W związku z manewrami powołani zostali rezerwiści z Litwy, którzy choć trochę znali język polski i niemiecki. Jak się okazało później, była to próba genaralna przed inwazją na Polskę.
"W 1980 roku zaczął się szerzyć polski ruch antykomunistyczny "Solidarność", który poważnie naruszył podstawy obozu socjalistycznego. Kreml zaczął rozważać możliwość spełnienia +obowiązku internacjonalistycznego+ w Polsce, tak jak w 1956 roku w Budapeszcie i w 1968 roku w Pradze" - pisze dziennik.
Według "Lietuvos Rytas", "radzieccy generałowie doradzali Breżniewowi zdławienie nie tylko +Solidarności+, ale za jednym zamachem rozstrzygnięcie kwestii Berlina Zachodniego, tak jak tego życzyli sobie +towarzysze broni+ z tak zwanych Niemiec demokratycznych".
Cała siódma dywizja w tajemnicy została przerzucona na granicę ZSRR i Polski. W odróżnieniu od poprzednich manewrów, w czasie marszu zakazane było używanie łączności radiowej.
Z trzech litewskich lotnisk wojskowych - Rukły, Kazlu Rudos i Kiejdan - wystartowały samoloty transportowe. Ich zadaniem było zniszczenie sztabu "Solidarności" w Gdańsku.
Natomiast, jak pisze dziennik, atak na dom przywódcy "Solidarności" Lecha Wałęsy był imitowany na północny zachód od Mińska.
rp, pap