. Jeżeli ja umrę, albo on umrze to nie będę mógł go pochować, bo nie będę miał żadnych praw do tego. Żaden testament ani żadna umowa tego nie zmieni - powiedział.
TVN24 Pomorze