Kolekcjonuje pan laski?
Tak, ale uściślijmy: chodzi o kije, a nie o młode, atrakcyjne panienki.
Nawet o nich nie pomyślałam.
Ale większość czytelników tak. Tu mam kilkadziesiąt lasek. W domu, na Mazurach, także.
Jak bohater pana najnowszej książki.
W której dwaj starsi panowie jadą, podziwiają widoki z okien Glacier Expressu i rozmawiają. Tu też stoi ta angielska komoda, do której kupiłem okucia w Londynie, podobnie jak mój bohater.
Będzie z tego film? Marek Kondrat zagra, jak w „Zaklętych rewirach”, jak w „Małej maturze 1947”?
O, to byłaby dobra obsada, ale to nie jest, moim skromnym zdaniem, powieść filmowa… Te moje laski są niepowtarzalne, to znaczy nie ma dwóch takich samych, i raczej służą do ozdoby, elegancji, a nie do podpierania się.
Pan z jednej strony starość odpędza, udaje młodzieniaszka, a może pan nim jest, a z drugiej od lat zbiera laski i inne starocie, jakby się pan już od młodości do tej starości przygotowywał.
A czy jak ktoś zbiera np. piękne sztylety, to znaczy, że w przyszłości zasztyletuje wszystkich krewnych? Zbierałem laski, jako piękne przedmioty. Zawsze lubiłem otaczać się starymi, pięknymi przedmiotami, dziełami sztuki. Nie byłem męczennikiem systemu, nie chcę uprawiać martyrologii, ale jeszcze całkiem niedawno świat wokół nas był po prostu brzydki. Postanowiłem się od niego odciąć, stworzyć sobie azyl. Od zawsze miałem potrzebę ładu.
Trochę tu u pana jak w muzeum.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.