Trudno tu dostrzec pierwszą gwiazdkę, bo wciąż jest widno, a w świątecznych obchodach towarzyszą ... pingwiny i foki. Blisko 40 polskich polarników, spędzających Boże Narodzenie na Antarktydzie, może jednak liczyć na opłatek, kolędy i uroczystą Wigilię.
Na Antarktydzie czas świąt Bożego Narodzenia wypada w szczycie sezonu letniego. "Polska Stacja im. H. Arctowskiego znajduje się jeszcze przed kręgiem polarnym, więc w środku lata ciemno w zasadzie się nie robi, a słońce zachodzi tylko na chwilę. Do godz. 1-2 w nocy można czytać książkę, a o godz. 3 słońce znowu się pojawia. Jeszcze bardziej na południe, słońce nie zachodzi wcale" - opisał w rozmowie z PAP biolog dr Mikołaj Golachowski, który święta Bożego Narodzenia spędzał na Antarktydzie już dziewięć razy.
Także temperatura jest wtedy prawdziwie letnia, przynajmniej jak na antarktyczne warunki. Na Szetlandach Południowych, czyli tej części Antarktyki, w której znajduje się polska stacja i gdzie poruszają się statki turystyczne, latem sięga ona od zera do 5 st. C, ale w bardzo ciepłe dni może być około 10 st. Celsjusza. Zupełnie inaczej niż w głębi kontynentu. Tam, nawet latem, temperatury sięgają minus 30 st. Celsjusza.
W szczycie lata na Antarktydzie panuje bardzo duży ruch. Wszystkie pingwiny mają pisklęta, a foki szczenięta. Tłoczno jest także na Polskiej Stacji Antarktycznej im. H. Arctowskiego. Latem przebywa na niej około 30 osób. To dużo, bo na czas antarktycznej zimy zostaje ich zaledwie kilka.
- Czas świąt Bożego Narodzenia to jest zawsze moment emocjonalny. Dla niektórych osób to czas bardzo ważny i bardzo tęsknią za rodzinami w Polsce. Niektórzy reagują skrajnym przygnębieniem, bo tak mocno dotyka ich rozłąka z domem. To oddalenie od domu jednak jednoczy, a stacja na czas świąt staje się domem daleko od domu. Staramy się stworzyć na stacji jakąś namiastkę domowego ciepła - powiedział dr Golachowski.
Ponieważ w jednym miejscu święta spędzają osoby z całego kraju i w różnym wieku, przywożą na Stację tradycje z całej Polski. - W ten sposób - przebywając na Antarktydzie - można poznać tradycje ze Śląska, Suwalszczyzny czy innych krańców kraju - wyjaśnił rozmówca PAP.
W Wigilię naukowcy sprzątają Stację, a potem szykują uroczystą, wigilijną kolację. Kuchnią zarządza profesjonalny kucharz. - Wigilijne menu nieco różni się jednak od tego tradycyjnego przede wszystkim dlatego, że czasem np. nie ma w nim karpia. Nie wszystkie potrawy da się odtworzyć, ale zaskakująco sporo - owszem. Jest np. kutia, bo mamy mak i bakalie. Jest też opłatek i kolędy - wspominał dr Golachowski.
Zgodnie z kultywowaną przez lata tradycją o północy wszyscy wychodzą pod kapliczkę, znajdującą się kilkaset metrów od Stacji i czytają fragmenty Biblii. - Choć jestem niewierzący, to również biorę udział w celebracji w ramach wspólnoty z kolegami i koleżankami - podkreśla naukowiec.
Polscy naukowcy, którzy święta Bożego Narodzenia spędzają na Stacji Antarktycznej im. Arctowskiego, odwiedzają też grób fotografa przyrody Włodzimierza Puchalskiego, który umarł na stacji pod koniec lat 70. i na niej został pochowany. - Ta tradycja również funkcjonuje od dawna - dodał biolog.
Na Polską Stację podczas świąt przybywają też zagraniczni goście. - Mamy zaprzyjaźnionych Amerykanów, którzy mieszkają pięć kilometrów od nas po drugiej stronie lodowca. Ponieważ mają tylko dość prymitywny obóz letni, to bardzo często przychodzą do nas np. umyć się i prać swoje rzeczy. Przychodzą też w Boże Narodzenie i przynoszą drobne prezenty dla wszystkich. Również kierownik Stacji rozdaje paczki z upominkami - opisał badacz.
Dr Golachowski, jako przewodnik wycieczek po Antarktydzie, kilka razy spędzał też Boże Narodzenie na statku turystycznym. - Ludzie, którzy jadą turystycznie na Antarktydę w okresie świątecznym dzielą się na dwie, wyraźne grupy. Jedną stanowią rodziny, które chcą w wyjątkowy sposób spędzić święta. Druga to osoby, które nie lubią świąt i chcą od nich uciec. Problem polega na tym, że w tym okresie spotykają się na tym samym statku - zauważył biolog.
W związku z tym na statku turystycznym wyznacza się strefy, na których obchodzi się święta, ale też miejsca całkowicie od nich wolne. - Mnie takie rozwiązanie się bardzo podoba, bo respektuje potrzeby wszystkich stron, również osób innych wyznań czy niewierzących. Jeśli jednak ktoś obchodzi święta na statku, to najważniejszy jest wtedy pierwszy dzień świąt, a nie Wigilia, której w świecie anglosaskim się nie celebruje. Jest choinka, dla chętnych wspólne śpiewanie kolęd i trochę bardziej uroczysta kolacja - powiedział dr Golachowski.
