- Ja naprawdę, na chlebek, masło i szynkę mam. A czy ja kawior muszę wpieprzać i marcepany? - powiedział w rozmowie z "Wprost" Jan Tomaszewski. Parlamentarzysta przyznał, że jeśli przed przyszłorocznymi wyborami nie otrzyma propozycji od żadnej partii, będzie wykonywał swoje obowiązki tylko do końca kadencji.
- Odszedłem z klubu i do PiS-u nie wrócę, bo tam kilka osób jest, które zrobiły mi wielką krzywdę. Dopóki są, nie wrócę. Natomiast jeśli jakaś formacja w przyszłych wyborach zaproponuje mi, żebym robił to samo co teraz, czyli lobbował dla polskiego sportu i walczył o dobro moich wyborców, czyli Łodzi, to jestem do dyspozycji - powiedział o swojej przyszłości Tomaszewski.
Polityk podkreślił, że jeśli taka propozycja nie padnie to jeszcze tylko przez rok będzie wypełniał swoje zadania. - Ja naprawdę, na chlebek, masło i szynkę mam. A czy ja kawior muszę wpieprzać i marcepany? - zapytał poseł.
Tomaszewski do Sejmu dostał się z list Prawa i Sprawiedliwości, ale nigdy nie dołączył do partii. Pod koniec lipca 2014 roku były bramkarz złożył rezygnację z członkostwa w klubie. Jak tłumaczył, nie zgadzał się z decyzjami łódzkiego PiS.
Polityk podkreślił, że jeśli taka propozycja nie padnie to jeszcze tylko przez rok będzie wypełniał swoje zadania. - Ja naprawdę, na chlebek, masło i szynkę mam. A czy ja kawior muszę wpieprzać i marcepany? - zapytał poseł.
Tomaszewski do Sejmu dostał się z list Prawa i Sprawiedliwości, ale nigdy nie dołączył do partii. Pod koniec lipca 2014 roku były bramkarz złożył rezygnację z członkostwa w klubie. Jak tłumaczył, nie zgadzał się z decyzjami łódzkiego PiS.