Ze wszystkich spędzonych na Antarktydzie świąt jedne zapadły mu w pamięć szczególnie. - Na Morzu Weddella jest taka wyspa: Devil Island. Na tej diabelskiej wyspie kiedyś spędzałem święta. To jeden z najbardziej zaskakujących świątecznych momentów na Antarktydzie. Uważam, że to była idealna lokalizacja - wspominał naukowiec.
PAP - Nauka w Polsce
Także temperatura jest wtedy prawdziwie letnia, przynajmniej jak na antarktyczne warunki. Na Szetlandach Południowych, czyli tej części Antarktyki, w której znajduje się polska stacja i gdzie poruszają się statki turystyczne, latem sięga ona od zera do 5 st. C, ale w bardzo ciepłe dni może być około 10 st. Celsjusza. Zupełnie inaczej niż w głębi kontynentu. Tam, nawet latem, temperatury sięgają minus 30 st. Celsjusza.
W szczycie lata na Antarktydzie panuje bardzo duży ruch. Wszystkie pingwiny mają pisklęta, a foki szczenięta. Tłoczno jest także na Polskiej Stacji Antarktycznej im. H. Arctowskiego. Latem przebywa na niej około 30 osób. To dużo, bo na czas antarktycznej zimy zostaje ich zaledwie kilka.
- Czas świąt Bożego Narodzenia to jest zawsze moment emocjonalny. Dla niektórych osób to czas bardzo ważny i bardzo tęsknią za rodzinami w Polsce. Niektórzy reagują skrajnym przygnębieniem, bo tak mocno dotyka ich rozłąka z domem. To oddalenie od domu jednak jednoczy, a stacja na czas świąt staje się domem daleko od domu. Staramy się stworzyć na stacji jakąś namiastkę domowego ciepła - powiedział dr Golachowski.
Ponieważ w jednym miejscu święta spędzają osoby z całego kraju i w różnym wieku, przywożą na Stację tradycje z całej Polski. - W ten sposób - przebywając na Antarktydzie - można poznać tradycje ze Śląska, Suwalszczyzny czy innych krańców kraju - wyjaśnił rozmówca PAP.
W Wigilię naukowcy sprzątają Stację, a potem szykują uroczystą, wigilijną kolację. Kuchnią zarządza profesjonalny kucharz. - Wigilijne menu nieco różni się jednak od tego tradycyjnego przede wszystkim dlatego, że czasem np. nie ma w nim karpia. Nie wszystkie potrawy da się odtworzyć, ale zaskakująco sporo - owszem. Jest np. kutia, bo mamy mak i bakalie. Jest też opłatek i kolędy - wspominał dr Golachowski.
Zgodnie z kultywowaną przez lata tradycją o północy wszyscy wychodzą pod kapliczkę, znajdującą się kilkaset metrów od Stacji i czytają fragmenty Biblii. - Choć jestem niewierzący, to również biorę udział w celebracji w ramach wspólnoty z kolegami i koleżankami - podkreśla naukowiec.
Polscy naukowcy, którzy święta Bożego Narodzenia spędzają na Stacji Antarktycznej im. Arctowskiego, odwiedzają też grób fotografa przyrody Włodzimierza Puchalskiego, który umarł na stacji pod koniec lat 70. i na niej został pochowany. - Ta tradycja również funkcjonuje od dawna - dodał biolog.
Na Polską Stację podczas świąt przybywają też zagraniczni goście. - Mamy zaprzyjaźnionych Amerykanów, którzy mieszkają pięć kilometrów od nas po drugiej stronie lodowca. Ponieważ mają tylko dość prymitywny obóz letni, to bardzo często przychodzą do nas np. umyć się i prać swoje rzeczy. Przychodzą też w Boże Narodzenie i przynoszą drobne prezenty dla wszystkich. Również kierownik Stacji rozdaje paczki z upominkami - opisał badacz.
Dr Golachowski, jako przewodnik wycieczek po Antarktydzie, kilka razy spędzał też Boże Narodzenie na statku turystycznym. - Ludzie, którzy jadą turystycznie na Antarktydę w okresie świątecznym dzielą się na dwie, wyraźne grupy. Jedną stanowią rodziny, które chcą w wyjątkowy sposób spędzić święta. Druga to osoby, które nie lubią świąt i chcą od nich uciec. Problem polega na tym, że w tym okresie spotykają się na tym samym statku - zauważył biolog.
W związku z tym na statku turystycznym wyznacza się strefy, na których obchodzi się święta, ale też miejsca całkowicie od nich wolne. - Mnie takie rozwiązanie się bardzo podoba, bo respektuje potrzeby wszystkich stron, również osób innych wyznań czy niewierzących. Jeśli jednak ktoś obchodzi święta na statku, to najważniejszy jest wtedy pierwszy dzień świąt, a nie Wigilia, której w świecie anglosaskim się nie celebruje. Jest choinka, dla chętnych wspólne śpiewanie kolęd i trochę bardziej uroczysta kolacja - powiedział dr Golachowski.
Ze wszystkich spędzonych na Antarktydzie świąt jedne zapadły mu w pamięć szczególnie. - Na Morzu Weddella jest taka wyspa: Devil Island. Na tej diabelskiej wyspie kiedyś spędzałem święta. To jeden z najbardziej zaskakujących świątecznych momentów na Antarktydzie. Uważam, że to była idealna lokalizacja - wspominał naukowiec.
PAP - Nauka w Polsce